Sezon raportów nie rozruszał giełd, ale wciąż ma potencjał

Choć wyniki spółek z USA przebijają zdecydowanie prognozy, obawy o spowolnienie gospodarcze hamują zwyżki na Wall Street. Zdaniem analityków niepotrzebnie

Publikacja: 02.08.2010 07:04

Sezon raportów nie rozruszał giełd, ale wciąż ma potencjał

Foto: GG Parkiet

Od 12 lipca, gdy sprawozdanie finansowe za II kwartał opublikował aluminiowy gigant Alcoa, do końca minionego tygodnia wyniki przedstawiło 336 spółek z indeksu S&P 500. Sezon publikacji raportów w USA minął więc półmetek. Jego optymistyczny przebieg prowokuje pytania, czy dynamika zysków firm będzie możliwa do utrzymania w kolejnych kwartałach i czy przełoży się to na koniunkturę na Wall Street?

[srodtytul]Poprawa pomimo przeszkód[/srodtytul]

Jak wynika z danych agencji Bloomberga, spośród spółek, które już opublikowały raporty kwartalne, 75,6 proc. przebiło prognozy analityków, a tylko 14,9 proc. rozczarowało. Ich zyski netto w II kwartale zwiększyły się średnio o 55,9 proc. w porównaniu z analogicznym okresem poprzedniego roku. Tymczasem tuż przed rozpoczęciem sezonu wynikowego analitycy spodziewali się średnio poprawy rezultatów o 34 proc.

W tym świetle wydaje się, że II kwartał był dla amerykańskich firm równie udany jak poprzedni, gdy 77,7 proc. firm wchodzących w skład S&P 500 pozytywnie zaskoczyło analityków (14,1 proc. rozczarowało), a ich wyniki poprawiły się o 52 proc. Jest to o tyle zaskakujące, że w pierwszych miesiącach roku znacznie silniejszy był efekt bazy. I kwartał 2009 r. był bowiem dla sektora korporacyjnego drugim najcięższym w czasie kryzysu (gorszy był tylko IV kwartał 2008 r.).

Ponadto, II kwartał br. wydawał się od poprzedniego trudniejszy, m.in. z powodu aprecjacji dolara (od kwietnia do końca czerwca umocnił się wobec koszyka głównych walut o 6 proc.). Powinno to uderzyć w wyniki spółek tworzących S&P 500, które około 40 proc. przychodów uzyskują za granicą.

[srodtytul]Nastroje sobie, giełda sobie[/srodtytul]

Obiecujący przebieg sezonu wynikowego znajduje odzwierciedlenie w nastrojach analityków i inwestorów: ci pierwsi podnieśli prognozę dynamiki zysków w II kwartale do 44,8 proc., drudzy zaś coraz częściej deklarują, że stali się bykami.

Jak wynika z najnowszej (z 28 lipca) ankiety Amerykańskiego Stowarzyszenia Inwestorów Indywidualnych (AAII), odsetek jego członków spodziewających się w kolejnych sześciu miesiącach zwyżek na nowojorskich parkietach wynosi obecnie 40 proc. Przeceny spodziewa się 33,3 proc. ankietowanych; reszta ma do akcji stosunek neutralny. Dla porównania, tuż przed rozpoczęciem sezonu wynikowego bykami było niespełna 21 proc. członków AAII, a niedźwiedziami 57,1 proc.

Skokowego wzrostu optymizmu inwestorów jak dotąd jednak nie widać na Wall Street. Indeks S&P 500 od dnia publikacji raportu Alcoa do piątku zyskał zaledwie 0,7 proc. Jak wytłumaczyć rozdźwięk między deklarowanymi przez inwestorów a widocznymi na rynku nastrojami?

[srodtytul]Wyceny wciąż atrakcyjne[/srodtytul]

Analitycy często przytaczają w tym kontekście giełdową zasadę „kupuj plotki, sprzedawaj fakty”. Wskazują, że dobre wyniki zostały już w wycenach akcji zdyskontowane. To, że okazują się one dużo lepsze od spodziewanych, ma niewielkie znaczenie, prognozy zwykle bowiem są konserwatywne: odsetek spółek przebijających oczekiwania analityków nawet w słabych kwartałach przekracza 65 proc.

