W piątek w Sejmie odbyła się debata poświęcona wynikom styczniowej kontroli prywatyzacji Polskich Hut Stali w 2004 roku. Najwyższa Izba Kontroli uznała, że wycena spółki była o 1,87 mld zł zaniżona. 70 proc. akcji kupił wtedy koncern Arcelor Mittal.
Wiceminister skarbu Paweł Szałamacha powiedział, że MSP zwróciło się do Centralnego Biura Antykorupcyjnego, by sprawdziło, czy jest możliwość renegocjacji umowy prywatyzacyjnej, ponieważ resort nie ma takich kompetencji. CBA miałoby sprawdzić tę kwestię na podstawie ustawy o zwrocie korzyści uzyskanych niesłusznie od Skarbu Państwa.
O co ta gra? W państwowych rękach zostało 25 proc. akcji PHS. Zgodnie z umową prywatyzacyjną z 2004 roku, Arcelor Mittal może do końca tego roku odkupić pakiet, płacąc za niego tylko wartość nominalną (66,6 mln zł). Ministerstwo skarbu uważa, że to stanowczo za mało. P. Szałamacha wcześniej stwierdził, że w przypadku braku porozumienia w sprawie zmiany ceny, akcje należące do Skarbu Państwa mogą zostać sprzedane przez giełdę.
- Nie widzimy uzasadnienia dla podwyższenia ceny - mówi Jacek Mireński z biura prasowego Arcelor Mittal w Polsce. Czy sprawa może się zakończyć sądem arbitrażowym? - Jest zbyt wcześnie na takie komentarze. Mamy nadzieję, że osiągniemy porozumienie w wyniku rozmów z rządem - mówi J. Mireński. Zaznacza, że wartość inwestycji, które Arcelor Mittal realizuje w zakupionych hutach, wykracza poza ustalenia umowy z 2004 roku. Wyniesie ponad
3 mld zł zamiast 2,4 mld zł.