Manipulacje produktem krajowym brutto

Produkt krajowy brutto, czyli syntetyczny, statystyczny miernik efektów działalności gospodarczej, staje się coraz bardziej popularny. Mówi i pisze o nim wiele osób przy różnych okazjach. Słuchając opinii i czytając teksty łatwo jest dojść do wniosku, że mało kto wie, czym jest PKB i co naprawdę mierzy

Aktualizacja: 25.02.2017 20:57 Publikacja: 26.04.2011 02:55

Bohdan Wyżnikiewicz

Bohdan Wyżnikiewicz

Foto: GG Parkiet

Publiczne komentarze i interpretacje informacji o PKB często są obciążone co najmniej czterema grzechami. Pierwszym jest niewłaściwe rozumienie przekazu zawartego we wskaźniku. Drugim – przypisywanie mu ról, do odgrywania których nie został skonstruowany. Trzecim jest nieodróżnianie kilku różnych wariantów jego obliczania i pokazywania jego zmian. Czwartym – głoszenie nieprecyzyjnych twierdzeń, typu udział eksportu w PKB wynosi 40 procent. W rezultacie wokół PKB tworzone są nieprawdziwe mity prowadzące do dezorientacji opinii publicznej.

[srodtytul]Czym jest produkt krajowy brutto...[/srodtytul]

Na początek warto przypomnieć w pewnym uproszczeniu, czym jest PKB. Prace nad rachunkami narodowymi – tak się nazywa dziedzina statystyki zajmująca się PKB – trwały w systemie Narodów Zjednoczonych od lat 50. XX wieku. Cały czas metodologia liczenia PKB jest dostosowywana do zmieniających się realiów gospodarczych. Jestem zdania, że koncepcja produktu krajowego brutto jest niezwykle frapującą konstrukcją intelektualną.

Przeznaczeniem PKB jest mierzenie rozmiarów produkcji, czyli działalności gospodarczej społeczeństwa w jednostce czasu w drodze obliczania tzw. wartości nowo wytworzonej. Wielkość ta, czyli PKB, jest szacowana na trzy odmienne sposoby i w każdym przypadku musi być taka sama. Z jednej strony mamy produkcję (wartość dodaną), z drugiej – podział produkcji (spożycie, akumulacja, eksport netto, czyli saldo handlowe), a z trzeciej – sumę dochodów (pierwotnych i wtórnych) uzyskanych w gospodarce.

[srodtytul]...a czym nie jest[/srodtytul]

Oprócz mierzenia rozmiarów produkcji PKB jest czasami używany jako syntetyczny miernik poziomu życia, czy, jak kto woli, poziomu dobrobytu społeczeństwa, a także zmian tego poziomu. Jest to podejście dopuszczalne, ale z dużymi ograniczeniami. Porównanie powinno odnosić się do jednego kraju i do stosunkowo krótkiego czasu. Używanie PKB do międzynarodowych porównań poziomu życia powinno być stosowane tylko do krajów o zbliżonym poziomie rozwoju gospodarczego i też w krótkich okresach.

Mimo że PKB nie powinno być używane do pomiaru dobrobytu, wiele osób robi to bez zahamowań z braku innych syntetycznych wskaźników. Posługiwanie się niewłaściwym wskaźnikiem prowadzi do uzyskiwania ułomnych rezultatów i niekiedy przeczących zdrowemu rozsądkowi, a to przyczynia się do nieuzasadnionego rzucania „oskarżeń” na PKB. Sprawa mierzenia dobrobytu jest tak nabrzmiała i złożona, że nawet grupa laureatów Nagrody Nobla z ekonomii wspierana przez prezydenta Francji Sarkozy’ego nie była w stanie sformułować założeń do syntetycznego wskaźnika, który w bliźniaczy sposób do PKB mierzyłby poziom i zmiany dobrobytu. Nie wróżę większego powodzenia takim inicjatywom, a w szczególności próbom „ulepszania” PKB.

Niepoprawne interpretacje informacji o PKB są powszechne wśród niektórych polityków, dziennikarzy, ale także ekspertów z innych dziedzin (o innym wykształceniu niż ekonomiczne), a ostatnio także niektórych analityków rynków kapitałowych. Problem z PKB nie jest polską specyfiką, podobne problemy pojawiają się także w innych krajach.

[srodtytul]Perspektywa polityków[/srodtytul]

Ze zrozumiałych względów politycy za wszelką cenę dążą do możliwie najbardziej korzystnego udokumentowania sukcesów gospodarczych krajów pod ich rządami. Odpowiednio zmanipulowany PKB idealnie się do tego nadaje.

Przeliczony na dolary według kursu walutowego PKB z 2010 roku pozwolił Brazylii wyprzedzić Włochy i stać się siódmą potęgą gospodarczą świata. Tymczasem minister finansów tego kraju poszedł jeszcze dalej i podał, że w konwencji parytetu siły nabywczej walut (PPP – purchasing power parity) jego kraj wyprzedza także Wielką Brytanię i Francję, a zatem jest piątą potęgą światową. Nie zauważył jednak, że stosując tę metodę Brazylia zostanie wyprzedzona przez Rosję oraz Indie i pozostanie nadal na siódmej pozycji.

