Jak przewidzieć punkty zwrotne na WIG

Aktualizacja: 06.02.2017 04:24 Publikacja: 15.08.2000 00:01

Od dłuższego czasu większość ważnych punktów zwrotnych WIG-u kształtuje się według łatwo rozpoznawalnego schematu. Celem artykułu jest omówienie metod analizy technicznej, które okazały się szczególnie skuteczne w prognozowaniu tych punktów. Nie ma tu formuł nowych wskaźników ani nie publikowanych nigdzie indziej formacji cenowych.

W szystkie omawiane narzędzia można znaleźć w powszechnie znanych podręcznikach analizy technicznej, dlatego ich opis ograniczę do niezbędnego minimum.

Kliny Formacje tego typu z wyglądu przypominają trójkąty, z tym że w przypadku tych ostatnich oba ramiona biegną w przeciwnych kierunkach (trójkąt symetryczny) lub też jedno ramię biegnie poziomo, a drugie wznosi się lub opada (trójkąt prostokątny). W przypadku klina oba ramiona biegną w tym samym kierunku, to znaczy wznoszą się lub opadają - w zależności od tego kliny można podzielić na zwyżkujące i zniżkujące.

W większości podręczników analizy technicznej kliny są traktowane jako niezbyt istotne formacje zapowiadające kontynuację trendu. Tymczasem w przypadku WIG-u pojawiają się one bardzo często i na ogół nie sygnalizują kontynuacji trendu, lecz ważne punkty zwrotne. Przede wszystkim jednak ich wiarygodność jest zdecydowanie wyższa niż jakiejkolwiek innej formacji. Najłatwiej jest przewidzieć kierunek wybicia, ponieważ z klina zwyżkującego niemal zawsze następuje ono dołem, a ze zniżkującego górą przez bardziej stromo nachylone ramię. W przypadku WIG-u znam tylko jeden wyjątek od tej reguły (na 17 przypadków pojawienia się tej formacji).

Wprawdzie już samo pojawienie się klina jest istotnym sygnałem, ale nieco trudniej przewidzieć, czy po wybiciu nastąpi znaczący ruch. Z 16 przypadków, w których nastąpiło "prawidłowe" wybicie, tzn. górą z klina zniżkującego i dołem ze zwyżkującego, w trzech przypadkach okazało się ono pułapką. We wszystkich trzech chodziło o kliny zwyżkujące, które pojawiły się po większym wzroście i powinny zapowiadać spadek. Wybicie z nich faktycznie nastąpiło dołem, co zdawało się potwierdzać pesymistyczne prognozy, wkrótce jednak WIG powracał do trendu wzrostowego. Jeżeli jednak od 17 przypadków pojawienia się klina odejmiemy wspomniane cztery, w których figury te w jakimś stopniu zawiodły, to i tak otrzymamy 13 trafnych sygnałów. Jest to chyba całkiem niezły wynik, zwłaszcza że kliny sygnalizowały tak przełomowe momenty, jak koniec Wielkiej Bessy w marcu 1995 r., szczyt poprzedzający kryzys azjatycki jesienią 1997 r., szczyt poprzedzający kryzys rosyjski latem 1998 r., koniec kryzysu rosyjskiego w październiku 1998 r., koniec późniejszej hossy, początek wzrostu w październiku 1999 r., czy też ostatni wierzchołek z marca 2000 r.

Dywergencje na oscylatorach Do analizowania indeksu WIG stosuję zestaw dwóch oscylatorów - MACD (12,26,9) i RSI (14). Sygnały najczęściej brane pod uwagę to przekroczenie poziomów wykupienia-wyprzedania, przełamanie poziomu równowagi (poziomu 0) oraz przecięcie linii sygnału (średniej kroczącej z oscylatora). Do przewidywania ważnych punktów zwrotnych WIG-u najbardziej użyteczne wydają się jednak sygnały innego typu - tzw. dywergencje.

Oscylatory mierzą impet rynku. Jeżeli np. WIG znajduje się w trendzie wzrostowym i dynamika tendencji zwiększa się, to zarówno indeks, jak i oscylator tworzą coraz wyżej położone szczyty. W pewnym momencie jednak tempo zwyżki zaczyna spadać, ale trend trwa nadal. W takim przypadku szczyty indeksu znajdują się coraz wyżej, natomiast szczyty oscylatora wypadają coraz niżej. Taką sytuację nazywamy negatywną dywergencją (rozbieżnością). Pozytywna dywergencja kształtuje się natomiast, gdy podczas trendu spadkowego coraz niżej położonym dołkom indeksu odpowiadają położone coraz wyżej minima oscylatora.

