Reklama
Rozwiń

Wystawa falsyfikatów potrzebna od zaraz

Opłaca się sprzedawać ordery z legitymacją.

Publikacja: 08.07.2017 09:06

Od 15 tys. zł licytowany będzie Order Orła Białego. Fot. Warszawskie Centrum Numizmatyczne

Od 15 tys. zł licytowany będzie Order Orła Białego. Fot. Warszawskie Centrum Numizmatyczne

Foto: Archiwum

Obraz Dwurnika z 1973 roku „Zostałem złotnikiem” pokazano na kolekcjonerskiej wystawie.

Obraz Dwurnika z 1973 roku „Zostałem złotnikiem” pokazano na kolekcjonerskiej wystawie.

Foto: Archiwum

Już dziś warto przygotować się finansowo do jesiennych aukcji numizmatycznych, z uwagi na ich wyjątkową ofertę.

Order bez nadania

Obraz „Uczyta” Karoliny Maciaszkiewicz ma cenę wywoławczą 400 zł.

Obraz „Uczyta” Karoliny Maciaszkiewicz ma cenę wywoławczą 400 zł.

Foto: Archiwum

Na przykład 29 listopada odbędzie się aukcja Warszawskiego Centrum Numizmatycznego (www.wcn.pl). Można będzie kupić rzadkości m.in. Krzyż Wielki z Gwiazdą Orderu Orła Białego. Egzemplarz nie został nikomu nadany. Pochodzi z zapasów rządu emigracyjnego w Londynie, wystartuje z ceną 15 tys. zł.

180 zł kosztuje srebrny naparstek

180 zł kosztuje srebrny naparstek

Foto: Archiwum

Reklama
Reklama

Gdyby oferowany order miał legitymację nadania ważnej postaci historycznej, miałby cenę wywoławczą 80 tys. zł. Warszawskie Centrum Numizmatyczne na początku lat 90. sprzedało za 30 tys. zł. Order Orła Białego genialnego matematyka Stefana Banacha (1892–1945). Dziś ten sam order, jak szacują kolekcjonerzy, byłby licytowany od 100 tys. zł.

Na 720 zł wyceniono srebrną grzechotkę.

Na 720 zł wyceniono srebrną grzechotkę.

Foto: Archiwum

Opłaca się sprzedawać ordery z legitymacją nadania. Automatycznie są droższe. Niestety, Polacy wstydzą się sprzedawać rodzinne pamiątki – niszczą legitymacje z nazwiskiem. Tracą w ten sposób pieniądze. Traci na tym historia Polski, ponieważ ordery krążą jako anonimowe. Dla kolekcjonerów podstawowe znaczenie ma znajomość losów odznaczonego.

9,5 tysiąca kosztuje lustro z XIX w.

9,5 tysiąca kosztuje lustro z XIX w.

Foto: Archiwum

W ofercie WCN będzie też srebrny medal urodzinowy króla Augusta III z 1752 roku (cena wyw. 12,5 tys. zł). Przedstawiono na nim stół, na którym leży Order Orła Białego z rozpostartą wstęgą. Król wręczał ten medal wybranym osobom.

Za 1,8 tys. zł można kupić kunsztowna łopatkę do tortu.

Za 1,8 tys. zł można kupić kunsztowna łopatkę do tortu.

Foto: Archiwum

Reklama
Reklama

Dla edukacji odwiedzamy w Krakowie Muzeum Czapskich (oddział Muzeum Narodowego). Zgromadzono tu najrzadsze polskie numizmaty, prezentowane są piękne historyczne papiery wartościowe i dekoracyjne stare mapy. Kolekcję stworzył hrabia Emeryk Hutten Czapski (1828–1896). Rodzina Czapskich ofiarowała zbiory narodowi. Gdyby dziś wybrane monety wyszły z muzeum na rynek, miałyby ceny rzędu miliona dolarów lub wyższe.

Jest to miejsce magiczne. Fenomen tych wnętrz polega na tym, że są one „starożytne". Stylowe wyposażenie nie zmieniło się od ponad 100 lat i jest w idealnym stanie. Ostatnio otwarto wielką wystawę monet z czasów m.in. Achemenidów. Szkoda, że temat wystawy nie dotyczy problemów, jakimi żyją dziesiątki tysięcy polskich kolekcjonerów.

Jak sfałszować numizmat

Potrzebna jest edukacyjna wystawa o fałszowaniu numizmatów. Fałszerstwa to w Polsce plaga, ponieważ na rynku numizmatów od lat rośnie popyt, przybywa inwestorów. Muzeum Narodowe ma w magazynie wybitne kolekcje falsyfikatów, specjalnie tworzone w celach poznawczych.

