Z ich perspektywy jest to świetna informacja. Detal płaci bowiem największe prowizje. Aktywny inwestor indywidualny jest więc na wagę złota. Stąd też w ostatnim czasie wysyp promocji u brokerów. Oprocentowanie lokat jest na niskim poziomie, fundusze obligacji skarbowych nie gwarantują już ponadprzeciętnych stóp zwrotu.
Czytaj i komentuj na blogu
Co więc szkodzi zwykłemu Kowalskiemu (zbieżność nazwisk przypadkowa) zainteresować się giełdę – nawet jeśli nie wie jak obracać akcjami. Dookoła przecież tyle przykładów, że na GPW można zarobić. Stopy zwrotu średnich i małych spółek mogą robić wrażenie. mWIG40 zyskał od początku stycznia ponad 20 proc. sWIG80 urósł o prawie 22 proc. To średnia rynku, a przecież nie trudno znaleźć spółki które w jeszcze krótszym okresie dały zarobić jeszcze więcej. Jeśli dodatkowo okaże się, że sąsiad dzięki udanym inwestycjom zarobił na wymarzone wakacje bądź też właśnie zmienia samochód na lepszy to Kowalski nie może być gorszy. Rusza na podbój parkietu. A co... każdy przecież może być rekinem giełdowym.
Historia pokazuje jednak, że kiedy Kowalski wchodzi na rynek dziwnym trafem koniunktura zaczyna się psuć. A bo to spółki rozczarowują wynikami, a to banki centralne znowu majstrują przy polityce monetarnej. Jak pech to pech. Niewykluczone, że w tym roku będziemy przerabiać ten sam scenariusz. Ostatnio giełdy postraszyła Syria. Przed nami rozstrzygnięcia w sprawie OFE, które z pewnością odbiją się szerokim echem na warszawskim rynku. Kowalskiemu zawsze wiatr wieje w oczy. Dla bardziej doświadczonych traderów jest on jednak źródłem cennej informacji. Kiedy już nawet taksówkarz bądź też pani z osiedlowego sklepu mówią, że inwestują na giełdzie czas wycofać się z rynku. Kowalski to bowiem najlepszy wskaźnik wyprzedzający.