Brokerzy muszą się zmierzyć z dłuższą sesją

Od 2011 roku akcjami będziemy handlować do 17.30. W domach maklerskich już trwają przygotowania do wdrożenia nowego harmonogramu

Publikacja: 21.10.2010 16:10

Wydłużenie handlu ma zdaniem władz GPW doprowadzić do zwiększenia obrotów. W opinii przedstawicieli

Wydłużenie handlu ma zdaniem władz GPW doprowadzić do zwiększenia obrotów. W opinii przedstawicieli domów maklerskich to tylko niepotrzebne koszty

Foto: Fotorzepa, Kuba Kamiński kkam Kuba Kamiński

Uczestnicy rynku od Nowego Roku będą musieli pracować więcej. Dłuższa sesja na Giełdzie Papierów Wartościowych jest już przesądzona. Do wdrożenia zmian nie pozostało wiele czasu. Czy domy maklerskie są już gotowe do pracy w nowym harmonogramie?

W przypadku większości brokerów przygotowania trwają, ale niektórzy jeszcze ich nie zaczęli. Kwestii, które trzeba uregulować, jest zaś sporo. – Wydłużenie sesji giełdowej niesie za sobą konieczność zmiany jej organizacji w domach maklerskich począwszy od pracowników nadzorujących, zespołu księgowości, pracowników oddziałów, po służby informatyczne – wylicza Marek Pokrywka, dyrektor wydziału operacyjnego Domu Maklerskiego BOŚ. Dodaje, że w związku z tym konieczne będzie wprowadzenie dwóch zmian, a co za tym idzie zatrudnienie dodatkowych pracowników. Na taki system pracy zamierza przejść też KBC Securities. Punkty obsługi klientów brokera mają być czynne do 17.45. Ostateczne decyzje zostaną podjęte we współpracy z Kredyt Bankiem.

W miarę komfortową sytuację ma CDM Pekao. Punkty obsługi klienta w banku Pekao działają do godziny 18. System dwuzmianowy prawdopodobnie zostanie wprowadzony w niektórych działach domu maklerskiego, których pracownicy przychodzą do pracy na 8.30. – Pewną niedogodnością, do której klienci będą musieli się przyzwyczaić, jest to, że w ciągu wydłużonej sesji będą obsługiwani przez dwóch brokerów – mówi nam Roland Paszkiewicz, dyrektor ds. analiz w CDM Pekao.

[srodtytul]Problematyczne zmiany[/srodtytul]

Zmiany mogą być jednak trudne do wprowadzenia, bo praca brokerów ma swój ustalony rytm. W wielu domach maklerzy obsługujący inwestorów instytucjonalnych zaczynają pracę o 7 rano, a kończą najwcześniej o 17. Trudno jest w tym wypadku wprowadzić zmianowość. Klienci często wymagają tego, aby mieć kontakt z tym samym maklerem przez cały dzień. Ta sama osoba dzwoni do niego nad ranem z pomysłami na sesję, ta sama osoba kontaktuje się w ciągu dnia – przyjmując zlecenia i raportując o ich wykonaniu. Wreszcie ten sam człowiek rozmawia z inwestorami wieczorem – wtedy omawiane jest, co się działo na sesji i ostateczny rezultat zrealizowanych transakcji. Makler musi potem jeszcze często zaksięgować transakcje i wysłać raporty. Kłopoty mogą pojawić się w przypadku pracy zespołów sprzedażowych, opartej na relacjach maklera z klientem.

Chcąc się dobrze przygotować do pracy, makler zaczyna dzień o 7 –7.30. Czyta prasę, depesze, analizy i raporty. Także kończy pracę dużo później, niż zamyka się giełda. – Nie możemy zmusić maklerów, żeby pracowali 12 godzin na dobę. Z drugiej strony klienci mają swoje przyzwyczajenia i nie chcą zaczynać sesji z jednym maklerem, a kończyć z innym – twierdzą uczestnicy rynku.

[srodtytul]Brokerzy zapłacą za dłuższą sesję[/srodtytul]

Domy maklerskie poniosą dodatkowe koszty w związku z wydłużeniem handlu. Czy mogą liczyć na obniżkę opłat? O to walczy Izba Domów Maklerskich. Na razie nie ma szans na zmianę taryfy dla brokerów pobieranej przez operatora warszawskiego parkietu. Władze domów maklerskich zgodziły się z argumentem GPW, która twierdziła, że w prospekcie emisyjnym spółki znajdują się informacje o dotychczasowych stawkach. W przypadku ich zmiany trzeba byłoby nanosić również poprawki do prospektu. A to mogłoby doprowadzić nawet do przesunięcia oferty publicznej GPW w czasie. Maria Dobrowolska, prezes Izby Domów Maklerskich i członek Rady Giełdy zapowiada, że kierowana przez nią organizacja wróci do tematu po sprzedaży akcji GPW (giełdowy debiut planowany jest na 9 listopada). Jedno jednak już udało się wywalczyć domom maklerskim. Pierwotnie GPW chciała, aby dłuższe godziny handlu obowiązywały od listopada, najpóźniej od grudnia. – Zgodnie z wnioskiem członków giełdy udało się tak dostosować planowany termin zmian, aby brokerzy mieli więcej czasu na przygotowania – uważa Dobrowolska. Środowisko brokerów bardzo sceptycznie podchodziło do planów GPW związanych z dłuższym handlem. Pomysł wydłużenia sesji nie jest nowy. Już na początku 2008 r.

