Nadszedł czas inwestycji w akcje

Rozmowa z Jarosławem Kowalczukiem, prezesem Domu Inwestycyjnego BRE Banku.

Aktualizacja: 12.02.2017 18:08 Publikacja: 17.09.2012 10:51

Jarosław Kowalczuk, prezes Domu Inwestycyjnego BRE Banku fot. R. Guz

Jarosław Kowalczuk, prezes Domu Inwestycyjnego BRE Banku fot. R. Guz

Foto: Archiwum

Właśnie mijają cztery lata od upadku jednego z symboli amerykańskiego rynku finansowego, banku inwestycyjnego Lehman Brothers. Jak zmienił się rynek w tym czasie? Czy politycy i przedstawiciele banków centralnych wyciągnęli wnioski z tego wydarzenia, czy też należy się spodziewać nowego Lehmana, który wstrząśnie rynkami?

Nie można wykluczyć kolejnych problemów instytucji finansowych w przyszłości. Trzeba jednak pamiętać, że okoliczności tamtych zdarzeń były zdecydowanie inne. Konsument nie jest już tak zadłużony jak w okresie poprzedniego kryzysu, instytucje finansowe ograniczyły działalność generującą wysokie ryzyko oraz poprawiły swoją bazę kapitałową. W sferze regulacyjnej doszło do istotnej zmiany – zasady funkcjonowania instytucji finansowych są zdecydowanie bardziej restrykcyjne. Ostatnie wydarzenia pokazały też determinację rządów w zapobieganiu sytuacji kryzysowych, co w moim przekonaniu dodatkowo ogranicza ryzyko powtórki scenariusza upadku Lehman Brothers.

Prognozy gospodarcze, szczególnie dla Polski, nie napawają jednak optymizmem. Czego więc możemy się spodziewać w najbliższym czasie?

Próbując ocenić prawdopodobny rozwój zdarzeń w polskiej ekonomii i innych gospodarkach europejskich trzeba przyznać, że tak zwane momentum dla naszego rynku nie jest najlepsze. Prawdopodobnie czeka nas kilka najbliższych kwartałów z istotnie niższą dynamiką PKB. Nie można wykluczyć odczytów zbliżających się coraz bardziej do poziomu 1 proc. wzrostu PKB, który możemy odnotować w IV kwartale tego roku. Kluczowe dla zachowania rynków kapitałowych będzie jednak to, co może się zdarzyć w największych gospodarkach europejskich. W tym kontekście ostatnie, w końcu zdecydowane, działania banków centralnych oraz międzynarodowych instytucji finansowych zwiększają istotnie prawdopodobieństwo ożywienia w Europie.

W czwartek Komitet Otwartego Rynku Rezerwy Federalnej uruchomił nowy program stymulowania gospodarki. Co miesiąc będzie skupować MSB, czyli instrumenty finansowe powiązane z rynkiem hipotecznym, warte 40 mld dolarów. Do tego do końca roku będzie realizował operację Twist. Czy to jest remedium na całe zło?

Już od kilku miesięcy namawiamy naszych klientów do podjęcia większego ryzyka i wzrostu zaangażowania w akcjach. Okres wakacyjny i ostatnie tygodnie potwierdzają słuszność naszej strategii. Zapowiedzi luzowania polityki monetarnej i gigantycznych programów infrastrukturalnych w Chinach oraz kolejne spektakularne odsłony QE w Stanach Zjednoczonych dodatkowo wspierają prawdopodobieństwo ożywienia w gospodarkach oraz nasze podejście do oczekiwanego zachowania się rynków. W kontekście ostatnich wydarzeń związanych z decyzjami władz monetarnych w USA należy też pamiętać, że trochę inne cele realizuje Europejski Bank Centralny, a inne Fed. EBC swoją nielimitowaną stymulacją monetarną ma obniżyć koszty finansowania rządów; Fed natomiast zwiększając płynność, ma konkretne cele ekonomiczne, takie jak obniżka bezrobocia itp. W krótkim okresie będziemy obserwowali jednak sytuację pogarszających się wyników spółek i wzrostu apetytu na ryzyko. Pytanie, co przeważy? Czy powinniśmy oczekiwać trwałej tendencji spadkowej? My podtrzymujemy nasze stanowisko co do zachowania rynków w dłuższym terminie i oczekujemy dalszych decyzji inwestorów o zwiększeniu ekspozycji na ryzyko oraz preferowanie inwestycji w akcje zamiast inwestycji w instrumenty dłużne. Środowisko permanentnie (co potwierdzono wielokrotnie) niskich stóp procentowych przy spadku oczekiwanej premii za ryzyko doprowadzi naszym zdaniem do wzrostu alokacji w akcje. W tym kontekście nie można też wykluczyć, że stymulacja monetarna, chociaż zgodnie z zapowiedziami prowadzona jednocześnie ze sterylizacją rynku może prowadzić do pojawienia się oczekiwań inflacyjnych, co dodatkowo będzie sprzyjać inwestycjom w akcje i surowce. Beneficjentem tej zmiany będzie również polski rynek.

