W ten sposób morze pozbawia ich możliwości konsumpcji ziaren, które tak ochoczo rozsypują turyści - gotowi na wiele poświęceń, byle tylko dać się sfotografować z gołębiem na głowie czy ramionach. Dla gołębi to może nawet lepiej. Kilka tygodni diety dobrze wpływa na ich otłuszczone ciała. Dla turystów morska woda na placu to spore utrudnienie. Mniej jest miejsca na spacery, mniej na stoliki restauracji.
Jeśli zdarzy się Państwu być w Wenecji o innej porze roku, na murach kamienic, zwanych tutaj nieco na wyrost "palazzo", wyraźnie widać ślady wody morskiej, sięgające nawet kilkadziesiąt centymetrów powyżej poziomu dna gondoli.
Niestety, dla Wenecji i jej skrzydlatych mieszkańców nadchodzą lata, w których stan wody będzie się podnosił, być może na stałe przykrywając jej najsłynniejszy plac dywanem morskich fal. Z raportu Międzyrządowego Zespołu do spraw Zmiany Klimatu (IPCC) wynika, że przez ostatnie 40 lat średni poziom mórz podnosił się o 1,8 milimetra rocznie, a przez ostatnie 10 lat przyrost ten sięgał 3,1 milimetra. A ma być gorzej.
Czas, kiedy morza zupełnie pogrążą nadmorskie miasta, jest na szczęście dość odległy. IPCC szacuje, że po raz ostatni cieplej niż obecnie było 125 tysięcy lat temu, a poziom mórz był wtedy o 4-6 metrów wyższy niż obecnie. Takie obserwacje głębokości oceanów mogą się powtórzyć, ale raczej gdzieś między latami 2200-2300. Być może nieco wcześniej - jeśli stopią się lodowce Grenlandii, poziom oceanów mógłby wzrosnąć nawet o 7 metrów. Wtedy mozaiki w bazylice świętego Marka będą mogli podziwiać wyłącznie płetwonurkowie. Ale to jeszcze dość odległa wizja.
Na razie raport IPCC nie jest jeszcze wystarczająco precyzyjny, by przewidzieć, jak bardzo podniesie się poziom mórz na koniec stulecia. Według niektórych modeli, może skończyć się na 18 centymetrach (jeśli z dnia na dzień padną wszystkie elektrownie), według innych - nawet 59 centymetrów (jeśli ludzkość zignoruje błagalne apele ekologów).