Weekendowa Analiza Futures

Aktualizacja: 22.02.2017 06:09 Publikacja: 23.04.2007 07:37

Ubiegły tydzień przyniósł trzy informacje, które będą miały wpływ na

decyzję Rady Polityki Pieniężnej, która w tym tygodniu ma swoje

posiedzenie. Właśnie to posiedzenie będzie najważniejszym wydarzeniem tego

tygodnia, które będzie dotyczyć polskiej gospodarki. Drugim takim

wydarzeniem, ale już dotyczącym gospodarki amerykańskiej, będzie piątkowa

publikacja wstępnych danych dynamiki amerykańskiego PKB.

Zacznijmy najpierw od naszego podwórka. Pierwszą ze wspomnianej wyżej

trójki była publikacja danych o dynamice wynagrodzeń w sektorze

przedsiębiorstw. Rynek wprawdzie oczekiwał dużej dynamiki, bo spodziewano

się, że płace wzrosły o 6,4%, to jednak faktyczna wartość dynamiki płac

zaskoczyła wszystkich. Wzrost o 9,1% to już zdecydowanie wartość, którą

należy brać poważnie pod uwagę. Zauważmy, że mowa jest tu o danych z

miesiąca, który jest za nami. Co nas czeka w przyszłości? Jak obecna

tendencja może się kształtować w kolejnych miesiącach i kwartałach? Tu

pomocne mogą być dane o oczekiwaniach przedsiębiorców. Tu już nie ma

złudzeń, co pokazały wyniki ankiety sporządzonej dla potrzeb NBP. Czytamy:

"W drugim kwartale wskaźnik prognoz zatrudnienia wzrósł do najwyższego

poziomu w historii badań. (...) Rok 2006 oraz początek 2007 to okres

wyraźnego wzrostu trudności ze znalezieniem odpowiednich pracowników.

Problemy te wysunęły się na jedno z czołowych miejsc wśród barier rozwoju,

z jakimi spotykają się przedsiębiorstwa". Jakie to ma skutki? "W drugim

kwartale 2007 roku 37,7 procent firm planuje podwyższyć wynagrodzenia -

najwięcej w historii badania. (...) Nie tylko zakres, ale i wysokość

planowanych podwyżek wzrosła. (...) W odniesieniu do całej próby

deklarowana średnia podwyżka płac będzie ponaddwukrotnie wyższa niż rok

wcześniej".

Takie dane o dynamice płac otrzymaliśmy my i takie dane otrzymali

członkowie RPP. My nie możemy zrobić zbyt wiele, ale ono owszem. Już

jesienią ubiegłego roku nasilała się dyskusja na temat wpływu presji

płacowej na wielkość napięć inflacyjnych. Grupa jastrzębi wraz z były

prezesem NBP sygnalizowała nasilający się problem. Nie spotkało się to z

akceptacją i grupa ta pozostawała w radzie w mniejszości - do proponowanej

przez nich podwyżki stóp procentowych nie doszło. Teraz jest już inaczej.

Kolejni członkowie rady w swoich wypowiedziach dają do zrozumienia, że

możliwość podwyżki nie jest już dla nich taka obca. Takie wypowiedzi

padały jeszcze przez wspomnianą publikacją o wzroście płac. Rynek uznał,

że dane te tylko przyklepią to co wydawało się już prawdopodobne.

Drugim czynnikiem sprzyjającym podwyżce były piątkowe dane o dynamice

produkcji przemysłowej. Okazała się ona zbliżona do oczekiwań. Wysokich

oczekiwań. Na jej podstawie można przypuszczać, że PKB w całym I kw. 2007

roku wzrośnie w tempie 7%. Cały rok już teraz zapowiada się na około 6%.

To są liczby, które z jednej strony cieszą, ale z drugiej stawiają

pytania, czy to jest jeszcze wzrost zrównoważony, który nie zagraża

wielkości celu inflacyjnego rady. Zdaniem obecnego prezesa NBP, który miał

możliwość się na ten temat wypowiedzieć, wzrost jest szybki, ale jest

także zrównoważony i ma szansę tam być przez kilka najbliższych lat.

Biorąc pod uwagę wcześniejsze dane o dynamice płac można mieć wątpliwości.

Faktycznie mamy bowiem nie tylko szybki wzrost wynagrodzeń, ale i rosnące

oczekiwania na kolejne ich podwyżki. Co ważne, nie dotyczy to tylko branży

budowlanej. Trzeba cały czas pamiętać, że rada nie podejmuje decyzji,

których wpływ będzie widoczny za miesiąc czy dwa. Tu już rada nie wiele do

powiedzenia. Decywadzonej przez siebie polityki monetarnej.

Tą informacją jest szczęśliwe dla Polski skądinąd przyznanie jej prawa

współorganizowania wraz z Ukrainą Mistrzostw Europy w piłce nożnej w 2012

roku. Jest to wiadomość rodząca wiele nadziei. Zaraz po jej pojawieniu się

posypały się deklaracje i zapewnienie, że zrobimy wszystko, by

zorganizować ta imprezę. Klęska okazałaby się blamażem na światową skalę.

