Po kolejnym spadku akcje Biotonu osiągnęły wczoraj najniższą cenę w historii. W trakcie sesji kosztowały nawet 1,71 zł, a na zakończeniu 1,72 zł
(-2,8 proc.). Zdaniem analityków, kurs podążał za rynkiem, choć nie można wykluczyć, iż wpływ na negatywną wycenę miał też komunikat o planowanym zadłużeniu się Biotonu.
Producent insuliny chce wypuścić obligacje o wartości nominalnej, sięgającej maksymalnie 200 mln zł. Przewiduje, że uzyskane w ten sposób środki zostaną wykorzystane m.in. na dalsze finansowanie inwestycji, rozwój kolejnych leków i kapitał obrotowy. Wczoraj nie udało się nam skontaktować z zarządem spółki, by skonkretyzował jej potrzeby. Zdaniem Pawła Burzyńskiego, analityka DM BZ WBK, środki w całości pójdą na dotychczas realizowane projekty.
Choć Bioton rok temu pozyskał 357 mln zł z emisji akcji z prawem poboru, to niewiele już z tych pieniędzy zostało. A nie wszystkie wymienione w prospekcie inwestycje zostały zrealizowane. Na przykład nadal nie sfinalizowano zakupu dwóch włoskich firm farmaceutycznych, na co miało pójść około 23 mln zł. Nie przejęto też pakietu akcji ukraińskiego Indaru, który miał dać kontrolę nad tą firmą. Bioton szacował, że wyda na to 30-50 mln zł, ale teraz chce przejąć 100 proc. akcji, więc cena będzie wyższa.
Z drugiej strony, w ciągu roku pojawiło się kilka nieoczekiwanych wydatków. Najważniejszy związany jest z przejęciem szwajcarskiego BioPartners. Choć za 100 proc. udziałów polska firma płaciła własnymi akcjami, to udzieliła nowej spółce zależnej ok. 80 mln zł pożyczki. Dodatkowe pieniądze zostały też przekazane do innej spółki córki - SciGen, która łącznie pożyczyła około 90 mln zł. Więcej niż zakładano (65 mln zł) poszło też do Bioton Wostok w Rosji (ok. 90 mln zł). Tak naprawdę jedyną w pełni zakończoną inwestycją Biotonu, finansowaną z emisji, jest wykupienie licencji na sprzedaż insuliny ludzkiej w Europie Środkowej oraz Azji od Ferringa za 130 mln zł.