Tydzień na globalnych rynkach akcji przyniósł dynamiczne zwyżki na Wall Street i znacznie skromniejsze w innych niż USA regionach świata. Z perspektywy zakończenia doskonale widać, iż niespodzianek nie było wiele. Przy relatywnie pustym kalendarzu makro w pierwszej połowie tygodnia uwaga przesunęła się na końcowe sesje, w trakcie których na plan pierwszy wybiło się wystąpienie szefa Rezerwy Federalnej oraz odczyt, a dokładniej rewizja, dynamiki PKB w II kwartale w USA, która wedle najnowszych szacunków wyniosła 1 procent.
Przybliżenie dynamiki gospodarki było na tyle bliskie prognozie, iż całość energii rynku została skoncentrowana na słowach Bena Bernanke, który w idealny sposób schował się w klasyczny fedspeak. Dłużej obecni na rynku inwestorzy musieli przypomnieć sobie okrągłe zdania poprzedniego szefa Fed, który celował w wypowiedziach zawierających każdy możliwy scenariusz. W istocie Bernanke nie zapowiedział nowego programu skupu papierów dłużnych z rynku, ale też nie wykluczył takiego scenariusza, gdyby dane płynące z gospodarki okazały się gorsze od oczekiwań.
Doskonałym przykładem strategii obranej przez Bena Bernanke jest zdanie, iż decyzje o polityce monetarnej będą podejmowane na wrześniowym posiedzeniu Komitetu Otwartego Rynku. Większość komentatorów tłumaczących opinie szefa Fed przyjęła zdanie, jako obietnicę zmian w polityce banku centralnego. Niestety, równie dobrze można to potraktować, jako przypomnienie, że w trakcie posiedzeń FOMC zapadają decyzje kształtujące politykę monetarną a nie w trakcie wystąpień publicznych.
Z całej gamy zdań i akcentów, jakie pojawiły się w piątkowym wystąpieniu szefa Fed najważniejszym i jedynym, które będzie miało wagę w przyszłości jest uzależnienie potencjalnych działań amerykańskiego banku centralnego od napływających danych. W praktyce oznacza to, iż każdy scenariusz jest możliwy i żaden nie jest wykluczony. Psychologizując można powiedzieć, że Bernanke w modelowy sposób wymusił na rynkach przekonanie, które działało jeszcze przed wystąpieniem w Jackson Hole, iż przy słabych danych rynki mogą liczyć na pomoc Fed a przy oddaleniu recesyjnych obaw, pomoc nie będzie potrzebna.
Już w nowym tygodniu rynek będzie miał okazję skonfrontować się własnymi obawami i nadziejami za sprawą serii bardzo ważnych danych makro, które pojawią się w USA. Odczyty indeksów ISM dla przemysłu i PMI dla regionu Chicago będą walczyły o uwagę z raportami z rynku pracy, wśród których na plan pierwszy wybije się liczba miejsc pracy poza rolnictwem. Nieco emocji przyniosą również dane o przychodach i wydatkach konsumentów oraz reakcje rynku na skalę zniszczeń, jakie poczyni na wschodnim wybrzeżu USA huragan, który w momencie pisania tekstu był w drodze do Nowego Jorku.