W decydującej chwili, gdy kurs kontraktów wyjrzał nad piątkowy szczyt, zabrakło tych, którzy mieli przesądzić o skuteczności akcji. Zabrakło kupujących. Podnoszenie cen miało miejsce przez większość sesji. Można było przypuszczać, że akcja była dokładnie przygotowywana. Niemniej nie powiodła się, co wywołało rozczarowanie, czego przejawem była przecena, jaka pojawiła się po godzinie 15. Wprawdzie można przypominać, że mamy nastawienie negatywne i właśnie spadek cen jest ruchem, który wydaje się bardziej prawdopodobnym, ale byłoby to naciągane. Owszem, nastawienie jest negatywne, ale w średnim terminie. To nie jest czynnik odpowiedzialny za wszelkie ruchy spadkowe. Szczególnie takie, których skala wynosi 30 pkt. Tu większe znaczenie wydaje się mieć czynnik szumu.
O ile analiza wahań jednej sesji nie wydaje się szczególnie produktywna, o tyle już podejście do zmian cen z pewnego dystansu jest ciekawsze. W tym wypadku odbieramy sesje tego tygodnia jako ruchy wtórne w ramach tendencji spadkowej. Przewaga podaży nadal jest aktualna, a przynajmniej nie pojawiło się nic, co miałoby temu przeczyć. Cały czas sygnałem do zmiany nastawienia byłoby teraz pokonanie poziomu lokalnego szczytu z 4 grudnia. By oprzeć ten sygnał na niższym poziomie, ceny muszą jeszcze spaść. W tej chwili rynek złapał równowagę. Pewnie nie będzie to trwało długo.