Można odnieść wrażenie, że doszło do zmiany nastrojów na rynkach akcji, bo zwyżki cen miały miejsce nie tylko w Warszawie. Jest jednak kilka wątpliwości, które sprawiają, że na razie warto hamować euforyczne oczekiwania. Po pierwsze, taka nagła zmiana sentymentu nie musi wcale oznaczać nowej trwałej tendencji, ale raczej może pokazywać, że właśnie wchodzimy w okres, gdy takich zmian będzie więcej. W końcu zbliża się termin referendum w Wielkiej Brytanii i doniesienia z tym związane będą miały wpływ na wyceny na rynkach finansowych. Po drugie, wzrost cen jest w przypadku GPW przynajmniej podejrzany, skoro nie towarzyszy mu znacząca aktywność graczy. Przecież o 15:00 obrót na 20 największych spółkach warszawskiego parkietu ledwie przekraczał 200 mln złotych. Z tego połowę notowały tylko trzy papiery: KGHM, PKN i PZU.

Byki mają argument w postaci ostatniego odczytu wskaźnika nastrojów publikowanego przez SII, który był mocno ujemny. Faktycznie, historycznie takie odczyty sugerują możliwość zmiany kierunku ruchu przynajmniej w krótkim okresie. Niemniej najbliższe dni niosą ze sobą ryzyko dziwnych zmian. Nie chodzi tu o pewność przeceny, bo takowej nie ma. Jest jednak ryzyko znaczącej zmienności, której w normalnych warunkach nie doświadczamy. Warto się do tego przygotować, jak czynią to podmioty pośredniczące. To szczególny czas, ale na szczęście nie będzie trwał zbyt długo.