Rynek pod mikroskopem UOKiK

Latem odkryjemy skarby na aukcjach.

Publikacja: 23.07.2022 16:21

Szafkę wykonano w Petersburgu w XVIII stuleciu.

Szafkę wykonano w Petersburgu w XVIII stuleciu.

Foto: REMPEX

Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów wszczął kontrolę w pięciu największych krajowych domach aukcyjnych. Są to Agra-Art, Desa Unicum, Polswiss Art, Rempex oraz Sopocki Dom Aukcyjny.

Urząd bada, jak przebiega współpraca między domami aukcyjnymi a konsumentami. Sprawdza m.in. wzory umów. Sprawdzane są reklamacje napływające do domów aukcyjnych w ciągu ostatnich dwóch lat oraz tryb i efekt ich rozpatrywania. Analizowane są też reklamy stosowane przez domy aukcyjne. – Postępowanie wyjaśniające jest na początkowym etapie i może potrwać kilka miesięcy – poinformowało mnie biuro prasowe Urzędu.

Sprawdzanie ma charakter rutynowy. Wynika z faktu, że rynek sztuki rozwija się bardzo intensywnie w ostatnich latach. Rynek ten stał się ważny. Konsumenci dokonują na nim zakupów nie tylko z miłości do sztuki, ale coraz częściej są to zakupy inwestycyjne. Jest to pierwsza po 1989 roku urzędowa kontrola o tym charakterze.

Skarby dla każdego

Ponad 50 lat temu poszedłem na jarmark staroci, jaki był przy stołecznym dworcu kolejowym Warszawa Wschodnia… Cena obrazu zależała wtedy przede wszystkim od jego wielkości. Często trafiały się obiekty o muzealnej wartości, nierozpoznane przez handlarzy.

Często można było na tym jarmarku spotkać np. Franciszka Starowieyskiego, wybitnego plakacistę i wielkiego kolekcjonera. Starowieyski zaopatrywał się na takich bazarach. Stworzył dzięki temu światowej klasy kolekcję rzemiosła artystycznego.

Na 150–180 tys. zł wyceniono zabytkową komodę.

Na 150–180 tys. zł wyceniono zabytkową komodę.

REMPEX

Była to, jak pisałem, ostatnia magnacka kolekcja w dziejach Polski. Gruntownie przedstawiłem ją w naukowym piśmie „Cenne, Bezcenne, Utracone” (czerwiec, 2009 r.). Bogato ilustrowany artykuł pt. „Sarmacka szkoła patrzenia” dostępny jest w internecie. Każdy mógł zdobyć widoczne na zdjęciach skarby. Wystarczyło się na tym znać.

Latem warto odwiedzać jarmarki staroci. Może odkryjemy skarb? Na pewno się zrelaksujemy. Dziś trudno odkryć cenne rzeczy, bo drastycznie spadła jakość oferty. Opłaca się pamiętać, że masowo oferowane są falsyfikaty. Wszystko może być fałszywe! Nie tylko rysunki Berezowskiej (często są w ofercie), ale także meble i stare monety.

Ceny są umowne. Zależą m.in. od wyglądu klienta. Jeśli klient jest ubrany zamożnie, ma np. drogi złoty zegarek lub markową oprawę okularów, to cena automatycznie rośnie.

Przedmiot, który nas interesuje, bierzemy do ręki jako ostatni. Nie wykazujemy żadnych emocji, żadnego zainteresowania. Obojętnym tonem pytamy, co to jest, bo być może handlarz nie wie, co ma.

Wystarczy wrzucić do wyszukiwarki „jarmarki staroci” i dowiemy się, gdzie w okolicy odbywa się targ. Podczas letnich podróży krajowych lub zagranicznych możemy zwiedzić takie targowiska.

Kto rozpozna autora

Odkryć możemy dokonywać nie tylko na bazarach. 30 lipca Ostoya zorganizuje kolejną aukcję (www.aukcjeostoya.pl). W ofercie jest blisko 400 obiektów. Wiele z nich ma dopisek „malarz nierozpoznany”. Jeśli zidentyfikujemy autora, to cena takiego obrazu automatycznie wzrośnie. Zwłaszcza jeśli się okaże, że autorem jest wybitny artysta. Jest w ofercie np. paleta malarska z początku XX wieku, nie wiadomo, kto namalował na niej obraz.

