W południe rynek kreślił zwyczajową konsolidację, z której po jakimś czasie wybił się w górę. W końcowej części notowań wybicie to zostało zanegowane przez spadek ceny kontraktów pod poziom minimum południowego trendu bocznego. Nie wywołało to jednak poważniejszych reperkusji.

Zwyżka, jaka miała miejsce wczoraj, obciążona była kilkoma cechami, które nie mogą się podobać tym, którzy liczą na bardziej trwałą tendencję wzrostową. Problemem była aktywność. Ponownie był to dzień, gdy obrót nie oszałamiał. Do tego był skupiony na dwóch spółkach, które samodzielnie odpowiadały za połowę aktywności. Tymi spółkami były KGH i PEO. Tu dochodzimy do drugiego czynnika, który nie wspierał trwałości tendencji. To właśnie te dwie wymienione spółki odpowiadały za większość wzrostu indeksu WIG20. Pozostałe papiery nie wykazywały podobnej chęci do ruchu w górę. Na dwóch spółkach się trwałego wzrostu nie zrobi.

Dochodził jeszcze aspekt techniczny. Wspomniane wybicie z południowej konsolidacji miało miejsce po długim okresie praktycznego bezruchu, a do tego nie było imponujące. Ceny zdołały wzrosnąć o ok. 10 pkt, po czym wróciły do poziomu konsolidacji. Ta południowa konsolidacja po wybiciu cen w górę była wsparciem. Jak się okazało, jego siła jest dyskusyjna, co pokazał końcowy spadek, który sprowadził ceny pod poziom tego wsparcia.

Ostatnie dwa dni są odreagowaniem poniedziałkowej przeceny. Jako odreagowanie nie rozbudzają nadziei na nic poważnego. Nadal obowiązuje nastawienie negatywne. Straciłoby ono rację bytu, gdyby ceny pokonały poziom 2180 pkt. Wspomniane wyżej czynniki nie wskazują na to, że taka sytuacja wkrótce będzie miała miejsce. W związku z tym po tej korekcie należy oczekiwać spadku w okolicę minimum z wtorku. Nie jest też wykluczone, że to minimum będzie zbyt słabym wsparciem, a ceny zbliżą się do okolicy 2000 pkt.