Normalny handel najwcześniej powróci w poniedziałek. Tym samym mamy przed sobą przynajmniej trzy sesje prawdopodobnie niskiej zmienności cen i aktywności graczy. Wytrącić z bezruchu mogłyby nas nowe wiadomości dotyczące bezpośrednio polskich spółek, co już w tym roku zdarzało się wielokrotnie. Beztroska polityków w tym względzie jest zadziwiająca. Wrażliwe pozostaję banki, ale także spółki sektora energetycznego. To one w ostatnim czasie pozostają w niełasce uczestników rynku.

Z technicznego punktu widzenia WIG20 pozostaje w trendzie spadkowym. Wczorajsza sesja, która przyniosła małe odbicie, nie była w stanie tego zmienić. Ba, wydaje się, że taka zmiana nie będzie łatwa. Obecnie pierwszym istotnym oporem wydaje się być lokalny szczyt w okolicy 2160 pkt. Gdyby został pokonany, można byłoby mówić o zatrzymaniu tendencji spadkowej. Problem w tym, że z obecnych poziomów dzieli nas od tego oporu ok. 200 pkt, a przecież nie chodzi tu tylko o osiągnięcie tych okolic, ale wyraźne ich pokonanie. W tej chwili nie widać na wykresach żadnych bardziej wiarygodnych kształtów, które miałyby sugerować, że popyt próbuje przejąć inicjatywę. Dolny cień wtorku to zbyt mało. Także wczorajsza sesja nie jest przekonująca. Podsumowując, nie ma większych podstaw, by zakładać, że ceny będą teraz rosnąć. Zakładamy, że większym prawdopodobieństwem charakteryzuje się scenariusz nowych minimów trendu.