Wydaje się, że w najbliższych miesiącach istotna dla rynku będzie relatywnie lepsza kondycja gospodarcza rynków rozwiniętych wobec wschodzących. Efektem będzie niższy popyt na surowce: gospodarki rozwinięte są bardziej efektywne, w mniejszym stopniu oparte o przetwórstwo niskiego poziomu.

Tezę tę potwierdza ciągnąca się od wielu miesięcy słabość rynku metali przemysłowych, które od początku roku staniały o kilkanaście procent. Także miniony tydzień nie był dla nich najlepszy. Ceny miedzi w Londynie spadły o 0,4 proc., aluminium o 1 proc., a niklu o 0,7 proc. Niewielkie odreagowanie zanotowały ołów, cynk i cyna. Z punktu widzenia podaży najlepsze perspektywy ma, jak się zdaje, miedź, a to dzięki przeciągającemu się zamknięciu kopalni Grasberg w Indonezji.

Coraz słabiej wyglądają metale szlachetne, które wobec zbliżającego się końca QE nie cieszą się powodzeniem wśród inwestorów. Nie sprzyja im także brak zagrożenia inflacją, biją w nie natomiast rosnące stopy procentowe. Złoto straciło prawie 5 proc., po tym jak testowało obroniony poziom 1200 USD/oz. Srebro staniało o 2,2 proc., platyna o 3,4 proc.

Drożała ropa naftowa, przy czym szybciej amerykańska WTI. Dzięki temu różnica wobec ropy Brent spadła do poziomu najniższego od półtora roku. Szybszy wzrost ceny WTI związany był z zagrożeniem podaży powodzią na polach roponośnych w Kanadzie.