Regularna sesja w Stanach nie specjalnie była godna uwagi. Ceny wzrosły choć dość niemrawo. Indeksy podniosły się o ok. 1 proc. Lepsze od prognoz dane o zamówieniach na dobra trwałego użytku pomogły wcześniej uchronić rynek przed spadkiem, ale na późniejsze ruchy to już było zbyt mało. To była trzecia sesja wzrostu. Ten niewielkie zmiany cen akcji kontrastowały z silną przeceną, jaka pojawiła się na rynku złota. Tu przewija się wątek dostosowania rynku do oczekiwań co do jutrzejszego wystąpienia szefa Bena Bernanke. Coraz więcej osób zakłada, że nie będzie ono równie przełomowe, jak te sprzed roku.
W Stanach wiadomością dnia jest odejście Steva Jobsa. Jobs nie będzie już szefem Apple, za co ponownie odpowiadają czynniki zdrowotne. Informacja pojawiła się już po zakończeniu notowań w ranach regularnej sesji, ale od czego są notowania posesyjne. Na krótko zostały wstrzymane, a później ruszyły, by ukazać przecenę o ok. 6 proc. Reakcja akcjonariuszy jest raczej wyważona. W najbliższym czasie ta decyzja niewiele zmieni. Praca wre, a projekty już rozpoczęte dojrzewają do swoich czasów. Rezygnacja Jobs ma znaczenie dla spółki w długim terminie. Wiele zależy od tego, ile zdołał przekazać. Niemniej bez Jobsa to już nie będzie to samo. Na razie będzie on utrzymywał stały kontakt z firmą – nadal zasiada w zarządzie.
Lotos wypracował w II kw. 253 mln złotych, ale analitycy oczekiwali, że będzie to 310 mln złotych. W przypadku wyniku PZU tu sytuacja jest odwrotna. Spółka zyskała w II kw. 762 mln złotych, choć oczekiwano od niej 667 mln złotych. W obu wypadkach zmiany nie są aż tak wielkie, by znacząco miały wpłynąć na wyceny spółek. Przeważać będzie czynnik ogólnorynkowy.
Wczoraj po raz drugi z rzędu po wzroście ceny się cofnęły. Problem z kontynuacją ruchu nie napawa optymizmem, ale niżej znajduje się wsparcie. Jest nim wczorajsze minimum, a później poziom konsolidacji z ostatniego piątku. Nadal możliwy jest wzrost cen i powiększenie skali korekty.