O Oplu Commodore pisałem już bodaj w 2014 r. Być może niektórzy uznają to za naciąganą teorię, jednak był on swego rodzaju protoplastą obecnego flagowego modelu Opla, czyli Insignii. Debiutująca w 1967 r. limuzyna bazowała bowiem na Oplu Rekordzie, którego z kolei zastąpił z czasem model Omega. Gdy go wycofano, wolne miejsce zajęła Vectra, a tę z kolei zastąpiła bardziej prestiżowa i dopracowana Insignia.
Przed półwieczem Commodore był właśnie taką lepszą wersją Recorda. Różnice między oboma modelami były niewielkie – drobne w stylizacji i wyposażeniu, ale te najważniejsze dotyczyły silników. Krótka metryczka modelu. Wersja A wytwarzana była w latach 1967–1971. Oferowano dwu- i czterodrzwiowego sedana oraz coupé. Wóz otrzymał sześciocylindrowy, rzędowy motor 2.5 o mocy 115 KM. 130-konna wersja GS z dwoma gaźnikami pojawiła się rok później, a od 1970 r. kierowcy mogli też nabyć odmianę GS/E, napędzaną 150-konną jednostką 2.5 z wtryskiem Bosch D-Jetronic. W tym samym roku pojawił się również Commodore z silnikiem 2.8L, osiągającym moc 145 KM.
Opel Commodore B był wytwarzany od 1972 do 1977 r., w tych samych wersjach nadwoziowych, a Commodore C od 1978 do 1982 r. W tej ostatniej odsłonie popularnego modelu zabrakło coupé, ale pojawiło się rodzinne kombi. Popularność luksusowego Opla zaczęła niestety spadać, znalazł on niewiele ponad 80 tysięcy klientów, podczas gdy Rekord E1, na którym Commodore C bazował, sprzedał się w prawie milionie egzemplarzy. Produkcję zatem zakończono.
Walory zabytkowego modelu ekipa Opel Classic przypomniała w zeszłym roku podczas jubileuszowego rajdu Silvretta Classic. Wzięły w nim udział wszystkie trzy generacje Commodore. Za kierownicą wersji B GS/E z 1972 r., wyposażonej w silnik o mocy 190 KM, zasiadał Joachim Winkelhock. To zwycięzca 24-godzinnego wyścigu Le Mans i zarazem ambasador marki. Na liczącej 600 kilometrów trasie przez austriackie Alpy wiekowe samochody poradziły sobie bez zarzutu.
Szukając Commodore, nastawmy się raczej na buszowanie po zachodnioeuropejskich portalach internetowych. Ceny, zależnie od stanu aut, są bardzo zróżnicowane. Znajdziemy Commodore A za 20 tys., a nawet 40 tys. euro, ale są też egzemplarze dziesięciokrotnie tańsze. Ich cena powinna rzecz jasna budzić naszą czujność.