WIG20 dawno nie zachowywał się tak słabo

Kursy dużych spółek nie nadążają za zagranicznymi rynkami akcji. Towarzyszy temu słabnący złoty i taniejące obligacje. To zjawiska tym bardziej niepokojące, że na świecie nastroje zaczynają się pogarszać. Powodem jest realizacja zysków po wcześniejszej silnej fali hossy. To może odsunąć w czasie powrót naszego rynku do łask inwestorów

Aktualizacja: 20.02.2017 14:34 Publikacja: 26.05.2007 10:30

Miniony tydzień nie przyniósł rozstrzygnięć w przypadku notowań spółek skupionych w indeksie WIG20. Ten najważniejszy wskaźnik warszawskiej giełdy próbował na początku tygodnia zanegować spadki z pierwszej połowy maja, ale już w środę napór podaży zniweczył te plany. Kolejne dni również przyniosły zmienne nastroje.

Efekt jest taki, że WIG20 nadal znajduje się blisko dołka z 17 maja (3479,1 pkt). Historyczny szczyt z 4 maja (3697,4 pkt) pozostaje na razie poza zasięgiem indeksu. Do maksimum tego brakuje 4 proc.

Stagnacja WIG20 stała się wyjątkowo dotkliwa na tle sytuacji na rynkach zagranicznych, gdzie trudno było znaleźć indeksy, które nie biłyby rekordów. Jak widać na wykresie, WIG20 w ostatnich tygodniach zachowuje się wyjątkowo słabo na tle indeksu MSCI Emerging Markets. Zazwyczaj zależność obu tych wskaźników jest bardzo silna, tak więc obecna sytuacja jest wyjątkowa.

W efekcie tych rozbieżności roczne tempo wzrostu WIG20 stało się o ponad 10 pkt proc. niższe niż dynamika indeksu MSCI. Jak widać na wykresie, po raz ostatni WIG20 był tak słaby w lecie 2005 r. Podobne sytuacje miały miejsce zaledwie kilka razy od początku hossy w 2003 r.

Trzeba będzie poczekać

Jak więc widać, tak wyraźna słabość WIG20 na tle innych rynków wschodzących jest zjawiskiem wyjątkowym. Podejście kontrariańskie (oparte na szukaniu oznak zakończenia panującej tendencji i działaniu wbrew powszechnym opiniom) każe przypuszczać, że jest to sytuacja przejściowa i prędzej czy później nasz rynek odrobi zaległości względem emerging markets. Potwierdzają to wnioski płynące z wykresu wspomnianej różnicy rocznego tempa wzrostu indeksów WIG20 i MSCI. Regułą było, że okres względnej słabości naszego rynku trwał najwyżej kilka miesięcy. Kończył się według identycznego schematu. WIG20 rósł na tyle szybko, że różnica rocznej dynamiki nie tylko powracała do zera, ale nawet sięgała kilkunastu, a nawet ponad 20 pkt proc. na plusie.

Problem z podejściem kontrariańskim jest taki, że o ile scenariusz wynikający z niego jest bardzo prawdopodobny, to nie ma żadnej pewności, kiedy do jego realizacji dojdzie. Obecna słabość WIG20 na tle rynków wschodzących nie jest jeszcze rekordowa. W listopadzie 2003 r. i w maju 2005 r. różnica rocznej dynamiki przekraczała minus 20 pkt proc. To dwa razy więcej niż obecnie.

Dotąd bywało tak, że nasz rynek okazywał się silniejszy niż inne emerging markets w czasie, gdy na świecie dochodziło do poprawy nastrojów po wcześniejszej wyprzedaży. Odbicie WIG20 było w takich sytuacjach szybsze niż innych indeksów. Tym jednak razem mamy zupełnie odmienną sytuację. Światowe indeksy dopiero zaczęły się oddalać od szczytów. Rzecz w tym, że jeśli ta przecena się pogłębi, to nawet jeśli WIG20 nie będzie spadał tak szybko, jak inne emerging markets, to i tak będzie na minusie.

