Wzrost cen, który miał miejsce na sesji, był istotny, ale miał też kilka ciekawych aspektów. Po pierwsze, liderami zwyżki były spółki związane z surowcami, co może mieć znaczenie dla przyszłości polskiego rynku. Po drugie, na rynku terminowym wraz ze wzrostem cen, spadała liczba kontraktów. Zatem na rynku terminowym nie było jeszcze nowego kapitału. Trzeba się więc liczyć z tym, że podaż da o sobie znać.

Przypomnę, że nastawienie wciąż jest negatywne. Poza tym, do zmiany potrzebne jest pokonanie poziomu lokalnego szczytu z 4 grudnia. Na razie to grubo ponad 100 pkt powyżej aktualnego poziomu wycen. W związku z tym warto szanować trend w średnim terminie, a ten nadal sugeruje możliwość pojawienia się spadków. Być może będzie to już kończąca fazę przecena, bo przecież indeks niżej niż 2300 pkt to z długoterminowej perspektywy zdecydowana okazja.

W środę mieliśmy przedsmak tego, co może nas czekać w ciągu najbliższych dwóch lat. Uwarunkowania rynkowe pozwalają na długoterminowy optymizm. Gdy pojawią się odpowiednie sygnały, to i przyjdzie czas się pod te uwarunkowania podpiąć. Mocniejsze zachowanie polskiego indeksu względem niemieckiego także można odczytać jako pozytyw w dłuższej perspektywie.