A miało być tak pięknie – w lutym tego roku Dom Kredytowy Notus zapowiadał wejście na warszawską giełdę nawet jeszcze w II półroczu. Tymczasem Paweł Adamiak, jeden ze współwłaścicieli firmy i przewodniczący jej rady nadzorczej, przyznał w rozmowie z „Parkietem”, że spółka wycofała się z planów wejścia na GPW. Mało tego – według naszych nieoficjalnych informacji, gwałtownie szuka inwestora wśród funduszy private equity i instytucji finansowych po to, by... przetrwać kryzys. Co doprowadziło do takiej sytuacji?
[srodtytul]Była dywidenda, są kłopoty?[/srodtytul]
Według naszego źródła, DK Notus zarobił na czysto w 2008 roku około 3 mln zł. WZA, które odbyło się na początku roku, podjęło decyzję o przeznaczeniu dużej części zysku na dywidendę dla akcjonariuszy (pięć osób fizycznych posiadających po 20 proc. udziałów).
Tymczasem już w IV kwartale spadły przychody firmy z tytułu sprzedaży kredytów hipotecznych. O ile w IV kwartale 2007 r. wartość udzielonych przez pośrednika kredytów sięgnęła 320 mln zł, o tyle w analogicznym okresie ubiegłego roku było to około 260 mln zł, czyli o 19 proc. mniej.
I kwartał tego roku także był słaby pod względem sprzedaży. Notus pośredniczył przy udzieleniu kredytów o wartości 198,8 mln zł, tymczasem rok temu o wartości 350 mln zł. To przełożyło się na wynik finansowy firmy – podobno poniosła 1,2 mln zł straty.Nasze źródło wskazuje, że w wyniku wypłaty dywidendy i poniesienia straty w I kwartale Notus zaczął mieć problemy z płynnością finansową i rozpoczął poszukiwania inwestora.