Co więc nas czeka? Inwestycje. Wprawdzie już wcześnie było wiadomo, że

będziemy przeżywać boom w związany z wykorzystaniem funduszy unijnych i tu

nie ma zaskoczenia. W końcu znaczna część wymagany dla Euro2012 projektów

była już wcześniej znana i planowana. Problem polega na tym, że teraz

pojawił się sztywny termin. I nie chodzi tu tylko o fakt, że nie ma

możliwości jego przełożenia, a więc planowane projekty musza być

realizowane w terminie. Problem w tym, że wiele projektów musi być

przyspieszonych, gdyż pierwotnie ich realizacja miała się zakończyć w

2013, a nawet 2015 roku.

Wstępne szacunki mówią o tym, że wspomniany planowany wysiłek inwestycyjny

podniesie dynamikę PKB o ok., 0,5-1,0% rocznie. Początkowo ten wpływ

będzie nieco mniejszy, ale szacuje się, że im bliżej będzie daty

mistrzostw tym będzie on większy. Trzeba pamiętać, że główny ciężar prac

związanych z przygotowaniem kraju do tej imprezy spocznie na barkach

branży budowlanej. Branży, która już w tej chwili boryka się z poważnymi

problemami z zatrudnieniem i trzymaniem kosztów pracy w ryzach. Już mówi

się o zasileniu firm budowlanych pracownikami zza granicy. Niestety

problem nie leży tylko w ilości pracowników, ale także fizycznej zdolności

do wykonania zadań, a także zaopatrzenia realizowanych projektów w

potrzebne materiały. Już teraz mówi się o przymusie potężnej ilości

materiałów budowlanych. Przypomnę, że ciągle jest mowa o projektach

głównie infrastrukturalnych. A gdzie tu miejsce na mieszkaniówkę? Tak jak

branża budowlana jest problemem za oceanem, tak u nas będzie naszą siłą.

Można założyć, że z dużym prawdopodobieństwem przełoży się to na resztę

gospodarki. Czy w związku z tym nie lepiej już teraz podjąć działania

mające na celu hamowanie negatywnych zjawisk?

Na koniec kilka słów na temat piątkowego raportu o dynamice PKB USA w I

kw. b.r. Z danych jakie napływają w ostatnich miesiącach można zbudować

obraz gospodarki Stanów Zjednoczonych opartej w tej chwili jedynie na

konsumpcji. Słabo radzą sobie rynek nieruchomości oraz sektor

przedsiębiorstw (zwłaszcza produkcyjnych). Potwierdzają to dane, jakie

pojawiły się w ubiegłym tygodniu. Niezła dynamika sprzedaży detalicznej

jest sygnałem, że Amerykanie chcą jeszcze wydawać, ale niski poziom

wskaźników aktywności gospodarczej wskazuje, że przedsiębiorcy mają

problemy. Ile może potrwać sytuacja, gdy spadające ceny nieruchomości

towarzyszą zacieśnianiu wymogów przy zaciąganiu kredytów hipotecznych oraz

zmniejszającym się zyskom przedsiębiorstw, a w tym samym czasie rynek

pracy trzyma się świetnie i skłania ludzi do zakupów? Niestety, to nie

może trwać wiecznie. Na razie niewiele osób mówi o możliwości wystąpienia

recesji. Nawet straszący nią jakiś czas temu Alan Greenspan zmienił ton

sugerując, że nawet ewentualne problemy USA nie będą miały większego

wpływu ma poziom aktywności globalnej. Zresztą po pamiętnych wydarzeniach

sam już o recesji nie mówi. Problem w tym, że nie wystarczy o niej nie

mówić. Rzeczywistości się nie zaczaruje, a ta nie jest może tragiczna, ale

jest przynajmniej niepokojąca. Obecnie oficjalne prognozy dotyczące

piątkowego raportu mówią o wzroście PKB o 2%. Nie zdziwmy się zagrożenia.

W ubiegłym tygodniu większość ankietowanych przez giełdę oczekiwała

spadków. Porównując zamknięcie do zamknięcia ta większość się pomyliła,

ale porównując piątkowe zamknięcie z poniedziałkowym otwarciem mieliśmy

symboliczny wzrost Wykres_1.gif Cały tydzień to był niemrawy ruch.

Pojawiły się rekordy, ale bez udziału poważnego popyt. I po takim nędznym

tygodniu nastroje ankietowanych zmieniły się diametralne. Wigometr skoczył

w górę o ponad 60 pkt i teraz większość oczekuje zwyżki cen. Początek

tygodnia faktycznie ma szansę być dobry, ale obawiam się, dalszy przebieg

notowań będzie mniej przyjemny dla posiadaczy długich pozycji. Niezależnie

od tego, ja się sprawy potoczą pierwszym wsparciem jest poziom

czwartkowego dołka Wykres_2.gif Póki ceny będą się trzymać powyżej można

się tylko przyglądać. Gdyby doszło do zejścia pod to wsparcie należałoby

oczekiwać spadku do okolic 3400 pkt. Tu pewnie ponownie popyt by się

bronił. Fiasko tej obrony miałoby fatalne skutki dla rynku. Oznaczałoby

kolejny spadek. Tym razem do okolic 3150 pkt. Oporów nie szukam - w końcu

mamy hossę.

Kamil Jaros

Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego
Gospodarka
Ludwik Sobolewski rusza z funduszem odbudowy Ukrainy