Na które więc spółki warto postawić? Ostatnie statystyki potwierdzają, że inwestorzy, nawet jeśli inwestują w akcje, wybierają papiery największych firm, które są najpłynniejsze, zapominając o mniejszych i średnich.

W przypadku realizacji naszego pozytywnego scenariusza dla rynków akcji w pierwszej kolejności należy oczekiwać wzrostu kursów akcji spółek z ekspozycją na globalne ożywienie, w tym w szczególności spółek surowcowych oraz spółek przemysłowych, eksporterów do największych gospodarek europejskich. W dalszej kolejności zareagują spółki późnocykliczne, takie jak media. Z uwagi na ciągle duże ryzyko realizacji innego scenariusza inwestorzy będą wybierali spółki najbardziej płynne, tak aby w przypadku negatywnego zaskoczenia możliwie szybko zmniejszyć ekspozycję na ryzyko. Spółki małe i średnie dołączą do wzrostu wtedy, gdy pozytywny cykl koniunkturalny zostanie potwierdzony, ale to właśnie one pozwolą inwestorom uzyskać największe zwroty.

Wspomniał pan o próbie sił. Z jednej strony mamy hamującą polską gospodarkę, a z drugiej stymulujące działania banków centralnych? Czy inwestorzy powinni więc czekać na potwierdzenie konkretnego scenariusza?

Nie jest tajemnicą, że obecne trudności rynków kapitałowych nie są efektem braku wolnych środków, tylko negatywnego sentymentu i ciągle niskiego apetytu na ryzyko. Wielu inwestorów pozostaje z niewielką alokacją w akcje lub całkowicie poza rynkiem. Moim zdaniem przy tak dużym „niedoważeniu" inwestorzy coraz częściej będą podejmowali decyzje o zwiększeniu zaangażowania w akcje, nie czekając na jednoznaczne potwierdzenie ożywienia w gospodarkach.

Jak pan, jako przedstawiciel jednego z największych domów maklerskich, ocenia sytuację branży? Brokerzy narzekają, że ten rok jest wyjątkowo ciężki dla sektora.

Zgadza się. Pierwsza połowa roku była dość trudna dla branży. Pierwsze miesiące drugiego półrocza nie przyniosły niestety poprawy, a mógłbym zaryzykować twierdzenie, że w niektórych obszarach naszej działalności obserwujemy dalszą erozję. Liczę na wzrost aktywności inwestorów w kolejnych miesiącach na rynku giełdowym, będący efektem poprawy klimatu inwestycyjnego i wzrostu apetytu na ryzyko. Na transakcje na rynku pierwotnym musimy jeszcze poczekać.

Przed domami maklerskimi, a także samą GPW wielkie wyzwanie – 2 listopada rusza nowy system transakcyjny UTP. Co po jego wprowadzeniu zmieni się na naszym rynku?

Przygotowywany do implementacji system giełdowy przyniesie wiele pozytywnych zmian. Jest to zupełnie nowe rozwiązanie technologiczne, co będzie miało znaczenie dla szybkości, wydajności oraz bezpieczeństwa obrotu. W warstwie funkcjonalnej pojawi się wiele nowych możliwości, które pozwolą na realizację przez inwestorów nowych rodzajów aktywności, w tym handlu automatycznego wykorzystującego różnorodne strategie inwestycyjne. Nowe możliwości systemowe wsparte wprowadzeniem rozwiązań stymulujących obrót i motywujących aktywnych inwestorów wpłyną pozytywnie na wolumeny obrotu.

Czy jednak inwestorzy coraz częściej nie wybierają rynków, na których panuje większa zmienność i gdzie można korzystać z lewarów. Dużą popularnością wśród graczy cieszą się np. platformy foreksowe.

Nie obserwujemy exodusu inwestorów z rynku kapitałowego na rynek forex. Przygotowując ofertę obejmującą instrumenty rynku walutowego należy moim zdaniem poszukiwać inwestorów wśród tych, którzy na tym rynku już działają, podejmując jednocześnie rozsądne działania w stosunku do posiadanych klientów operujących na rynku giełdowym. Edukacja i wsparcie decyzji to elementy kluczowe, jeśli poważnie myślimy o wprowadzaniu do oferty usług obejmujących rynek walutowy w domu maklerskim prowadzącym szeroką działalność operacyjną.

[email protected]

CV

Jarosław Kowalczuk jest absolwentem Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie. Posiada licencję maklerską z nr 98. Karierę zawodową zaczynał w BM BRE Brokers. W latach 1991–1999 pracował kolejno na stanowisku maklera, naczelnika Wydziału Rynku Wtórnego oraz dyrektora ds. sprzedaży. Od czasu przeniesienia w 1998 r. działalności maklerskiej do wyodrębnionej spółki pełnił funkcję wiceprezesa, a od 2002 r. jest prezesem DI BRE Banku. To obecnie jeden z największych graczy na rynku.

Komentarze
Co martwi ministra finansów?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Komentarze
Zamrożone decyzje
Komentarze
W poszukiwaniu bezpieczeństwa
Komentarze
Polski dług znów na zielono
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Komentarze
Droższy pieniądz Trumpa?
Komentarze
Koniec darmowych obiadów