Po pierwsze, był to poniedziałek, który zazwyczaj jest dniem ograniczonej aktywności uczestników rynku. Po drugie, w USA rynki finansowe nie pracowały za sprawą przerwy świątecznej.

Tymczasem mamy rozpiętość wahań cen wynoszącą niemal 40 pkt. Nie ma więc powodu, by narzekać, bo mogło być znacznie gorzej. W trakcie sesji ceny początkowo rosły, później spadały, a potem ponownie rosły. Ostatecznie dzień zakończył się w pobliżu piątkowego zamknięcia. Trudno to oceniać. Wczorajsza sesja praktycznie jest sesją wewnętrzną, a więc taką, której zakres wahań znajduje się w zakresie poprzedniej sesji. Wygląda więc na to, że pozostaje nam oczekiwać na opuszczenie tak nakreślonej konsolidacji. Kierunek wybicia jest naturalnie zagadką, ale aktualne nastawienie sugeruje, że to jednak ostatecznie podaż zyska przewagę.

W trakcie sesji nie był atakowany poziom piątkowego minimum. Taki atak może się jednak pojawić, a jeśli okaże się skuteczny i ceny kontraktów zakończą jakiś dzień na nowych minimach spadków, będzie można dokonać przesunięcia poziomu sygnalnego dla ewentualnej zmiany nastawienia. Poziomem tym byłby lokalny szczyt z 13 stycznia. Pokonanie wtedy tego szczytu nosiłoby znamiona przejęcia rynku przez popyt i rozpoczęcia ruchu w kierunku górnego ograniczenia kilkuletniej konsolidacji w okolicy 2600 punktów.