GPW zapowiedziała, że handel będzie trwać od 9 do 17.30. Wydłużeniu sesji aż o 1,5 godziny sprzeciwiły się domy maklerskie. Ostatecznie giełda wydłużyła sesję rano – o 30 minut. Dyskusja o zmianie godzin popołudniowych wróciła w czerwcu tego roku. „Parkiet” pisał wówczas, że władze GPW spotykają się z maklerami z największych biur, aby przekonać ich do tego pomysłu. Bezskutecznie. Zarówno pojedynczy brokerzy, jak i Związek Maklerów i Doradców oraz Izba Domów Maklerskich przestrzegali, że dłuższa sesja to tylko większe koszty, bez zwiększenia obrotów. GPW nie prezentowała już oficjalnie własnych argumentów. Wcześniej ostrzegała przed konkurencją pozagiełdowych platform obrotu (tzw. MTF).

– Nie znamy danych pokazujących, że inwestorzy handlują tam głównie po zamknięciu rynku polskiego. Fakt, że platformy umożliwiają składanie zleceń 24 godziny na dobę, nie oznacza, że transakcje będą zawierane – mówili specjaliści.

Pomimo sporu brokerzy liczyli na kompromis. Chcieli przekonać zarząd warszawskiej giełdy do wprowadzenia fakultatywnych wieczornych godzin handlu najpłynniejszymi walorami.

[srodtytul]Obroty mocno nie wzrosną[/srodtytul]

Eksperci podkreślają, że na znaczący przyrost dochodów dzięki wydłużeniu sesji trudno liczyć. W momencie zmiany czasu zimowego na letni mamy okazję handlować z Amerykanami o godzinę dłużej, ale obroty wtedy nie rosną. – I owszem, dzięki dodatkowej godzinie napłyną do nas nowe dane cenotwórcze z USA, na przykład wyniki finansowe koncernów. Ale może się to zdarzyć kilka razy w roku i nie będzie miało radykalnego wpływu na roczne obroty na GPW – przekonuje szef jednego z dużych domów maklerskich. – Podobnie inwestorzy z Londynu nie będą czekali ze zleceniami do momentu, aż zamkną się giełdy w Europie. Wolumeny na fiksingu powinny zostać takie same – dodaje.

Ostatni raz do wydłużenia sesji doszło we wrześniu 2008 r. – od tego czasu giełda otwiera się od 9, nie od 9.30. Trudno jednak doszukać się w historii danych o obrotach jakiegoś przełomu. – Wolumeny zależą przede wszystkim od giełdowej koniunktury – zauważają zgodnie maklerzy.

Część analityków zaznacza jednak, że tym razem może być inaczej. Przesunięciu ulega bowiem termin popołudniowego fiksingu i dogrywki – czyli momentu, kiedy inwestorzy składają zlecenia po kursie zamknięcia. To czas bardzo często wykorzystywany do zawierania większych transakcji przez banki i fundusze, które unikają w ten sposób wpływania na bieżące notowania. – Instytucjonalne biura – takie jak my – nie mogą sobie pozwolić na mniej intensywną pracę niż dotychczas, na żadną przerwę w ciągu dnia, gdyż różne informacje i zlecenia przychodzą praktycznie cały czas. Musimy zagwarantować klientowi dotychczasowy wysoki standard obsługi. Nie sądzę jednak, by wydłużenie sesji zwiększyło skalę handlu – podkreśla Jacek Radziwilski, prezes UniCredit CAIB Poland. Jak mówią maklerzy, sesja codziennie ma ten sam rytm. Zaczyna się większą liczbą zleceń. Koło godzin południowych natężenie handlu jest mniejsze.

Dopiero ostatnia godzina to zwiększenie wolumenu, do najwyższych poziomów na fiksingu, z którego korzysta część inwestorów. Przedłużenie handlu o godzinę spowoduje jedynie, że okres mniejszych obrotów w środku sesji się wydłuży.

[srodtytul]Za granicą skracają godziny handlowania [/srodtytul]

W momencie gdy na GPW ma dojść do wydłużenia sesji, na innych rynkach dochodzi do skracania handlu. Jeszcze przed kilkoma laty handel na frankfurckiej giełdzie w ramach elektronicznego systemu transakcyjnego Xetra prowadzony był do godziny 20. Niemniej jednak krytyczne głosy banków i funduszy inwestycyjnych doprowadziły do skrócenia sesji do 17.30. Podobną godzinę zamknięcia notowań mają inne zachodnioeuropejskie rynki, dzięki czemu nie ma kłopotu z dual listingiem niemieckich spółek.

Handel do godziny 20 dalej jest możliwy w ramach tzw. floor trading, czyli na bazie wymiany zleceń między maklerami. Dotyczy on spółek z nieregulowanego segmentu open market, który został stworzony z myślą m.in. o spółkach zagranicznych z innych stref czasowych. Często sami brokerzy decydują, jakimi akcjami chcą obracać w tym segmencie. Niemieccy inwestorzy indywidualni mają dostęp do handlu akcjami do 20 na platformie TradeGate, której Deutsche Boerse jest większościowym udziałowcem. Niedawno TradeGate zyskała status rynku regulowanego, dzięki czemu jego funkcjonowanie jest podobne do głównego, frankfurckiego parkietu.

Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego
Gospodarka
Ludwik Sobolewski rusza z funduszem odbudowy Ukrainy