Wyskok cen sugeruje, że doszło do przełomu. Porozumienie w kilku kwestiach to pocieszająca wiadomość, ale o przełomie nie ma mowy.

Redukcja zadłużenia Grecji u podmiotów prywatnych o 50 proc. to dobra wiadomość, choć faktycznie nie miały one wyboru. Gdyby nie uzgodniono takiej kwoty, ryzykowano by, że Grecja upadnie bez kontroli. Teraz wiadomo, że jest to niewypłacalność kontrolowana. Konieczność „dobrowolnego" darowania części długu to fasada. Po prostu bez cięcia długu finanse Grecji by się załamały. Teraz oczekuje się, że do 2020 roku relacja długu do PKB spadnie w Grecji do 120 proc. To jest oczekiwanie optymistyczne. Nie jest wykluczone, że aby zostało ono spełnione, potrzebna będzie także redukcja długu posiadanego przez podmioty publiczne. Czyli wychodzi na to, że obecnie przekazywana pomoc Grecji już na starcie jest obarczona znacznym ryzykiem, iż nie zostanie zwrócona. Istnieje także wiele wątpliwości, czy propozycja częściowego ubezpieczenia długu krajów zagrożonych w ramach wsparcia EFSF będzie skuteczna, gdyż opiera się na założeniu, że ten dług będzie na rynku przedmiotem zainteresowania, co wcale nie jest pewne, gdyby sytuacja danego kraju się zaostrzyła. Konieczność dokapitalizowania banków jest zrozumiała, ale wymaga właśnie kapitału, którego przecież nie ma w nadmiarze, a nie tylko europejskie banki o niego walczą.

Czy zwyżki są więc uzasadnione? To nie ma nic do rzeczy. Rynek zareagował pozytywnie i to się liczy. Być może ten wzrost szybko się skończy, ale na razie występuje i trzeba to zaakceptować. Porozumienie nie rozwiązuje wszystkich problemów, a więc nadmierny optymizm nie jest wskazany. Kryzys w Europie się nie zakończył. Poznaliśmy kilka liczb, ale kilka innych jest nadal nieznanych, nie wspominając o rozwiązaniach technicznych, o których w ogóle nie było mowy.

Wczoraj ceny wzrosły w pobliże poziomu 2450 pkt. Pokonanie szczytu z 31 sierpnia zmieni średnioterminowe nastawienie na pozytywne. Warunkiem, by obowiązywało ono dłużej, jest zakończenie sesji nad 2450 pkt.