Nie wylewajmy emerytów z reformą

Dyskusja o OFE staje się coraz bardziej emocjonalnie zabarwiona, a wypowiedzi poszczególnych uczestników debaty coraz częściej mają charakter mantry – powtarzanych argumentów – zaklęć – jakby od nich miała się zwiększyć przyszła emerytura

Aktualizacja: 27.02.2017 02:42 Publikacja: 19.02.2011 00:56

Róża Milic-Czerniak

Róża Milic-Czerniak

Foto: Archiwum

Wśród znajomych pytanych o to, czy wiedzą, ile im przybyło na koncie emerytalnym w OFE, wywoływałam zdziwienie. Jeżeli już ktoś się interesował otrzymywanymi informacjami o środkach znajdujących się na rachunku OFE, to raczej w tym kontekście, czy ZUS przesłał należne składki. Każdy z pytanych był jednak święcie przekonany o dobrodziejstwie przynależności do OFE oraz o tym, że lokowane tam pieniądze przynoszą spore zyski, a w przyszłości gwarantują wyższą niż z indywidualnego nawet subkonta w ZUS emeryturę.

[srodtytul]Mylący pierwszy rzut oka[/srodtytul]

Skłoniło mnie to do analizy raportów nt. środków znajdujących się na moim rachunku w OFE. Na pierwszy rzut oka zyski wypracowane przez OFE wyglądają bardzo dobrze: średnia roczna stopa zwrotu mojego funduszu od marca 2001 do marca 2009 r. liczona na podstawie zmiany wartości jednostek rozrachunkowych wyniosła 8,2 proc. i to pomimo najgłębszej bessy na rynkach akcji w okresie powojennym. Dalej jednak zaczynają się schody. Kwota wpłaconych do OFE składek emerytalnych jest bowiem pomniejszana o wartość prowizji i opłat przekazywanych do ZUS. Tym samym średnioroczny zwrot z moich składek emerytalnych wyniósł, po potrąceniu wszystkich opłat, 3,8 proc. Taka analiza nie uwzględnia jednak najważniejszego – rozkładu czasowego wahań koniunktury na rynkach akcji. Bessa na giełdzie w okresie tuż przed przejściem na emeryturę jest znacznie bardziej dotkliwa dla przyszłego emeryta niż bessa na początku oszczędzania w II filarze. Dzieje się tak, ponieważ łączna wartość zgromadzonego kapitału jest większa, co oznacza, że spadek wartości jednostek rozrachunkowych przekłada się na większą absolutną stratę. I tak też było w moim przypadku. Zamknięcie mojego konta w OFE w marcu 2009 r. oznaczało, że łączny zwrot ze składek emerytalnych już po potrąceniu prowizji wyniósł za okres dziewięciu lat 5,7 proc., co po sprowadzeniu do wymiaru rocznego (za pomocą wzoru na sumę szeregu geometrycznego) oznacza średnioroczną stopę zwrotu na poziomie 1,4 proc. (!). Jest to istotnie mniej niż średnia nominalna dynamika PKB w danym okresie (6,7 proc. r./r.), na podstawie której zgodnie z propozycjami rządu byłyby waloryzowane moje środki na subfunduszu w ZUS, ale również mniej niż średnia inflacja CPI (2,6 proc. r./r.). Tym samym w ujęciu realnym, czyli po uwzględnieniu spadku siły nabywczej pieniądza, stopa zwrotu z mojego kapitału emerytalnego zgromadzonego w II filarze wyniosła średniorocznie -1,2 proc. r./r.

[srodtytul]Potrzeba konkurencji[/srodtytul]

Z tego wynika, że proponowane przez rząd zmiany w systemie emerytalnym nie muszą oznaczać spadku przyszłych emerytur. Zaletą zmniejszenia części składki trafiającej do OFE jest ograniczenie ryzyka wynikającego z cyklicznych wahań cen na rynkach akcji i związaną z nimi możliwą bardzo niską stopą zwrotu w przypadku przechodzenia na emeryturę w okresie dekoniunktury. Co więcej, nie jest – moim zdaniem – konieczne równoczesne zwiększanie limitów OFE. Ponadto korzyścią dla przyszłych emerytur jest również zmniejszenie kosztów zarządzania kapitałem emerytalnym, ponieważ koszty księgowania składek na subkoncie w ZUS byłyby istotnie niższe od kosztów zarządzania ponoszonych obecnie przez OFE (w 2009 r. fundusze emerytalne pobrały prowizje o łącznej wartości 1,3 mld zł 1). Z kolei korzyścią dla bieżących i przyszłych podatników byłoby obniżenie kosztów zarządzania długiem publicznym,?w tym przede wszystkim kosztów obsługi?obligacji emitowanych na pokrycie transferów środków publicznych do OFE (zgodnie z obliczeniami dokonanymi na podstawie założeń zawartych w uzasadnieniu do ustawy o zmianach?w OFE spadek kosztów obsługi długu z tytułu?niższego przyrostu zadłużenia publicznego?po wprowadzeniu reformy wyniesie w 2020 r. 14,3 mld zł).

