przez nich podwyżki stóp procentowych nie doszło. Teraz jest już inaczej.
Kolejni członkowie rady w swoich wypowiedziach dają do zrozumienia, że
możliwość podwyżki nie jest już dla nich taka obca. Takie wypowiedzi
padały jeszcze przez wspomnianą publikacją o wzroście płac. Rynek uznał,
że dane te tylko przyklepią to co wydawało się już prawdopodobne.
Drugim czynnikiem sprzyjającym podwyżce były piątkowe dane o dynamice
produkcji przemysłowej. Okazała się ona zbliżona do oczekiwań. Wysokich
oczekiwań. Na jej podstawie można przypuszczać, że PKB w całym I kw. 2007
roku wzrośnie w tempie 7%. Cały rok już teraz zapowiada się na około 6%.
To są liczby, które z jednej strony cieszą, ale z drugiej stawiają
pytania, czy to jest jeszcze wzrost zrównoważony, który nie zagraża
wielkości celu inflacyjnego rady. Zdaniem obecnego prezesa NBP, który miał
możliwość się na ten temat wypowiedzieć, wzrost jest szybki, ale jest
także zrównoważony i ma szansę tam być przez kilka najbliższych lat.
Biorąc pod uwagę wcześniejsze dane o dynamice płac można mieć wątpliwości.
Faktycznie mamy bowiem nie tylko szybki wzrost wynagrodzeń, ale i rosnące
oczekiwania na kolejne ich podwyżki. Co ważne, nie dotyczy to tylko branży
budowlanej. Trzeba cały czas pamiętać, że rada nie podejmuje decyzji,
których wpływ będzie widoczny za miesiąc czy dwa. Tu już rada nie wiele do
powiedzenia. Decywadzonej przez siebie polityki monetarnej.
Tą informacją jest szczęśliwe dla Polski skądinąd przyznanie jej prawa
współorganizowania wraz z Ukrainą Mistrzostw Europy w piłce nożnej w 2012
roku. Jest to wiadomość rodząca wiele nadziei. Zaraz po jej pojawieniu się
posypały się deklaracje i zapewnienie, że zrobimy wszystko, by
zorganizować ta imprezę. Klęska okazałaby się blamażem na światową skalę.
Co więc nas czeka? Inwestycje. Wprawdzie już wcześnie było wiadomo, że
będziemy przeżywać boom w związany z wykorzystaniem funduszy unijnych i tu
nie ma zaskoczenia. W końcu znaczna część wymagany dla Euro2012 projektów
była już wcześniej znana i planowana. Problem polega na tym, że teraz
pojawił się sztywny termin. I nie chodzi tu tylko o fakt, że nie ma
możliwości jego przełożenia, a więc planowane projekty musza być
realizowane w terminie. Problem w tym, że wiele projektów musi być
przyspieszonych, gdyż pierwotnie ich realizacja miała się zakończyć w
2013, a nawet 2015 roku.
Wstępne szacunki mówią o tym, że wspomniany planowany wysiłek inwestycyjny
podniesie dynamikę PKB o ok., 0,5-1,0% rocznie. Początkowo ten wpływ
będzie nieco mniejszy, ale szacuje się, że im bliżej będzie daty
mistrzostw tym będzie on większy. Trzeba pamiętać, że główny ciężar prac
związanych z przygotowaniem kraju do tej imprezy spocznie na barkach
branży budowlanej. Branży, która już w tej chwili boryka się z poważnymi
problemami z zatrudnieniem i trzymaniem kosztów pracy w ryzach. Już mówi
się o zasileniu firm budowlanych pracownikami zza granicy. Niestety
problem nie leży tylko w ilości pracowników, ale także fizycznej zdolności
do wykonania zadań, a także zaopatrzenia realizowanych projektów w
potrzebne materiały. Już teraz mówi się o przymusie potężnej ilości
materiałów budowlanych. Przypomnę, że ciągle jest mowa o projektach
głównie infrastrukturalnych. A gdzie tu miejsce na mieszkaniówkę? Tak jak
branża budowlana jest problemem za oceanem, tak u nas będzie naszą siłą.
Można założyć, że z dużym prawdopodobieństwem przełoży się to na resztę
gospodarki. Czy w związku z tym nie lepiej już teraz podjąć działania
mające na celu hamowanie negatywnych zjawisk?
Na koniec kilka słów na temat piątkowego raportu o dynamice PKB USA w I
kw. b.r. Z danych jakie napływają w ostatnich miesiącach można zbudować
obraz gospodarki Stanów Zjednoczonych opartej w tej chwili jedynie na
konsumpcji. Słabo radzą sobie rynek nieruchomości oraz sektor
przedsiębiorstw (zwłaszcza produkcyjnych). Potwierdzają to dane, jakie
pojawiły się w ubiegłym tygodniu. Niezła dynamika sprzedaży detalicznej
jest sygnałem, że Amerykanie chcą jeszcze wydawać, ale niski poziom
wskaźników aktywności gospodarczej wskazuje, że przedsiębiorcy mają
problemy. Ile może potrwać sytuacja, gdy spadające ceny nieruchomości
towarzyszą zacieśnianiu wymogów przy zaciąganiu kredytów hipotecznych oraz
zmniejszającym się zyskom przedsiębiorstw, a w tym samym czasie rynek
pracy trzyma się świetnie i skłania ludzi do zakupów? Niestety, to nie
może trwać wiecznie. Na razie niewiele osób mówi o możliwości wystąpienia
recesji. Nawet straszący nią jakiś czas temu Alan Greenspan zmienił ton
sugerując, że nawet ewentualne problemy USA nie będą miały większego
wpływu ma poziom aktywności globalnej. Zresztą po pamiętnych wydarzeniach
sam już o recesji nie mówi. Problem w tym, że nie wystarczy o niej nie
mówić. Rzeczywistości się nie zaczaruje, a ta nie jest może tragiczna, ale
jest przynajmniej niepokojąca. Obecnie oficjalne prognozy dotyczące
piątkowego raportu mówią o wzroście PKB o 2%. Nie zdziwmy się zagrożenia.
W ubiegłym tygodniu większość ankietowanych przez giełdę oczekiwała
spadków. Porównując zamknięcie do zamknięcia ta większość się pomyliła,
ale porównując piątkowe zamknięcie z poniedziałkowym otwarciem mieliśmy
symboliczny wzrost Wykres_1.gif Cały tydzień to był niemrawy ruch.
Pojawiły się rekordy, ale bez udziału poważnego popyt. I po takim nędznym
tygodniu nastroje ankietowanych zmieniły się diametralne. Wigometr skoczył
w górę o ponad 60 pkt i teraz większość oczekuje zwyżki cen. Początek
tygodnia faktycznie ma szansę być dobry, ale obawiam się, dalszy przebieg
notowań będzie mniej przyjemny dla posiadaczy długich pozycji. Niezależnie
od tego, ja się sprawy potoczą pierwszym wsparciem jest poziom
czwartkowego dołka Wykres_2.gif Póki ceny będą się trzymać powyżej można
się tylko przyglądać. Gdyby doszło do zejścia pod to wsparcie należałoby
oczekiwać spadku do okolic 3400 pkt. Tu pewnie ponownie popyt by się
bronił. Fiasko tej obrony miałoby fatalne skutki dla rynku. Oznaczałoby
kolejny spadek. Tym razem do okolic 3150 pkt. Oporów nie szukam - w końcu
mamy hossę.
Kamil Jaros