Polska – Rosja. Do przerwy 0:1

„Chcemy sprywatyzować spółki chemiczne do 2013 r. Sprzedaż przez giełdę wydaje się optymalnym rozwiązaniem, ale oczywiście cena musi być atrakcyjna" – deklaruje Ministerstwo Skarbu. MSP podtrzymuje, że do końca wakacji czeka na ogłoszenie wezwań przez potencjalnych zainteresowanych na pozostałe spółki chemiczne z portfela. Chodzi m. in. o Ciech (kontroluje 38,7 proc. akcji) i Zakłady Azotowe Puławy (50,6 proc.).

Aktualizacja: 18.02.2017 13:29 Publikacja: 18.05.2012 03:21

Dariusz Jarosz, prezes Martis Consulting

Dariusz Jarosz, prezes Martis Consulting

Foto: GG Parkiet

Na razie na apel Ministerstwa Skarbu poszukującego od kilku lat kupców na polskie firmy chemiczne odpowiedział rosyjski koncern Acron, który zaoferował 1,5 mld zł za 66 proc. tarnowskich Azotów. Sam resort posiada 32 proc. akcji Tarnowa, drugie tyle należy do kilku funduszy emerytalnych, a reszta znajduje się w rękach drobniejszych akcjonariuszy.

Z punktu widzenia Rosjan zakup Tarnowa, który umożliwiłby koncernowi wejście na rynki Unii Europejskiej, to bardzo rozsądny ruch. Acron ma też kapitał na rozwój oraz dostęp do surowców, w tym m.in. amoniaku, fosforu i potasu. Ewentualną synergię widać jak na dłoni. Co prawda zaproponowana przez Rosjan cena, mimo że wyższa od rynkowej, nie jest na tyle atrakcyjna, by MSP i OFE zdecydowały się na  sprzedaż akcji, ale nie można  wykluczyć, że w ostateczności zostanie podwyższona. Nie można wykluczyć także kontrwezwania. Co prawda prezes Tarnowa deklaruje, że grupa może się rozwijać sama, bez zewnętrznego inwestora i sama może konsolidować polską chemię, to z wypowiedzi największych akcjonariuszy, w tym MSP, wynika, że jeśli ktoś zaproponuje godziwą premię, to nic nie stoi na przeszkodzie, aby akcje sprzedać. Czy na pewno?

Pakiety kontrolne największych firm chemicznych pozostające w rękach Skarbu Państwa powinny trafić w ręce polskich inwestorów

Czy w polskim interesie jest wyzbywanie się kontroli nad  sektorem chemicznym za „dobrą" cenę? Czy nie powinno mieć dla nas żadnego znaczenia, skąd pochodzi kapitał i jakie interesy reprezentuje? Czy zachowanie kontroli nad polską chemią nie powinno być priorytetem polityki zapewniającej długofalowe bezpieczeństwo żywnościowe kraju? Jakie będą skutki przejęcia dla firm kooperujących (w tym dla głównego dostarczyciela dla chemii gazu – PGNiG) oraz planów uruchomienia wydobycia gazu łupkowego w Polsce? Czy przejęcia nie doprowadzą do przeniesienia produkcji za wschodnią granicę, gdzie nie obowiązują żadne limity i ograniczenia CO2 podrażające produkcję w kraju?

Jakoś nie widzę klarownych odpowiedzi rządu na te podstawowe dla rodzimych firm i polskiej racji stanu pytania. Nie do końca podzielam zdanie byłego ministra skarbu Aleksandra Grada, który doprowadził do konsolidacji komplementarnych firm chemicznych wokół Tarnowa, czyli Polic i Kędzierzyna, twierdząc – „mamy ambitne plany dotyczące wydobycia gazu łupkowego, a sektor chemiczny jest głównym konsumentem tego surowca, dlatego uważam, że centra decyzyjne po prywatyzacji powinny pozostać w Polsce, abstrahując od źródła pochodzenia kapitału". Jak pokazują ostanie kryzysowe doświadczenia m.in. w sektorze bankowym, źródła pochodzenia kapitału mają jednak kolosalne znaczenie, co dobitnie podkreśla znany „liberał" Jan Krzysztof Bielecki.

Nie mam żadnych uprzedzeń do rosyjskiego kapitału i rosyjskich biznesmenów. Cenię Rosjan i uważam, że mentalnie i kulturowo są nam bardzo bliscy. Nie mogę tylko zrozumieć, dlaczego za rosyjski gaz płacimy najdrożej w Europie i dzięki czyjej polityce jesteśmy w tak „specjalny" sposób traktowani. Nie da się osiągać zaufania i synergii w biznesie, jeśli ceny eksportowanych surowców są instrumentem polityki zagranicznej jednego kraju i ich wahania od tej polityki zależą.

Proces prywatyzacji polskiej chemii z pewnością powinien zostać zakończony. Firmy z wyjątkiem Ciechu mają na tyle dobry standing finansowy, że mogą z powodzeniem się rozwijać bez strategicznego inwestora. Jeśli swoją przyszłość energetyczną oprą na znacznie tańszym gazie z łupków, to mogą stać się perełkami w tej części Europy. Pakiety kontrolne największych firm chemicznych pozostające w rękach Skarbu Państwa powinny trafić w ręce polskich inwestorów, w tym OFE. Nic nie stoi na przeszkodzie, by powołać specjalny fundusz prywatyzacyjny polskiej chemii, którego udziałowcami mogłyby zostać zarówno firmy inwestycyjne, firmy kooperujące, jak i osoby fizyczne. W Polsce nie brakuje kapitału, brakuje tylko woli politycznej.

Na razie wezwanie ogłoszone przez Acron na wyraźne wezwanie resortu skarbu do ogłaszania wezwań na akcje polskich firm chemicznych traktuję jako mały prztyczek, czyli 0-1 dla Rosjan w rozgrywce o kontrolę na tym sektorem w Polsce. Mam nadzieję, że po zakończonym meczu nie będziemy śpiewać „Nic się nie stało. Polacy, nic się nie stało".

Komentarze
Zamrożone decyzje
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Komentarze
Co martwi ministra finansów?
Komentarze
W poszukiwaniu bezpieczeństwa
Komentarze
Polski dług znów na zielono
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Komentarze
Droższy pieniądz Trumpa?
Komentarze
Koniec darmowych obiadów