Rynek sztuki: Polowanie na cenowe okazje

Każdy może na tym zarobić.

Publikacja: 24.09.2022 11:42

Licytowana będzie efektowna grafika Alicji Halickiej.

Licytowana będzie efektowna grafika Alicji Halickiej.

Foto: Fot. Sopocki Dom Aukcyjny

Najlepszą inwestycją jest kupowanie niedoszacowanego dobrego towaru. Dowiedziałem się, że pewien młody człowiek ostatnio odnalazł we Francji syna Diny Vierny (1919–2009), muzy wielkich artystów, słynnej antykwariuszki. Kupił od niego w korzystnej cenie wybitne dzieła Nikifora. Sprzeda je i na tym dobrze zarobi.

Dina Vierny w 1959 r. zrobiła w swojej paryskiej prestiżowej galerii wystawę Nikifora. Dzieła pochodziły od Andrzeja Banacha, krakowskiego kolekcjonera, który odkrył i wylansował Nikifora w kraju i na świecie. Ktoś, kto dziś odnalazł syna Diny Vierny, działał jak detektyw, jak odkrywca. Mamy prawo się domyślać, że cena hurtowego zakupu była przystępna.

Pieniądze dla odkrywcy

Od lat przekonuję w „Parkiecie”, że najlepszą inwestycją jest odkrywanie i kupowanie dzieł wyraźnie niedoszacowanych.

Od lat postępują tak niektórzy kolekcjonerzy oraz inwestorzy, zawodowi dostawcy towaru na rynek sztuki, antykwariusze. Każdy może tak zarabiać!!!

Wystarczy minimum wiedzy i pasja do odkryć. Wystarczy sformułować pytania, czy legendarna antykwariuszka z Paryża miała dzieci? Czy te dzieci mają jeszcze interesujący nas towar z galerii swojej matki? Postawiliśmy pytania, to teraz sprawdzamy i zarabiamy.

Jeśli ktoś obserwuje krajowy rynek sztuki, na pewno zauważył, że często taki sam towar równocześnie pojawia się w kilku firmach na raz. Najłatwiej to zauważyć na przykładzie grafiki, która jest techniką powielaną, istnieje wiele takich samych odbitek.

Zdarza się, że w tym samym czasie w różnych domach aukcyjnych w kraju wystawione są identyczne grafiki, np. Vasarely’ego, Warhola, Łempickiej. Różnią się tylko kolejnym numerem odbitki. Skąd takie zjawisko?

Otóż nasi dostawcy na rynek sztuki polują na świecie na okazje i kupują kilka takich samych grafik, jeśli tylko mogą je zdobyć w niskiej cenie. Zdarza się, że te grafiki równocześnie wstawiają do kilku antykwariatów w kraju. Mamy teraz kolejny przykład takiego zarabiania.

8 października na aukcji w Sopockim Domu Aukcyjnym licytowana będzie efektowna grafika Alicji Halickiej „Plac de la Concorde w Paryżu”, cena wywoławcza 1,2 tys. zł. Identyczna grafika 24–25 września licytowana będzie w stołecznym antykwariacie bibliofilskim Lamus.

Taka sama grafika Halickiej sprzedana została w Desie Unicum oraz w czterech innych firmach. Różne są tylko kolejne numery odbitek, zaznaczone na grafice ołówkiem. To przypadek, że w tym samym czasie licytowanych będzie kilka takich samych grafik Halickiej? Założę się, że nie!

Prawdopodobnie dostawca okazyjnie kupił kilka takich samych grafik i od razu wypchnął je do handlu. Nie ma w tym nic złego. Grafika Halickiej, obiektywnie rzecz biorąc, jest wartościowym dziełem. Na naszym zawsze wygłodzonym rynku jest to ciekawy obiekt aukcyjny.

Każdy mógł na tym zarobić

Wystarczy penetrować światowy rynek i wyszukiwać ciekawe polonika.

Alicja Halicka (1894–1975) to malarka z kręgu École de Paris, uczennica Józefa Pankiewicza, żona Louisa Marcoussisa, sławnego światowego malarza kubisty. Marcoussis urodził się w Krakowie i tam studiował sztukę. Warto przeczytać wspomnienia Halickiej pt. „Wczoraj”. Opisuje tam życie paryskiej cyganerii artystycznej. Książkę wydano w PRL w 1971 r.

Czy podrożeją obrazy Katarzyny Karpowicz? Fot. Desa Unicum

Czy podrożeją obrazy Katarzyny Karpowicz? Fot. Desa Unicum

Kolejnym aktualnym przykładem zarabiania na sztuce jest obraz Wojciecha Kossaka „Portret Ireny Luce”. 8 października licytowany będzie w Sopockim Domu Aukcyjnym z wyceną szacunkową 20–25 tys. zł. Wiele wskazuje na to, że ten obraz w lipcu tego roku kupiono na jednej z europejskich aukcji za 2,2 tys. euro, przy wycenie szacunkowej 600–800 euro. Warto sprawdzić, za ile teraz obraz zostanie sprzedany.

