Wartość umowy jest uzależniona od cen produktów ropopochodnych. PGNiG szacuje, że zapłaci za zakontraktowany surowiec około 950 mln zł. Kontrakt zawarty z Gazpromem zastąpi umowę z RosUkrEnergo, pośredniczącym w handlu gazem pomiędzy Rosją a Ukrainą. Wczoraj kijowski sąd zdecydował o upadłości tej firmy.– Gaz już płynie – zapewnił Maciej Kaliski, dyrektor departamentu ropy i gazu w Ministerstwie Gospodarki.
Umowa ta tylko czasowo oddala groźbę niedoborów surowca w magazynach PGNiG. Kontrakt ten będzie obowiązywał jedynie do 30 września. Szacunki polskiej spółki mówią, że nawet jeśli Gazprom wywiąże się ze zobowiązań, może jej zabraknąć w IV kwartale 0d 400 mln do 500 mln m sześc. błękitnego paliwa. Dodatkowe dostawy będą zależne od negocjacji z rosyjskim koncernem. – W tej chwili jesteśmy przed następnym etapem, zmianą porozumienia międzyrządowego, które będzie zapewniało w najbliższym czasie, w perspektywie kilku, kilkunastu lat stabilne dostawy gazu – stwierdził wczoraj wicepremier, minister gospodarki Waldemar Pawlak.
Dostawy do Polski i innych krajów Unii Europejskiej mogą również zostać zakłócone zimą przez kolejny ukraińsko-rosyjski konflikt gazowy. Przedstawiciele Gazpromu i władz Rosji od wielu dni ostrzegają przed nim. Wskazują, że Naftohaz zalega z płatnościami za dostawy i może nie mieć pieniędzy na zapełnienie magazynów na zimę. Wicepremier Siergiej Szmatko zapowiedział, że jeśli Ukraińcy nie uregulują płatności do 7 lipca, będą musieli płacić za gaz z góry. Na razie jednak to Gazprom zapłacił Naftohazowi 1,7 mld USD z góry za tranzyt gazu do UE.
Nasila się również spór gazowy Rosji z Turkmenistanem. Gazprom zażądał, by kraj ten albo znacznie obniżył ceny surowca dostarczanego do Rosji i sprzedawanego później głównie na Ukrainę, albo zmniejszył jego dostawy o 80 proc. Gaz z Turkmenistanu nie płynie do Rosji już od kwietnia, gdy eksplodował tłoczący go gazociąg. Władze w Aszchabadzie oskarżyły Gazprom o spowodowanie awarii.