Groźba globalnej korekty

A niemało wskazuje na to, że na świecie nastroje mogą już nie być tak dobre, jak w minionych tygodniach i miesiącach. Czwartkowe tąpnięcie amerykańskiego indeksu S&P 500 (spadł o 1 proc., co przy zmienności tego wskaźnika jest wydarzeniem trudnym do zignorowania) było już drugim takim nagłym spadkiem w ciągu dwóch tygodni. Indeks powrócił w efekcie do poziomu z pierwszych dni maja. Pod względem fundamentalnym wytłumaczenie kłopotów z kontynuacją trendu zwyżkowego za oceanem sprawia trudności. Przyczyn czwartkowego obsunięcia można się dopatrywać w zaskakująco dobrych wiadomościach z rynku nieruchomości. Przerastająca oczekiwania analityków liczba sprzedanych nowych domów w USA w kwietniu z jednej strony potwierdziła opinie optymistów, że najgorsze rynek nieruchomości ma za sobą. Z drugiej strony, informacje te zmniejszyły oczekiwania na szybką redukcję stóp procentowych. Interpretacja czwartkowego spadku S&P 500 jako reakcji na oddalanie się perspektywy obniżki stóp jest jednak dość karkołomna, gdyż już wcześniej niewielu liczyło na taką decyzję Fedu. Poza tym zdecydowanie gorszym dla rynku akcji scenariuszem byłaby stagflacja (niskie tempo wzrostu gospodarczego i wysoka inflacja), a optymistyczne dane z rynku nieruchomości zdają się przeczyć takiemu rozwojowi wydarzeń.

Przyczyn zadyszki amerykańskiego rynku akcji należy się raczej dopatrywać w rosnącej pokusie realizacji zysków po wcześniejszej wyjątkowo silnej fali wzrostowej. W minionym tygodniu zmiana S&P 500 z 50 sesji (tyle mniej więcej minęło od marcowego dołka) sięgnęła 10 proc. To poziom podwyższonego ryzyka. Przy takim tempie zwyżki dochodziło w poprzednich trzech latach do spowolnienia trendu wzrostowego S&P 500 lub jego zatrzymania.

Szeroki rynek przegrzany?

Kłopoty WIG20 zupełnie nie przeszkadzają w kontynuacji hossy na rynku średnich spółek. Wręcz przeciwnie, indeks mWIG40 bez trudności wspina się na nowe szczyty. Problem w tym, że tempo zwyżki staje się niepokojące. Roczna dynamika mWIG40 przekroczyła w ubiegłym tygodniu 30 proc., co oznacza, że stała się wyższa niż w grudniu ub.r. (czyli tuż przed późniejszą silną korektą) i dorównała niemal tempu ze stycznia ub.r. (później indeks przez dwa miesiące stał w miejscu). Odchylenie indeksu od 12-miesięcznej średniej kroczącej sięgnęło rekordowego poziomu 47 proc. Na krótką metę potencjał wzrostowy jest najwyraźniej na wyczerpaniu.

Brazylia - zagrożony trend

W ostatnich tygodniach brazylijski rynek akcji należał do najszybciej rosnących giełd na świecie. Od marcowego dołka tamtejszy indeks Bovespa zyskał jedną czwartą. Jednak w ślad za czwartkową korektą w USA, również w Brazylii dał o sobie znać napór podaży. W efekcie Bovespa przebiła linię trendu wzrostowego, co postawiło pod znakiem zapytania możliwość kontynuacji szybkiej zwyżki. Korekta dotknęła również brazylijskiego reala, który należał w poprzednich tygodniach do najmocniejszych walut na rynkach wschodzących (zarówno względem dolara, jak i euro). Czy korekta w Brazylii to zapowiedź problemów innych emerging markets?

W Chinach coraz drożej

Na chińskim rynku akcji cały czas trwa bezprecedensowa hossa. Od początku roku indeks CSI 300 (odzwierciedlający notowania akcji w Szanghaju i Szenzhen) podwoił swą wartość. Coraz więcej wskazuje jednak na to, że chińska hossa przeradza się w bańkę spekulacyjną, a kursy akcji odrywają się od fundamentów. Jak wynika z danych agencji Bloomberg, wskaźnik cena/zysk dla spółek z indeksu CSI 300 podskoczył z niespełna 30 na początku roku do około 45. To właśnie z Chin może nadejść impuls do globalnej korekty. Przed przegrzaniem rynku akcji w Kraju Środka przestrzegł już nawet były szef amerykańskiego Fedu, Alan Greenspan.

Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego
Gospodarka
Ludwik Sobolewski rusza z funduszem odbudowy Ukrainy