Nadzieje, że wtorkowa sesja będzie duża ciekawsza od tego, co mieliśmy wątpliwą przyjemność obserwować w poniedziałek, okazały się płonne. Za nami kolejna nudna sesja. Niska aktywność i niewielkie zmiany cen nie ułatwiały życia inwestorom, którzy postanowili wytrwać do końca. Drugi dzień tego tygodnia i drugi dzień, który zostanie szybko zapomniany. Trzeba zacisnąć zęby i czekać na większe zainteresowanie graczy dokonywaniem transakcji.
Brak chęci do składania zleceń po części oczywiście wynika z faktu, że w trakcie dnia nie było żadnych nowych informacji, które byłyby dla kogoś choćby niewielkim zaskoczeniem. Czy mały deficyt budżetowy w okresie styczeń-maj jest zaskoczeniem? Nie jest. Już od dawna wiadomo, że wielkość deficytu będzie mniejsza od tego, co założono w ustawie budżetowej na ten rok. Innym problemem jest to, co się stanie z tą zaoszczędzoną kwotą (choć faktycznie słowo oszczędność nie jest chyba
najlepszym rozwiązaniem, skoro po prostu mamy do czynienia z mniejszą dziurą między
dochodami a wydatkami). Koalicjanci PiS ostrzą sobie na te pieniądze pazurki. Oczywiście, by je rozdać.
Czy plan inwestycji KGHM, jaki opublikował zarząd spółki, był w stanie coś zmienić? Mało prawdopodobne. Przecież wypowiedź ministra o tym, że rząd weźmie pod uwagę plany inwestycyjne KGHM przy podejmowaniu decyzji o wielkości dywidendy to tylko mydlenie oczu. Jasne jest, że przeważa chęć drenażu spółki z gotówki. Jest wielce prawdopodobne, że wysokość ustalonej dywidendy będzie większa od propozycji zarządu mówiącej o skonsumowaniu 40 proc. zysku netto z ubiegłego roku. Z jednej strony to zastrzyk gotówki dla akcjonariuszy, ale tylko jednorazowy i wynikający jedynie z dobrej koniunktury na rynku miedzi.