Indeks zyskał wczoraj dzięki podskokowi cen banków, a ten podskok obserwowaliśmy po wypowiedzi polityka PiS o tym, że w przyszłym roku banki jeszcze prawdopodobnie nie będą obłożone podatkiem. W takich sytuacjach zastanawiam się, ile jeszcze czasu upłynie, zanim polscy politycy będą dostrzegać, że są wypowiedzi, których w trakcie sesji giełdowej raczej nie należy czynić. Ostatnio mamy festiwal tego typu „wrzutek". Gdyby ktoś był mocno wyczulony na teorie spiskowe, mógłby się tu doszukiwać działań celowych. Daleki jestem od takich interpretacji i raczej skłonny jestem przyznać, że to wyraz braku wyczucia czy po prostu lekceważenia rynku. Niemniej wydaje mi się, że regulator rynku powinien bardziej wyczulić osoby ze świecznika na to, że tego typu zachowanie jest niewłaściwe. Inna sprawa, że skala zmian po wypowiedziach bez pokrycia jest zastanawiająca. Słowa są w stanie podnieść kapitalizację rynku o miliardy złotych.

Pomijając źródła wczorajszego optymizmu, trzeba jasno powiedzieć, że ta zwyżka nie ma żadnych poważnych konsekwencji technicznych. Cały czas odniesieniem dla takiej zmiany jest poziom 2300 pkt. W środę rynek wykonał ruch w tym kierunku, ale jeszcze zostało sporo miejsca. Zatem zwyżka może nawet się powiększyć, ale póki ceny będą pod poziomem 2300 pkt, nie ma powodu traktować jej zbyt poważnie. To podaż wciąż ma przewagę.