Zaczął od kupienia 675 tys. papierów od Tomasza Morawskiego, założyciela Sfinksa, zasiadającego obecnie w radzie nadzorczej tej firmy.
Milioner za pakiet, stanowiący ponad 4,5 proc. kapitału Sfinksa, zapłacił blisko 3,6 mln zł (po 5,28 zł za akcję; zlecenia składano 21 i 26 kwietnia). Zapowiedział jednocześnie, że to dopiero początek odbudowywania portfela akcji Sfinksa po ich przymusowej sprzedaży na początku roku. Musiał to zrobić, bo przeoczył termin wezwania po przekroczeniu progu 33 proc. w kapitale spółki.
Czy nadal będzie kupował akcje od Morawskiego, którego udział w kapitale Sfinksa stopniał z 14,28 do 9,75 proc.? – Na razie nie ma takiej oferty. Jeśli się pojawi, to będę nią zainteresowany. Będę też systematycznie szukał różnych okazji, żeby zwiększać zaangażowanie w Sfinksie – deklaruje Cacek.
Morawski zapewnia, że nie zamierza już więcej sprzedawać akcji Sfinksa. – Transakcje pakietowe, które miały miejsce w ostatnich dniach, definitywnie zamykają serię sprzedaży akcji z posiadanego przeze mnie pakietu. Zmusiły mnie do tego prywatne okoliczności, niezwiązane ze Sfinksem – informuje Morawski. Zaznacza,?że jest zadowolony, że tak znaczący pakiet trafił w ręce zaprzyjaźnionego inwestora, który jest zainteresowany rozwojem Sfinksa i od ponad dwóch lat osobiście angażuje się?w odbudowę jego pozycji rynkowej.
W tym czasie milioner już dwukrotnie ratował Sfinksa. Pożyczył spółce w sumie 55 mln zł. Teraz ma być gwarantem realizacji porozumienia z bankami-wierzycielami, u których Sfinks jest zadłużony na około 100 mln zł. Cacek zapowiedział, że jest gotów pomóc w domknięciu oferty publicznej w ramach planowanej emisji akcji.