W przypadku WIG-u dywergencje poprzedzały niemal wszystkie ważniejsze punkty zwrotne. Jak już pisałem, dywergencje świadczą o słabnięciu impetu trwającej tendencji. Jeżeli jednak trend ten jest bardzo silny, to jego odwatecznie nastąpi punkt zwrotny. Taka sytuacja miała miejsce podczas niedawnej hossy. Negatywna dywergencja na RSI pojawiła się na początku stycznia bieżącego roku. Mimo to WIG z coraz mniejszą dynamiką rósł jeszcze do końca marca, kiedy nastąpiło odwrócenie tendencji. Tak więc dywergencja informuje nas o tym, że z trendem jest coś nie tak, nie stanowi jednak bezpośredniego sygnału jego zmiany.

Teoria Elliotta Wśród wielu metod zaliczanych do analizy technicznej trudno znaleźć drugą tak kontrowersyjną, jak teoria Elliotta. Jej najczęściej wymienianą wadą jest subiektywizm prognoz. Bardzo często zdarza się, że kilku analityków obserwujących ten sam wykres dochodzi do krańcowo różnych wniosków. Co ciekawe, każda z tych interpretacji może być prawidłowa i na gruncie samej teorii Elliotta nie jest możliwe wybranie najlepszej z nich. Największą zaletą teorii fal jest natomiast jej często wręcz nieprawdopodobna skuteczność. W wielu przypadkach umożliwiała ona wychwycenie punktu zwrotnego WIG-u z dokładnością do kilku lub nawet do jednej sesji. I bynajmniej nie chodzi tu o kilkudniowe wahania istotne dla drobnych spekulantów, lecz o kluczowe punkty zwrotne, takie jak koniec Wielkiej Bessy (28 marca 1995 r.), początek kryzysu azjatyckiego w październiku 1997 r., koniec kryzysu rosyjskiego w październiku 1998 r., czy też początek ostatniej fali hossy 18 października 1999 r.

Jak więc wykorzystać możliwości tkwiące w omawianej teorii unikając jednocześnie jej głównych wad? Błędem, który kosztował mnie najwięcej nerwów i pieniędzy, było pokładanie w niej zbyt wielkich nadziei. Możliwość wychwycenia kluczowych punktów zwrotnych powodowała powstawanie czegoś w rodzaju poczucia wszechmocy, przekonania, że każdą, nawet najmniejszą falkę można włączyć do konstrukcji obejmującej całą historię WIG-u i w ten sposób przewidzieć wszystko, co się zdarzy. Tymczasem teoria Elliotta daje doskonałe sygnały, ale nie przez cały czas, a jedynie w niektórych przypadkach. Problem sprowadza się więc do odróżnienia sytuacji, w których wykres wygląda, jak w podręczniku i interpretacja jest całkowicie jednoznaczna, od sytuacji, których w ogóle nie można sensownie oznaczyć lub też można je zinterpretować na kilka równie prawdopodobnych sposobów. Osobiście preferuję podejście minimalistyczne, tzn. że nie staram się oznaczyć wszystkich fal WIG-u od początku notowań, lecz po prostu czekam, aż pojawi się jakiś fragment, który można wyodrębnić i który wygląda podręcznikowo, czyli daje się całkowicie jednoznacznie opisać bez stosowania trików w rodzaju załamanej piątej fali lub też korekty nieregularnej pędzącej. Objaśnię to na przykładzie dołka z października 1999 r. (wykres 1).

Tekst jest fragmentem artykułu, który w całości znajduje się w numerze sierpień '00 miesięcznika Profesjonalny Inwestor.

Inwestycje
Sebastian Buczek, prezes Quercus TFI: Sytuacja na GPW jak z pięknego snu. Możliwe kolejne rekordy WIG. Są ciekawe firmy
Inwestycje
Polscy inwestorzy indywidualni wykorzystują zmienność rynkową
Inwestycje
Rynki rozpieszczają. Czy to już wspinaczka po ścianie strachu?
Inwestycje
Akcje na GPW ostro w górę. Rodzi się kolejny etap hossy?
Inwestycje
Allegro, Asseco, Cyfrowy Polsat, Orlen czy mniejsze spółki. Kupić czy unikać?
Inwestycje
W polskich portfelach mniej Nvidii, więcej BYD