Tymczasem otwarcie dało bykom małą nadzieję, że może jednak pojawi się odstępstwo od tej reguły i nawet absencja Amerykanów nie będzie przeszkodą w przeprowadzeniu akcji przez kupujących. Kontrakty rozpoczęły dzień od wzrostu o 10 pkt, a krótko po tym rynek zdołał jeszcze się podnieść o blisko drugie tyle. Niestety, okazało się, że było to maksimum, na co było stać kupujących tego dnia. Początkowy zapał do zakupów zgasł i rynek ostatecznie podążał znaną ścieżką przebiegu sesji spokojnej.

Początkowa zwyżka cen pozwoliła na zbliżenie się wyceny kontraktów do poziomu 2150 pkt. Maksimum dnia mieliśmy na poziomie 2164 pkt. Walka z oporem, niestety, nie kończy się w momencie jego naruszenia. Poziom 2150 pkt, by uznać go za pokonany, powinien na trwałe znaleźć się pod poziomem aktualnych notowań. Tymczasem dość szybko doszło do wycofania się kupujących, a tym samym spadku cen kontraktów. Spadek był powolny i właściwy dla sesji bez znaczenia.

Na rynku warszawskim nie widać zainteresowania ze strony kupujących. Zatem, skoro już wczoraj był problem z pierwszym oporem (mniej istotnym), to na razie chyba nie ma się co nastawiać na to, że popyt na poważnie przejmie inicjatywę. Nadal istnieje realne zagrożenie, że po fazie korekcyjnych wahań dojdzie po ponowienia spadków.