Proponowane przez rząd zmiany systemu emerytalnego przyczyniające się do obniżenia jawnego długu publicznego powinny iść jednak w parze ze zmianami o charakterze instytucjonalnym, mającymi na celu ograniczenie ryzyka i zwiększenie wysokości przyszłych emerytur. Po pierwsze, należałoby zakończyć okres niekonkurencyjnych wobec innych instytucji finansowych warunków funkcjonowania OFE. Przede wszystkim, każdy pracujący jest zmuszony do korzystania z usług OFE, co oznacza, że poszczególne fundusze konkurują tylko między sobą. TFI, dla przykładu, muszą walczyć o klientów oraz ich środki także z innymi instytucjami finansowymi. Ponadto przychody OFE zależą głównie od liczby pozyskanych klientów, a w relatywnie niewielkim stopniu od uzyskanych przez nie stóp zwrotu z wpłaconych składek. Z tego też względu PTE przeznaczają większość pozyskanych składek nie na aktywne zarządzanie przekazanymi im środkami, ale na akwizycję, reklamę oraz promocję, których koszty pochłonęły w 2009 roku 27,4 proc. prowizji pobranych przez OFE od przyszłych emerytów (488 mln zł). Tym samym cel funkcjonowania OFE nie jest spójny z oczekiwaniami przyszłych emerytów, ponieważ przychody PTE nie zależą od wypracowanych przez nie zwrotów na kapitale emerytalnym.

Uspójnienie celów OFE z celami ich klientów powinno nastąpić w kilku głównych obszarach ich funkcjonowania. Podstawowa prowizja za zarządzanie składkami emerytalnymi powinna być ustalona na maksymalnym poziomie około 1 proc. otrzymywanej składki z ZUS, co umożliwiłoby pokrycie kosztów ogólnych zarządzania PTE, które w 2009 r. wyniosły 232 mln zł (połowę kosztów akwizycji!). Możliwość otrzymania wyższych prowizji (z określeniem ich maksymalnego poziomu) powinna być skorelowana ze wzrostem wartości jednostek rozrachunkowych skorygowanych o inflację. Również przyporządkowanie nowych klientów (losowanie) powinno się odbywać proporcjonalnie do uzyskanych przez OFE wyników, niezależnie od ich wielkości. Dopiero w takim pakiecie zmian można wprowadzać zakaz akwizycji, gdyż w przeciwnym wypadku jego efekty będą jedynie połowiczne i w niewielkim stopniu wpłyną na poprawę stóp zwrotu OFE.

[srodtytul]Rola banków powinna być większa[/srodtytul]

Po drugie, proponowane przez rząd wprowadzanie ulg podatkowych na dobrowolne dodatkowe oszczędzanie na emeryturę w ramach IKZE, mające na celu zwiększenie stopy oszczędności gospodarstw domowych i tym samym przyczyniające się do wzrostu ich przyszłych emerytur, mija się z celem, gdy nie będzie zagwarantowany nie tylko zwrot wpłaconych składek, ale także minimalne ich oprocentowanie. Proponuję zatem promowanie jak najszerszej dywersyfikacji możliwych sposobów oszczędzania na emeryturę, w tym przede wszystkim zwiększenie udziału oszczędności emerytalnych lokowanych w bankach na lokatach emerytalnych (obecnie udział oszczędności zgromadzonych w bankach wynosi 265 mln zł, czyli 11,3 proc. całości aktywów IKE). Tego typu wieloletnie lokaty emerytalne zapadające po przejściu na emeryturę, o oprocentowaniu wyższym od inflacji, zwolnione z podatku od dochodów kapitałowych (tzw. podatku Belki) i nieobciążone składkami ubezpieczeniowymi przyczyniałyby się do istotnego ograniczenia zależności wysokości przyszłej emerytury od bieżącej koniunktury na rynkach akcji. Tym samym promowanie zwiększenia udziału oszczędności na przyszłą emeryturę ulokowanych w sektorze bankowym przyczyniłoby się do zmniejszenia zależności wysokości stóp zwrotu w OFE i w III filarze, zwiększając bezpieczeństwo przyszłej emerytury. Dodatkowo zwiększenie oszczędności na lokatach emerytalnych pozwoliłoby na zbudowanie w bankach stabilnej, poprawiającej płynność długoterminowej bazy depozytowej, która już wkrótce stanie się wymogiem nowych pokryzysowych regulacji bankowych (Bazylea III), co w dłuższej perspektywie wpłynęłoby na wzrost stabilności rynków finansowych w Polsce.

Zaproponowane zmiany wraz z przedstawionymi przez rząd propozycjami powinny się przyczynić do wyższej i bardziej pewnej przyszłej emerytury, pomimo bowiem relatywnie wyższej oczekiwanej stopy zwrotu na rynkach akcji, ich zmienność może się przyczynić do uzyskania ujemnych realnych stóp zwrotu ze zgromadzonego kapitału emerytalnego, tak jak to miało miejsce nie tylko w moim przypadku. A miniony kryzys finansowy, który uszczuplił wysokość przyszłych emerytur o kilkanaście procent, nie był pierwszym i – niestety – nie będzie prawdopodobnie ostatnim, który dotknie przeciętnego pracownika oszczędzającego na emeryturę.

[ramka][b]Róża Milic-Czerniak[/b] jest profesorem nadzwyczajnym nauk ekonomicznych Wyższej Szkoły Zarządzania Marketingowego i Języków Obcych w Katowicach. Były pracownik naukowy IFiS PAN, emerytowana dyrektor zarządzająca Banku Pekao.

1) Te i kolejne dane pochodzą z publikacji KNF o sytuacji finansowej funduszy emerytalnych.[/ramka]

Komentarze
Zamrożone decyzje
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Komentarze
Co martwi ministra finansów?
Komentarze
W poszukiwaniu bezpieczeństwa
Komentarze
Polski dług znów na zielono
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Komentarze
Droższy pieniądz Trumpa?
Komentarze
Koniec darmowych obiadów