Warto zwrócić uwagę na serwisy z Ćmielowa, z lat 60. XX wieku, zaprojektowane przez Wincentego Potackiego. Są nie tylko stylowe, efektowne, ale nadal mogą spełniać swą funkcję. Ceny są przystępne. Oczywiście nie wiemy, jak przebiegnie licytacja. Może latem będzie mniejsza konkurencja? Jest w ofercie kilka pejzaży z Kazimierza nad Wisłą. Autorami są cenieni malarze Franciszek Kmita i Jan Łazorek. Ceny są niewysokie.

Skarby odkryłem na wystawie w Rempeksie (www.rempex.com.pl). Do 22 sierpnia w Rempeksie odbywa się zamiast aukcji letnia wystawa sprzedażna. To dwa meble o muzealnej wartości. Na światowym rynku wysokiej klasy zabytkowe meble to aukcyjna codzienność. W krajach, gdzie istniała bogata burżuazja, zamawiano meble u ebenistów. Na naszym rynku tej klasy zabytkowe meble zdarzają wyjątkowo rzadko, raz na wiele lat.

To narożna szafka kredensowa wykonana prawdopodobnie w warsztacie Heinricha Gambsa (ok. 1765–1831) w Petersburgu w latach 1810–1815 roku. Gambs był uczniem Dawida Roentgena, wykonywał meble luksusowe na zamówienie europejskich arystokratów i carów Rosji. Mebel ma estymację 35–40 tys. zł.

Można też kupić komodę w stylu klasycystycznym wykonaną przez Matwieja Jakowlewicza Weretennikowa w Petersburgu w XVIII wieku. Mebel ma wysoką jak na nasze warunki estymację 150–180 tys. zł. Weretennikow wykonywał meble także na zlecenie cara Pawła I Romanowa, m.in. do pałacu w Pawłowsku pod Petersburgiem.

Kazimierski pejzaż Stanisława Łazorka.

Kazimierski pejzaż Stanisława Łazorka.

OSTOYA

Warto przeczytać w katalogu szczegółowy opis gatunków drewna, z których wykonano mebel. Trzeba mieć praktyczną wiedzę, żeby odróżnić np. palisander od brzozy karelskiej czy jaworu. Czytamy, że mebel jest po konserwacji i naprawach, w czasie których wymieniono uszkodzone elementy konstrukcji.

Wielka szkoda, że nie znamy historii tych wyjątkowych mebli. Do kogo należały? W jakim domu stały? Brak rodowodu sprzedawanego przedmiotu to jedna z cech naszego niedojrzałego rynku.

Jeśli ktoś zainteresuje się zabytkowymi meblami, to polecam lekturę „Słownika terminologicznego mebli” autorstwa Izydora Grzeluka (PWN, 2000 r.).

Podstawowe lektury

Warto mieć w podręcznej domowej bibliotece „Poradnik polskiego kolekcjonera” wydany w 2003 r. przez oficynę Ryszarda Kluszczyńskiego. W tej bogato ilustrowanej książce znajdziemy informacje o różnych dziedzinach rzemiosła artystycznego. Natomiast z książki Władysława Ślesińskiego „Fałszerstwa rzemiosła artystycznego” (Ossolineum, 1994 r.) dowiemy się, jak fałszowane są m.in. meble.

Te podstawowe lektury powinny być regularnie wznawiane. Niestety, miały tylko jedno wydanie. Brak lektur edukujących klientów to kolejna cecha naszego niedojrzałego rynku sztuki. „Słownik” Izydora Grzeluka sprzedawany jest na aukcjach po ok. 600 zł. Dlaczego wydawcy nie chcą zarabiać na kolejnych wydaniach?

W katalogu wystawy wartość przedstawionych obiektów prezentowana jest w formie estymacji. W trakcie ekspozycji zbierane są oferty na zakup poszczególnych prac. Oferty będą przedstawiane właścicielom obiektów, a ich sprzedaż nastąpi po ewentualnej akceptacji proponowanych cen przez właścicieli. Organizator dolicza 20-proc. opłatę do ceny sprzedaży.

Inwestycje alternatywne
Retro jest w cenie: BMW 501. Barokowy anioł
Inwestycje alternatywne
Ciągle z klasą!
Inwestycje alternatywne
Wysoka cena niewiedzy
Inwestycje alternatywne
Pułapki inwestowania w sztukę
Inwestycje alternatywne
Retro jest w cenie. Pustynna burza
Inwestycje alternatywne
Retro jest w cenie: Volvo Amazon. Nie tylko dla Wonder Woman