Pięć tysięcy pracowników BRE czeka na to, co przyniesie pojawienie się w nim Cezarego Stypułkowskiego. W piątek zajmie on fotel prezesa banku. Jego znajomi twierdzą, że „Czarek rewolucji nie zrobi, ponieważ to nie jest w jego stylu”. Nie sprowadzi też ze sobą armii swoich ludzi, bo ich nie ma. Gdy kilka lat temu został prezesem PZU, podkupił kilku menedżerów z zarządów konkurencyjnych firm. W BRE może zrobić podobnie.
[srodtytul]Zacznie od listu[/srodtytul]
Brak rewolucji nie oznacza braku zmian. Bankowcy znający nowego szefa BRE twierdzą, że zależy mu na pokazaniu, że umie zarządzać tak dużym bankiem. Gdy w 2003 r. odchodził z Banku Handlowego, mówiono, że instytucją kierują Amerykanie z Citigroup, nie polski prezes. Dlatego teraz będzie chciał udowodnić, że bank może zyskać pod jego przywództwem.
Z informacji „Parkietu” wynika, że Stypułkowski rozpocznie pracę od listu do pracowników BRE. Nie jest to nowość, jeśli o niego chodzi. Na początku 2003 roku właśnie w liście noworocznym do pracowników Handlowego poinformował, że nie zamierza się ubiegać o wybór na kolejną kadencję. Możliwe, że w liście do pracowników BRE przedstawi wizję banku i plan zwiększania jego wartości.
– Czas świetności BRE to okres, kiedy rządził nim Sławomir Lachowski, kiedy kurs akcji rósł, bank planował zagraniczną ekspansję – mówi Dariusz Górski, analityk Wood & Co. – Inwestorzy, gdy myślą o BRE, liczą na ponadprzeciętny wzrost. Ten bank ma możliwości osiągnięcia takiego wzrostu. Może warto wrócić do pomysłów otwierania mBanku za granicą.