Antykwariusze, żeby przyjąć w komis tysiąc monet, najpierw muszą odrzucić średnio 200 fałszywych. Falsyfikaty nie są w Polsce niszczone. Właściciele oferują je gdzie indziej aż do skutku. Pamiętajcie, żeby w czasie wakacyjnych podróży nie kupować numizmatów w przypadkowych miejscach (jarmarki perskie, przydrożne antykwariaty). Czasami w nieplanowany sposób kupujemy numizmaty tylko dlatego, że mają tzw. okazyjną cenę.

Wystawa fałszywych numizmatów w muzeum byłaby przestrogą i podstawowym źródłem wiedzy o problemie. Wzbudziłaby medialną sensację, miałaby wysoką frekwencję. Tak samo potrzebna jest wystawa fałszywych obrazów!

Do Muzeum Czapskich zabieramy dzieci i wnuki, aby zarazić je bakcylem kolekcjonerstwa i inwestowania na rynku numizmatów. Rynek ten ma tysiące stałych klientów, dlatego jest stabilny. Mówimy cały czas o numizmatach, których cena zależy tylko od ich wartości symbolicznej (historycznej, patriotycznej), od rzadkości, urody i stanu zachowania. Kruszec ma tu drugorzędne znaczenie.

Reklama
Reklama

Falsyfikaty dzieł sztuki i antyków to poważny problem społeczny oraz ekonomiczny. To bomba zegarowa. Dziś kupione falsyfikaty będą dziedziczone, sprawią kłopoty kolejnym pokoleniom Polaków.

Produkcja falsyfikatów w tej dziedzinie to dochodowy przemysł. Teraz fałszerze intensywnie produkują historyczne pamiątki na 100-lecie odzyskania przez Polskę niepodległości, które świętować będziemy w przyszłym roku. Produkowane są obiekty z dziedziny falerystyki (odznaki, ordery, medale).

Dwurnik z USA

Mniej więcej rok temu antykwariusze zaczęli z powodzeniem wprowadzać na rynek najwcześniejsze dzieła Edwarda Dwurnika, namalowane w latach 70. i 80. (artysta zadebiutował w 1971 roku). Nierzadko obrazy te pochodziły z importu, np. z USA. Prawdopodobnie kupiono je tam w okazyjnej cenie, ponieważ nie były wcześniej notowane na krajowych aukcjach.

Wczesne obrazy Dwurnika zdecydowanie różnią się jakością artystyczną od malowanych obecnie. Osiągnęły na niedawnych aukcjach ceny rzędu 80 tys. zł lub wyższe. Dziś malowane obrazy artysty osiągają w galeriach ceny rzędu kilkunastu tysięcy.

W minionym półroczu antykwariusze coraz częściej próbowali przemycić na aukcjach także najnowsze obrazy. Dlaczego licytować mam obrazy z 2017 r., skoro dostępne są na co dzień w wielu galeriach w każdej ilości?

Reklama
Reklama

W antykwariacie wpadł mi w ręce luksusowy katalog kolekcjonerskiej wystawy, wydany w 2014 r. w Poznaniu. Była to objazdowa wystawa najwcześniejszych obrazów Dwurnika. Odbyła się m.in. w Muzeum Ziemi Wałeckiej w Wałczu, prezentowano ją w muzeach regionalnych w latach 2014–2016. Okazuje się, że kolekcjonerzy odkryli to malarstwo przed antykwariuszami!

Na rynku antykwarycznym znaleźć można przedmioty, które nadają się na atrakcyjne prezenty. W poznańskim Artykwariacie (www.artykwariat.pl) znajdziemy bogatą ofertę rzemiosła artystycznego i dawnych przedmiotów użytkowych o wyjątkowej urodzie. Dziś mało kto wie, do czego służył naparstek. Srebrną grzechotkę z 1940 roku wyceniono na 720 zł. Kunsztowna łopatka do tortu ma cenę 1,8 tys. zł. Najdroższe jest lustro z XIX wieku (9,5 tys. zł).

Pomysłowy prezent znajdziemy w antykwariatach bibliofilskich. Na urodziny można komuś podarować np. oprawiony rocznik kultowego niegdyś tygodnika „Przekrój" z roku, w którym urodziła się dana osoba. W stołecznym antykwariacie Puenta Czesława Apiecionka za rocznik „Przekroju" zapłacimy 200 zł.

Efektowny prezent znajdziemy na aukcjach najmłodszej sztuki. 8 lipca Rynek Sztuki (www.ryneksztuki.lodz.pl) organizuje tzw. Aukcję Promocyjną z cenami od 300 do 600 zł. Wyróżniają się obrazy Karoliny Maciaszkiewicz (ur. 1984).

Inwestycje alternatywne
Odnaleziony polski Picasso
Inwestycje alternatywne
Małe sztabki i złote monety królują w rosnących zakupach Polaków
Inwestycje alternatywne
Pozycja długa na rynku sztuki
Inwestycje alternatywne
Retro jest w cenie: BMW 501. Barokowy anioł
Inwestycje alternatywne
Ciągle z klasą!
Inwestycje alternatywne
Wysoka cena niewiedzy
Reklama
Reklama