Członek rad nadzorczych wielu spółek i doświadczony inwestor mówi m.in. o walce Stowarzyszenia Inwestorów Indywidualnych (SII) o interesy drobnych akcjonariuszy. Przekonuje, że czasami obrona drobnych inwestorów posuwa się za daleko, a dostosowywanie zasad funkcjonowania całego rynku do nieistotnej kapitałowo grupy udziałowców spółek publicznych byłoby błędem.
Czytaj i komentuj na blogu
Jako przykład podaje sprzeciw środowiska inwestorów indywidualnych, gdy spółkom zagranicznym notowanym na GPW pozwolono na publikację raportów włącznie w języku angielskim. Eggink przekonuje, że może nie jest najlepszym pomysłem, aby inwestor, który nie zna tego języka interesował się przedsiębiorstwami działającymi za granicą. Ciężko odmówić słuszności tej logice naturalnej selekcji.
Jak zachowują się na rynku kapitałowym polscy indywidualni gracze? Z zaprezentowanego dziś badania SII wynika, że 44 proc. dysponuje portfelem, którego wartość nie przekracza 30 tys. zł. Znajdują się w nim nie więcej niż trzy spółki (dotyczy to 43 proc. respondentów).
53 proc. drobnych graczy ocenia swoje umiejętności inwestycyjne jako „średnie", ponad 20 proc. jako „słabe". Nic dziwnego, że w 2012 r., gdy WIG zyskał 24 proc., zaledwie 38 proc. respondentów badania cokolwiek zarobiło. Średnio o 8 pkt. proc. mniej niż indeks szerokiego rynku warszawskiej giełdy.
Widać więc, że grupa, o której wspomina Eggink, choć nieistotna „kapitałowo", ma swoją wagę „ilościową". Nie najwyższe umiejętności inwestycyjne, podobnie jak chudy portfel, dotyczą bowiem większości samodzielnych giełdowych graczy. Wiele wskazuje na to, że wciąż jesteśmy młodzi (średnia wieku inwestora indywidualnego to 37 lat) i niedoświadczeni w dziedzinie inwestowania. SII ma więc o czyje interesy walczyć, nawet na wyrost. Przynajmniej do momentu kiedy nie dogonimy przeciętnych inwestorów z Niemiec, którzy średnio inwestują od 22 lat, mają po 19 spółek w portfelu i w przeciwieństwie do swoich „kolegów" z Polski biorą udział w WZA i jeżdżą na spotkania z zarządami spółek.