Polowanie na okazje

Historia krajowego rynku sztuki po 1989 r. to historia takich transakcji. Polskie obrazy okazyjnie kupowano gdzieś w szerokim świecie, aby w kraju sprzedać je z mniejszym lub większym zyskiem. Zarabiali na tych transakcjach przede wszystkim prywatni kolekcjonerzy wyćwiczeni w odkrywaniu polskich dzieł w okazyjnych cenach.

Importowano w ten sposób do Polski dziesiątki tysięcy polskich obrazów, rzeźb lub grafik. Wzbogaciły one nasz majątek narodowy. Szkoda, że nie można ich już na stałe oficjalnie wywieźć z kraju, bo wymaga to urzędowego zezwolenia.

Któregoś dnia nasz lokalny rynek sztuki stanie się rynkiem międzynarodowym. Dobrze byłoby, gdybyśmy mogli wtedy swobodnie sprzedawać importowane wcześniej polonika. Może kiedyś światowi kolekcjonerzy zechcą kupować obrazy polskich malarzy? Moglibyśmy je wtedy wyeksportować i na tym zarobić. Sztuka powinna być wartością ponadnarodową, uniwersalną. Powinna swobodnie krążyć na międzynarodowym rynku.

Moc atrakcji

W katalogu sopockiej aukcji warto poczytać opis do obrazu Kossaka. Obraz ma swoją legendę. Zacytowano list malarza zaczynający się od słów: „Mam flirta…”.

Uwieczniona na obrazie Irena Luce była artystką operową. Przyjaźniła się z Kossakiem. Portretował ją wielokrotnie. Pisałem w sierpniu w „Parkiecie”, kiedy Desa Unicum wystawiła inny portret artystki namalowany przez Kossaka. Pisałem wtedy, że dziś ta artystka jest całkowicie zapomniana. Pamięć o niej przetrwała tylko dzięki temu, że pozowała do portretów Wojciechowi Kossakowi.

Foto: fot. mat. prasowe

W Sopocie 8 października licytowany będzie efektowny pejzaż Meli Muter (1876–1967). Cena wywoławcza wynosi 190 tys. zł. Mela Muter jest przykładem malarki, której dorobek przed laty można było zdobyć za bezcen. Umarła w zapomnieniu, w biedzie. Jej obrazy miały szokująco niskie ceny. Niektórzy kolekcjonerzy zgromadzili po kilkadziesiąt jej obrazów. Dziś średnia cena obrazu wynosi ok. 400 tys. zł.

Jakie jeszcze atrakcje mamy na najbliższych aukcjach? 29 września Desa Unicum licytować będzie np. obraz Katarzyny Karpowicz (ur. 1985). Wycena szacunkowa jest względnie wysoka, wynosi 36–45 tys. zł.

Efektowny pejzaż Meli Muter ma cenę wywoławczą 190 tys. zł.

Efektowny pejzaż Meli Muter ma cenę wywoławczą 190 tys. zł.

Foto: Fot. Sopocki Dom Aukcyjny

Mniej więcej 10–12 lat temu malarka nieśmiało wchodziła na rynek, związana była z jedną galerią, ceny były niskie. Zarobił ktoś, kto wtedy zbierał to malarstwo. Karpowicz konsekwentnie awansuje od lat. Ma wystawy w prestiżowych galeriach, a ceny rosną.

Dobrze, że malarka nie wystawiała na aukcjach młodej sztuki, gdzie wszystkie ceny wywoławcze wynosiły 500 zł. Z tych aukcji trudno jest awansować cenowo! Jeśli malarz bierze udział w tych aukcjach, to z reguły ma zamkniętą drogę wstępu do prestiżowych galerii.

Wojciech Kossak uwiecznił artystkę operową Irenę Luce. Fot. Sopocki Dom Aukcyjny

Wojciech Kossak uwiecznił artystkę operową Irenę Luce. Fot. Sopocki Dom Aukcyjny

Przykładem tego jest malarstwo Joanny Misztal, która od lat związana jest z aukcjami, gdzie ceny są niskie. Teraz obraz malarki licytowany będzie 28 września w Pragalerii (www.pragaleria.pl).

Inwestycje alternatywne
Odnaleziony polski Picasso
Inwestycje alternatywne
Małe sztabki i złote monety królują w rosnących zakupach Polaków
Inwestycje alternatywne
Pozycja długa na rynku sztuki
Inwestycje alternatywne
Retro jest w cenie: BMW 501. Barokowy anioł
Inwestycje alternatywne
Ciągle z klasą!
Inwestycje alternatywne
Wysoka cena niewiedzy