Jako że był to początek tygodnia, trudno było zakładać, że właśnie tego dnia dojdzie do znaczących ruchów. Zmienność wyniosła tyle co zwykle. Poziom aktywności był za to nieco większy od zwyczajowej poniedziałkowej mizerii. Niemniej, gdy ceny nie poddały się znaczącej zmianie, ten fakt nie ma większego znaczenia. Obrót zwykle potwierdza jakiś ruch, a ten wczorajszy raczej potwierdza bezruch.
Przedpołudnie było umiarkowanie optymistyczne, ale w południe ceny przestały rosnąć. W drugiej połowie dnia nastroje powoli się psuły. Doszło do spadku pod poziom porannych doków. Jednak podaż nie była na tyle silna, by sprowadzić ceny pod minimum z ubiegłego tygodnia. Nic nie stoi na przeszkodzie, by taki spadek pojawił się w najbliższym czasie. Mamy w końcu do czynienia z korektą spadkową, a więc w krótkim terminie podaż ma możliwość wygrania kilku dodatkowych punktów.
Ewentualne pojawienie się cen pod ubiegłotygodniowym minimum będzie miało swoje konsekwencje techniczne. Pojawi się wtedy podstawa do obniżenia poziomu sygnalnego dla ewentualnego powrotu do nastawienia pozytywnego. Obecnie taka zmiana nastawienia byłaby możliwa po wyjściu cen na nowe rekordy trendu wzrostowego. Gdyby jednak ceny spadły pod 2569 pkt, sygnałem do zmiany nastawienia na pozytywne byłoby już pokonanie lokalnego szczytu na poziomie 2615 pkt.