Dominującym obecnie tematem w komentarzach dotyczących międzynarodowych rynków finansowych jest obawa inwestorów o długoterminową wypłacalność części państw strefy euro. W tle problemu nadmiernego zadłużenia państw południa Starego Kontynentu możemy zaobserwować jednak i inne niepokojące zjawisko.
Od niemal dwóch miesięcy ceny ropy naftowej idą w górę w szybkim tempie. W zaledwie osiem tygodni cena baryłki ropy Brent wzrosła o ponad 30 proc., osiągając 3,5-miesięczne maksimum. Co zatem sprawia, że pomimo sprzyjającego spadkom notowań spowolnienia gospodarczego w największych państwach świata i wysokiej niepewności związanej z wciąż nierozwiązaną sytuacją w eurolandzie cena ropy pozostaje w przyspieszonym trendzie wzrostowym?
Na wycenę ropy, jako aktywa z grupy commodities, wpływ ma szereg czynników, zaczynając od „twardych" danych liczbowych dotyczących m.in. popytu, wydobycia czy zapasów, poprzez globalną sytuację polityczną, na czynnikach losowych w postaci warunków atmosferycznych kończąc. Część analiz rynku ropy wskazuje jako główne źródło dynamicznego wzrostu notowań możliwość wystąpienia zaburzeń po stronie podaży w związku z napięciem politycznym na Bliskim Wschodzie i krajach Afryki Północnej oraz strajkiem pracowników norweskich platform wiertniczych. Z pewnością zbyt dużym uproszczeniem byłoby tłumaczenie silnego wzrostu cen ropy napięciem politycznym pomiędzy Iranem a Izraelem, mimo że odnotowany w lipcu nieznaczny spadek wydobycia przez kraje OPEC do 31,2 mln baryłek dziennie wynikał przede wszystkim z amerykańskich sankcji nałożonych na Teheran. Warto jednak zwrócić uwagę, że uwarunkowania makroekonomiczne, które w dłuższym terminie w najsilniejszy sposób kształtują cenę surowców, powinny obecnie sprzyjać spadkom notowań ropy. Co jednak zaskakujące, jej notowania rosną pomimo słabych danych gospodarczych napływających z Chin, Stanów Zjednoczonych i Europy – tj. głównych konsumentów ropy naftowej – oraz znaczącej obniżki prognozy popytu na 2013 rok o ponad 0,2 mb/d, do 0,8 mb/d dokonanej przez Międzynarodową Agencję Energii (EIA). Wzrost cen może dziwić tym bardziej, że przedstawiciele EIA podkreślali gotowość utrzymania dotychczasowego poziomu wydobycia przez państwa z kartelu OPEC. Mimo że na ostatnim szczycie państw OPEC w czerwcu 2012 r. uzgodniono utrzymanie wydobycia na poziomie 30 mb/d, to w praktyce limit ten jest przekraczany od wielu miesięcy. Wobec tych informacji dynamiczny wzrost cen ropy naftowej w ostatnich tygodniach rodzi podejrzenie, że notowania w większym niż dotychczas stopniu determinowane są przez kapitał spekulacyjny. Potwierdzeniem tej tezy są dane o liczbie otwartych kontraktów spekulacyjnych na ropę naftową. Na początku sierpnia osiągnęły one niemal analogicznie do cen ropy naftowej dziesięciotygodniowe maksimum. Niewykluczone zatem, że mamy do czynienia z sytuacją podobną do tej z I połowy bieżącego roku, kiedy w I kwartale notowania ropy naftowej Brent krótkotrwale wzrosły do około 130 USD/baryłkę pierwotnie napędzane obawami o ograniczenia w podaży, by w kolejnym kwartale zniżkować o ponad 30 proc., do około 90 USD/baryłkę.
Utrzymanie wysokich cen ropy naftowej w dłuższym terminie paradoksalnie nie jest sprzyjające dla państw producentów. Wysokie poziomy zwiększają bowiem ryzyko silniejszego spowolnienia gospodarczego, a w konsekwencji głębszego spadku popytu w średnim horyzoncie. Nie dziwi zatem możliwość uruchomienia rezerw strategicznych czy gotowość utrzymania przez Arabię Saudyjską, największego producenta OPEC, wysokiego poziomu wydobycia. Z podobnych względów pozostałe państwa kartelu nie będą chętne do znaczącego zmniejszania podaży surowca, mimo że w II kwartale odnotowano światową nadpodaż ropy naftowej.
Analizując wystromienie krzywej terminowej kontraktów na ropę Brent w ostatnich tygodniach, widać wyraźnie, że obawy o dostawę surowca koncentrują się na najbliższych trzech miesiącach. Kontrakty na dostawę ropy Brent w dłuższym terminie są natomiast o kilka procent tańsze od cen bieżących. O ile w najbliższych tygodniach wiele zależeć będzie od wewnętrznej sytuacji Egiptu, będącego operatorem tranzytowego Kanału Sueskiego, oraz napięć na linii Iran – Izrael, to w mojej ocenie w średnim terminie możliwy jest powrót cen ropy Brent w okolice niewiele powyżej 100 USD/baryłkę. Tym bardziej że brak zdolności strefy euro do szybkiego opanowania kryzysu fiskalnego i nasilające się spowolnienie gospodarcze na świecie tworzą korzystne warunki do spadku cen ropy naftowej. Czynnikiem ryzyka dla tej prognozy, poza możliwością eskalacji konfliktu zbrojnego na Bliskim Wschodzie, będzie również możliwość zwiększenia globalnej nadpłynności w sektorze finansowym poprzez trzecią rundę ilościowego luzowania w Stanach Zjednoczonych. Czynnikiem sprzyjającym podwyższonej zmienności notowań będzie zaś sezon huraganowych wiatrów w rejonie Zatoki Meksykańskiej. Ich występowanie należy jednak do zdarzeń losowych.