Jeśli tak, to Brett King, autor książki „Bank 3.0", ma dla was wspaniałą wiadomość: takie banki są skazane na wyginięcie. Ich miejsce zajmą instytucje, które nie będą zawracały klientom głowy tym, co ich nie interesuje. Ściśle rzecz biorąc, z perspektywy klienta banki w dzisiejszym znaczeniu tego słowa w ogóle przestaną istnieć. Zostaną tylko usługi bankowe, z których będzie można korzystać na wiele rozmaitych sposobów, w dowolnym miejscu i czasie. Innymi słowy, spełni się marzenie Billa Gatesa, który jakiś czas temu stwierdził, że potrzeba nam bankowości, a nie banków.
Brett King w „Bank 3.0" instruuje banki, jak sprostać oczekiwaniom klientów hiperpołączonych: nieustannie podłączonych do Internetu dzięki urządzeniom mobilnym, którzy nie zamierzają tracić czasu na wizyty w placówkach bankowych, wypełnianie formularzy, a nawet spotkania z doradcami finansowymi. Książka ma więc formę podręcznika – z licznymi przykładami i studiami przypadków – adresowanego głównie do pracowników sektora bankowego. Ale laik też nie pożałuje lektury. Dowie się m.in., że biorąc pod uwagę dostępne dziś technologie, zdecydowanie za mało od swojego banku wymaga.
Chyba że w swoim rewolucyjnym zapale, wyczuwalnym w stylu pisania, King przecenia tempo zmian, jakie zachodzą w sektorze finansowym. Poprzedni przełom w bankowości wieszczył zaledwie trzy lata temu, w książce „Bank 2.0". Czy od tego czasu zdarzyło się coś, co uprawniałoby do przepowiadania nowej ery? Można w to wątpić. Klientami banków są przecież ludzie, z ich nawykami i wadami. To hamuje zmiany. Na przykład to, że technologia daje nam coraz większe możliwości porównywania oferty konkurencyjnych instytucji finansowych, nie oznacza, że je wykorzystujemy. King czasami zdaje się o tym zapominać, tak jak o starzeniu się społeczeństw. Ma natomiast irytującą manierę zarzucania czytelnika liczbami, które niekiedy niewiele wnoszą (Przykład: „Według danych Mortgagebot w 2010 r. 88 proc. składających online wniosek o kredyt hipoteczny miało od 19 do 59 lat". A niby w jakim wieku mieliby być ludzie zabiegający o kredyt hipoteczny?), oraz sugerowania mu, że jest dinozaurem, jeśli np. nie korzysta z Facebooka. Ale prorokowi ten mentorski ton można chyba wybaczyć.