W siedzibie GPW odbyło się dziś spotkanie, w trakcie którego zaprezentowany został nowy program telewizyjny, którego zadaniem będzie przybliżenie Polakom giełdy. Skarb Państwa promuje ideę akcjonariatu obywatelskiego, gdyż niebawem uruchomi kilka dużych ofert publicznych. W kolejce do prywatyzacji czekają chociażby Energa i PKP Cargo. Wybór momentu nie powinien zatem dziwić. Rząd będzie atakował Polaków przekazami zachęcającymi do wzięcia udziału w planowanych ofertach. Wszak część papierów adresowana będzie właśnie do inwestorów indywidualnych, a nie wiadomo, czy OFE będą brały udział w prywatyzacyjnych  IPO równie chętnie, co w przeszłości.

Czytaj i komentuj na blogu

Trudno niestety nie odnieść wrażania, że politycy popadli w jakiegoś rodzaju schizofrenię. Nie tak dawno, bo na początku września, premier Donald Tusk nazwał działalność OFE „ryzykowną grą na giełdzie". W ten sposób uzasadniał proponowane zmiany w systemie emerytalnym. Jego wypowiedź miała z pewnością przekonać Polaków, że skoro zostanie im pozostawiony wybór, to nie warto „budować przyszłości swojej emerytury na tej ryzykownej grze" i zdecydować się na ZUS. Zapomniał jednak dodać, że aktywami OFE zarządzają osoby odpowiednio do tego przygotowane i posiadające niezbędną wiedzę, której niestety zwykłemu Kowalskiemu zwykle brakuje.

Z drugiej strony rządzący promują ideę akcjonariatu obywatelskiego i namawiają Polaków do udziału w ofertach publicznych. Zachęcają zatem do "ryzykownej gry" osoby, które nierzadko mają bardzo okrojoną wiedzę o giełdzie i rządzących nią mechanizmach. O tym, że tak jest, świadczą odbierane przez nas często telefony od zaniepokojonych inwestorów, którzy u dziennikarzy próbują szukać nie tylko informacji, ale nawet rady, co zrobić z nieudaną inwestycją. Zgodnie z przepisami nie możemy udzielać im tego typu rad. Możemy jedynie udzielać informacji, które zostały opublikowane wcześniej. Dość regularnie kontaktuje się ze mną inwestor, który potrafi zapytać o termin publikacji sprawozdania finansowego danej spółki lub o wyniki, które pojawiły się w poprzednim raporcie okresowym. Inny inwestor czuł się oszukany, gdy został namówiony do kupna papierów spółki, w której trwał skup akcji własnych. Problem w tym, że następnego dnia papiery tej firmy potaniały, a on całą winę zrzucił właśnie na skup, bo z telewizji dowiedział się, że takowy jest prowadzony. W trakcie rozmowy próbowałam mu wytłumaczyć, że skupy wprowadzane są po to, żeby ratować kurs. Obawiam się jednak, że moje argumenty do niego nie trafiły, gdyż spadek ceny akcji odczuł boleśnie w swoim portfelu. Inny inwestor był akcjonariuszem spółki, która została wycofana z giełdy w związku z upadłością likwidacyjną, i próbował dowiedzieć się, w jaki sposób może odzyskać pieniądze zainwestowane w jej akcje. By nie wspomnieć jeszcze o tak powszechnych przypadkach, jak utrata prawa poboru w wypadku inwestorów, którzy przegapią termin zapisów na akcje.

Nie twierdzę wcale, że wszyscy inwestorzy mają tak ograniczoną wiedzę o giełdzie. Wielu z nich ma zapewne wiedzę znacznie przekraczającą moje kompetencje, nie mówiąc już o specjalistycznych narzędziach, do których mogą mieć dostęp. Te jaskrawe przykłady miały jedynie pokazać, że na giełdzie wciąż liczne jest grono osób, które niestety nie wiedzą zbyt wiele o jej funkcjonowaniu, a rząd niebawem będzie kusił kolejne do wejścia na ten rynek. Panie Premierze, czy Pana zdaniem, te osoby nie prowadzą „ryzykownej gry inwestycyjnej"?