Przeliczanie PKB według parytetu siły nabywczej ma na celu eliminację różnic kursowych dla mierzenia siły nabywczej dochodów kraju, biorąc za punkt odniesienia siłę nabywczą dochodów w USA. Samo badanie prowadzone w różnych krajach przez międzynarodowe agencje statystyczne jest pracochłonne i kłopotliwe. Jego rezultaty mają sens w mierzeniu i porównywaniu rozmiarów PKB na jednego mieszkańca, a dla całych gospodarek mają znaczenie ciekawostkowe. Im kraj jest słabiej rozwinięty gospodarczo, tym wyższy jest przelicznik PKB według PPP wobec kursu walutowego

Ujawnione przez Wikileaks informacje pokazują, że chiński PKB traktowany jest jako wielkość indykatywna. Inny przeciek informuje, że dyplomata amerykański miał przekonywać wicepremiera tego kraju odpowiedzialnego za gospodarkę, że epatowanie miesięcznym PKB nie ma sensu i podważa zaufanie do rzetelności statystyki.

[srodtytul]Perspektywa dziennikarzy[/srodtytul]

Ulubionym zajęciem krajowych dziennikarzy jest porównywanie polskiego PKB z przychodami największych korporacji ponadnarodowych. Pewien dziennikarz napisał nawet książkę na ten temat. W takich zestawieniach Polska znajduje się zwykle w trzeciej dziesiątce, a intencją autorów jest pokazanie kruchości naszej gospodarki. Zabawa tego rodzaju nie ma sensu merytorycznego, bowiem porównuje się przychód korporacji (produkt globalny) z wartością dodaną kraju, czyli z odpowiednikiem zysku korporacji. Urzędy statystyczne obliczają też produkt globalny kraju, kategorię odpowiadającą przychodom korporacji, tyle że dziennikarze nie sięgają po tę łatwo dostępną informację statystyczną. Mamy tu klasyczny przypadek porównywania zupełnie różnych kategorii ekonomicznych.

Portal finansowy bankier.pl opublikował w marcu tekst swojego analityka Piotra Lonczaka „wyjaśniający”, dlaczego Polacy nie odczuwają wzrostu PKB. Autor lansuje zdumiewającą tezę, że PKB zniekształca rzeczywistość. Popełnia tu oczywisty błąd, przypisując PKB niespełnianie funkcji mierzenia dobrobytu. Lonczak miesza inwestycyjne wydatki publiczne na kolei z wydatkami na służbę zdrowia, twierdząc przy okazji, że ani jedne, ani drugie nie zwiększają poziomu życia. W innym miejscu twierdzi, że polski dobrobyt obniża mało zaawansowana infrastruktura. Ciekawi mnie, jak można poprawiać infrastrukturę (czyli element dobrobytu), nie inwestując w koleje, które nie zaliczają się, zdaniem analityka, do środków trwałych. Autor prawdopodobnie nie zdaje sobie sprawy z tego, że wzrost PKB uwzględnia inflację („budżety polskich gospodarstw domowych są pustoszone przez inflację”), ani z faktu, że wzrost PKB automatycznie oznacza wzrost dochodów. Nierównomierny rozkład dochodów jest zupełnie inną sprawą, z czym PKB nie ma nic wspólnego.

[srodtytul]Perspektywa ekspertów spoza ekonomii[/srodtytul]

Kilkakrotnie zdarzyło mi się usłyszeć w trakcie publicznych debat z ust wybitnych specjalistów w swoich dziedzinach (prawo, nauki techniczne) opinię, że wzrost PKB w Polsce wynika ze zwyżek na giełdzie. Dla ekonomisty jest to oczywisty nonsens. Głoszenie takich opinii jest efektem kreowania mitów na temat PKB przez pseudoekspertów. Przyznam, że nigdy nie ośmieliłbym się autorytatywnie wypowiadać na temat prawa czy nauk technicznych właśnie dlatego, by nie popełniać elementarnych błędów.

Z kolei Piotr Kuczyński, inżynier i analityk rynków finansowych, napisał na swoim blogu (bankier.pl), że „za 40 proc. PKB w USA odpowiada sektor finansowy”. W rzeczywistości wkład sektora bankowego i ubezpieczeniowego do amerykańskiego PKB w 2009 roku wyniósł zaledwie 8,3?proc. Ani zyski na giełdzie, ani zyski sektora finansowego, nie tworzą nowej wartości, zatem nie mogą stanowić czy „odpowiadać” za PKB.

Nowe podejście płynące z kręgów analityków rynków finansowych to próby stosowania analizy technicznej do PKB i innych kategorii makroekonomicznych. Tutaj upatruję powstania hipotezy o podwójnym dnie (double dip) ostatniej recesji w rozwiniętej części globalnej gospodarki. Jest to koncepcja nieznana w teorii cykli koniunkturalnych. Nacisk kręgów finansowych w tej sprawie był tak duży, że szefowie największych międzynarodowych organizacji gospodarczych musieli?łagodzić nastroje zaniepokojonej opinii publicznej.

Poprawne interpretowanie informacji o PKB wymaga od osób zajmujących się komentowaniem i analizą zjawisk makroekonomicznych nieco wiedzy z teorii ekonomii. Mamy, z jednej strony, coraz więcej informacji gospodarczych, a z drugiej, coraz większe kłopoty z ich profesjonalnym przekazem i interpretacją.

Komentarze
Co martwi ministra finansów?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Komentarze
Zamrożone decyzje
Komentarze
W poszukiwaniu bezpieczeństwa
Komentarze
Polski dług znów na zielono
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Komentarze
Droższy pieniądz Trumpa?
Komentarze
Koniec darmowych obiadów