Nie oznacza to, że należy załamywać ręce, ale wręcz przeciwnie, jest się z czego cieszyć, bo wygląda na to, że wkrótce pojawi się rozwiązanie i niepewność stanie się mniejsza (o pewności na rynku przecież trudno mówić). Fakty są takie, że na początku tygodnia doszło do osłabienia, które można było traktować jako próbę wytrącenia rynku z fazy stabilizacji, w jakiej się znajdował przez kilka tygodni. Jak wspominałem wcześniej, to nie sam spadek był ważny, ale odbicie, jakie miało się po nim pojawić. Pojawiło się. Odbicie było wyraźne, a co ważniejsze, dokonało się na znaczącym obrocie. Spadkowi także towarzyszyła większa aktywność, ale jednak zwyżka nie można być pod tym względem traktowana z przekonaniem jako korekta. Tym samym mamy obecnie dwa poziomy, których pokonanie może się stać odpowiedzią na wątpliwości. Pierwszym jest dołek z tego tygodnia i – gdyby doszło do jego pokonania – można byłoby mówić o powrocie do trendu spadkowego w średnim terminie. Jest także ostatni lokalny szczyt, którego pokonanie oznaczałoby negację wspomnianej próby wytrącenia rynku, a tym samym otworzyłoby drogę do szczytu z 4 grudnia ub.r. Pokonanie tego grudniowego szczytu jest nadal obowiązującym sygnałem zmiany nastawienia na pozytywne.

Tydzień zakończył się relatywnie małą zmianą względem poprzedniego. Mimo wszystko wciąż zmuszeni jesteśmy oczekiwać na wykrystalizowanie się trwałego trendu.