Mimo wszystko w trakcie wzrostów oczekiwać należałoby od popytu większego zaangażowania. Oczywiście pod warunkiem, że coś miałoby z tego wyjść. Wygląda jednak na to, że nie za wiele wyjdzie. Polski rynek akcji jest obciążony m.in. powrotem wątków zagospodarowania OFE. A to pojawia się pomysł superfunduszu państwowego, a to pomysł udziału OFE z procesie „repolonizacji banków", to znów pomysł zaangażowania OFE w programy autorstwa ministra Morawieckiego. Tak czy inaczej, cierpieć miałaby polska giełda. W związku z tym skala poprawy wycen na GPW jest relatywnie mniejsza niż ma to miejsce na innych rynkach. Nie cieszymy się równie mocno ze słabszych danych z amerykańskiego rynku pracy.
Kontraktom udało się znaleźć nad poziomem 1800 pkt., ale obawiam, się, że to może być zbyt mało, by trwale poprawić nastroje polskich graczy. Nie oczekiwałbym zbyt wiele. Szczególnie mając świadomość, że już poziom 1900 pkt. może dla byków być problematyczny, a co dopiero próbowanie się z tegorocznym szczytem w okolicy 2000 pkt.? Teraz już nikt o wyższych wartościach nie mówi, choć przecież miesiąc wcześniej była jeszcze realna szansa na uderzenie w kierunku 2200 pkt. Po zejściu pod wsparcie na 1800 pkt. taki scenariusz już nie wydaje się najbardziej realny. Balastu jest zbyt wiele.