W pierwszym pojedynku zdominowaliśmy Irlandię Północną, w drugim zabrakło odrobiny szczęścia, aby pokonać Niemców. W trzecim meczu na „piłkarskim luzie" odprawiliśmy z kwitkiem Ukrainę. Czwarty pojedynek to mordercza walka przeciwko Szwajcarii, zakończona szczęśliwym zwycięstwem w karnych.
Ćwierćfinałowa porażka z Portugalią pozostawiła w kibicach ogromny niedosyt. Przed turniejem dotarcie do najlepszej ósemki, większość z nas brałaby w ciemno. Po tym, co pokazali nasi piłkarze, wiemy, że mogliśmy osiągnąć więcej. Medal był w naszym zasięgu. Czego zabrakło? Szczęścia? Umiejętności? Trudno powiedzieć. Pewne jest jedno: mamy drużynę, która może rywalizować – jak równy z równym – z każdym przeciwnikiem.
Tegoroczne mistrzostwa napisały piękny rozdział w historii polskiego futbolu. Pierwsze zwycięstwo, pierwszy awans do fazy pucharowej, pierwsze (a potem drugie) rzuty karne, pierwszy turniej, w trakcie którego ani przez chwilę nie przegrywaliśmy – tak w telegraficznym skrócie prezentuje się nasz dorobek.
Francuskie mistrzostwa wykreowały wielu bohaterów. Miesiąc temu tacy piłkarze jak Michał Pazdan czy Bartosz Kapustka znani byli jedynie wąskiemu gronu zapaleńców, którzy śledzą rozgrywki polskiej ekstraklasy. Teraz ci piłkarze są na ustach całej piłkarskiej Europy. Swoją wartość potwierdzili także inni piłkarze, tacy jak Grzegorz Krychowiak, Kamil Glik czy Kamil Grosicki.
Euro przechodzi do historii, teraz pora napisać nową. Już we wrześniu startują eliminacje do Mistrzostw Świata, które w 2018 r. odbędą się w Rosji. O awans do mundialu powalczymy m.in. z Rumunią, Danią i Czarnogórą. Doskonale wiemy, że to my będziemy faworytem. To Lewandowski i Milik będą postrachem rywali. Jedno jest pewne, najlepsze dopiero przed nami...