– Chcemy oddać posiadane akcje GPPI i odebrać swoje, które później umorzymy – mówi Józef Kiszka, wiceprezes Mewy (fotel prezesa przejęła Dorota Kenicer, dotychczas wiceszefowa spółki). Podkreśla, że pismo w tej sprawie zostało już przekazane Piotrowi Potempie, prezesowi GPPI. Firma handlująca wierzytelnościami posiada 390 mln akcji Mewy (czyli ponad 13 proc. kapitału).
Zarząd Mewy chce wycofać się z inwestycji, bo twierdzi, że przy jej planowaniu został wprowadzony w błąd. Poza tym osiągane wyniki oraz perspektywy rozwoju GPPI są bardzo słabe. – GPPI ponosi straty, mimo dostępu do naszego kapitału, który mogło wykorzystywać na rozwój działalności – tłumaczy Kenicer. Dotychczas w ramach objęcia obligacji i udzielonych pożyczek Mewa dofinansowała GPPI kwotą 2,4 mln zł. – Nie uważamy jeszcze tych pieniędzy za stracone. Jesteśmy przekonani, że uda nam się je odzyskać – dodaje Kiszka.
Na piątkowym walnym zgromadzeniu akcjonariusze Mewy odwołali z rady nadzorczej wszystkich przedstawicieli GPPI. Nowy nadzór usunął też Piotr Potempę z zarządu Mewy. Józef Kiszka złożył jednocześnie rezygnację z pracy w zarządzie poznańskiej grupy.