Argumentację tę zdaje się potwierdzać zwyżka S&P 500 o 7 proc. w ciągu dwóch tygodni poprzedzających publikację wyników aluminiowego potentata. Jednak odbicie to nastąpiło po głębokiej korekcie (S&P 500 stracił od połowy kwietnia do początku lipca 16 proc.), a akcje w USA wciąż wydają się relatywnie tanie. W efekcie tuż przed sezonem wynikowym większość ekspertów była zdania, że – jeśli okaże się udany – powinien poskutkować zwyżkami indeksów.

[srodtytul]Zyski nie są najważniejsze[/srodtytul]

To, że tak się nie stało, może sugerować, iż dynamika zysków spółek nie mówi wszystkiego o ich kondycji. – Nie można w nieskończoność ogrzewać domu, spalając meble – zauważył niedawno Michael Pento z firmy inwestycyjnej Euro Pacific Capital (jej założycielem jest znany strateg inwestycyjny Peter Schiff). Według niego zyski spółek rosną głównie dzięki podjętym przez nie środkom oszczędnościowym, a nie za sprawą ożywienia przychodów. Dane jednak tego nie potwierdzają. Jak wyliczyła grupa Bespoke Investment, 73 proc. firm, które opublikowały wyniki, przebiło prognozy analityków także pod względem przychodów. Długoterminowo średnia tego wskaźnika to 62 proc.

Przychody firm także mogą jednak nie być tym, co inwestorów w raportach kwartalnych najbardziej interesuje. – Rynek będzie reagował nie tyle na wyniki, ile na towarzyszące sprawozdaniom finansowym prognozy na kolejne kwartały – tłumaczył „Parkietowi” przed rozpoczęciem sezonu wynikowego Peter Cardillo, główny strateg rynkowy w Avalon Partners.Publikowane przez spółki prognozy wydają się jednak zachęcające. Większość firm, których raporty uważane są za miernik kondycji całych sektorów, optymistycznie zapatruje się na II półrocze. Dotyczy to m.in. Caterpillara (maszyny górnicze i budowlane), Intelu (procesory), UPS (przesyłki) czy 3M (narzędzia, artykuły biurowe, artykuły medyczne).

[srodtytul]Zwyżki jeszcze nadejdą[/srodtytul]

Inwestorzy mają jednak powody, aby niedowierzać optymistycznym prognozom spółek. – Ponad 80 proc. odczytów ekonomicznych z ostatniego miesiąca było gorszych, niż przewidywano, więc liczby podawane przez firmy nie oddają skali spowolnienia w gospodarce – napisał przed kilkoma dniami David Rosenberg, główny strateg firmy inwestycyjnej Gluskin Sheff.

Ekonomiści rzeczywiście zaczęli ostatnio redukować swoje prognozy w odniesieniu do gospodarki USA. Obecnie oczekują, że amerykański PKB powiększy się w tym roku 0 3,1 proc. (w czerwcu oczekiwali, że będzie to 3,2 proc.). Opublikowane w piątek dane za II kwartał (PKB rósł w tempie 2,4 proc.) wskazują, że prognozy te wciąż mogą być zbyt optymistyczne.

Jak jednak argumentuje Larry Hatheway, ekonomista z UBS, koniunktura w gospodarce ma dla zysków spółek mniejsze znaczenie, niż się powszechnie uważa. – Firmy są w stanie wycisnąć przy takich samych obrotach większe zyski niż 20 – 30 lat temu – tłumaczy. Dowodzi tego marża zysku, która oscyluje dziś w USA wokół najwyższego od półwiecza poziomu 12 proc. Wynika to m.in. z działań restrukturyzacyjnych, które firmy podjęły w trakcie recesji, a także z wysokiego poziomu niewykorzystanych mocy produkcyjnych w gospodarce (chodzi głównie o wysoką stopę bezrobocia, która hamuje wzrost płac).

Zdaniem Hathewaya wyniki spółek – i ceny akcji – mogą więc zachować wysoką dynamikę, nawet jeśli ożywienie w USA straci impet. Analitycy nie obniżyli w ostatnich miesiącach prognoz zysków amerykańskich spółek w III i IV kwartale. Oczekują średnio, że poprawią się one o 24,6 proc. i 32,1 proc. rok do roku. Czy uwierzą w to także inwestorzy? Ankietowani przez Bloomberga stratedzy akcyjni uważają, że tak. Do końca roku S&P 500 odbije się ich zdaniem o 13 proc.

Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego
Gospodarka
Ludwik Sobolewski rusza z funduszem odbudowy Ukrainy