Co więcej, gorszy dostęp do kapitału powoduje, że brakuje chętnych do zakładania młodych podmiotów. – Przez brak środków na inwestycje i projektów publicznych, tworzenie start-upów od razu zrobiło się mniej „modne”, co dodatkowo zmniejsza napływ nowych projektów. Do czasu wznowienia podaży dotacji na nowe projekty nie widzę możliwości odbicia w górę, co chyba źle świadczy o jakości polskiej sceny – dodaje Tomasz Kowalczyk, partner w Rebells Valley.
13
wyniósł w maju wskaźnik inflacji CPI w Polsce. To, w połączeniu z wysokimi stopami procentowymi, główne czynniki hamujące wzrost rynku.
„Maszeruj albo giń”
Zgodnie z danymi GUS w maju inflacja sięgnęła 13 proc. Z kolei stopa referencyjna w Polsce utrzymuje się na poziomie 6,75 proc. W tak takich warunkach widać, że o pozyskanie kapitału jest naprawdę trudno, co potwierdza także marazm na rynku crowdfundingu udziałowego. Spółki zatem bardziej niż na rozwoju skupiają się na przetrwaniu. – Ciężko jest się przygotować spółce technologicznej na brak kapitału dostępnego do zebrania na rynku. Obserwuję, że mniej jest rund finansowania typu pre-seed – ludzie mniej chcą zmieniać swoją obecną pracę i robić transfery do świata start-upów, gdyż rynek, szanse finansowania i atrakcyjność rozwoju jest mniejsza niż mogłoby to się wydawać np. dwa lata temu. Obecnie obserwujemy „spływ” spółek o wyższych przychodach, które muszą akceptować niższe wyceny. Widzimy również, że niektóre bardzo atrakcyjne spółki spoza regionu CEE nie były w stanie pozyskać wystarczającego kapitału ze względu na wysoką wycenę. W takich przypadkach inwestorzy podejmują czasem odważne decyzje, takie jak resetowanie struktury udziałów (ang. cap table), aby zwiększyć udziały założyciela i w ten sposób poprawić atrakcyjność spółki – mówi Mateusz Bodio, partner zarządzający w RKKVC.
Zdaniem ekspertów, spółki niezbyt odpowiedzialnie podeszły do tematu zarządzania kapitałem. Podmioty, które przetrwają jednak trudniejszy okres, z pewnością wyjdą z niego wzmocnione. – Widać, że duża część start-upów nie wie, jak radzić sobie z obecną sytuacją. Mało który zespół myślał strategicznie, budując zaplecze kapitałowe i teraz, gdy stają przed koniecznością ekspansji zagranicznej, brak zasobów zaciąga im hamulec ręczny. A start-upy powinny działań zgodnie ze starą dewizą Legii Cudzoziemskiej: „Maszeruj albo giń” – twierdzi Kowalczyk.
Nie da się ukryć, że aktualna sytuacja najmocniej bije w małe podmioty, które nie nabrały jeszcze doświadczenia na rynku. Duże, atrakcyjne projekty cały czas mogą liczyć na kapitał. – Dobre projekty, zwłaszcza te na wczesnym etapie rozwoju, wciąż są i będą w stanie pozyskać satysfakcjonujące finansowanie na lokalnym rynku. Obiektywnie patrząc trzeba powiedzieć, że nadpodaż kapitału, którą obserwowaliśmy przed nadejściem obecnej korekty, powodowała, że finansowanie otrzymywały również firmy, które jeszcze do tego nie dojrzały. Ograniczona dostępność środków od inwestorów zewnętrznych to także czynnik pozwalający założycielom na weryfikację często zbyt wygórowanych oczekiwań i walidację założeń biznesowych. Wiele spółek, które wciąż mają środki na działalność, ograniczyło koszty. Dla dużej grupy menedżerów może to być więc niełatwa, ale jakże potrzebna lekcja z zakresu efektywnego zarządzania przepływami pieniężnymi – uzupełnia Kosuń.
Powyższe problemy znajdują odzwierciedlenie także w wycenach podmiotów. Te miały w ostatnich miesiącach znacząco spaść. – Dla start-upów dziś znacznie istotniejsze od walki o poziom wyceny jest zapewnienie finansowania na kolejnych 18 miesięcy. Przekłada to się na realne obniżenie kapitalizacji spółek technologicznych. To zjawisko ma jednak ograniczony charakter – doświadczeni inwestorzy wiedzą, że zbyt mocne obniżenie wyceny prowadzi do zepsucia struktury udziałów i w konsekwencji zamyka drogę do zapewnienia dalszego finansowania spółki na poziomie niezbędnym do odniesienia międzynarodowego sukcesu – podkreśla Artur Banach, partner w Movens VC.