Tym razem obyło się bez krachu

Miniony miesiąc przyniósł pogłębienie dysproporcji między bijącymi rekordy kursami średnich i małych spółek a ociągającym się indeksem WIG20. Udało się jednak uniknąć powtórki przeceny sprzed roku

Aktualizacja: 20.02.2017 03:08 Publikacja: 01.06.2007 09:22

Maj nigdy nie cieszył się dobrą sławą wśród inwestorów. Nie bez powodu już dawno ukuto za oceanem powiedzenie "sprzedaj w maju i uciekaj" ("sell in May and go away"). Miniony rok jak najbardziej potwierdzał tę prawidłowość, wówczas maj przyniósł bowiem największe tąpnięcie kursów akcji od początku hossy. Nic więc dziwnego, że wkraczając w ubiegły miesiąc, inwestorzy mieli powody do obaw. Okazało się jednak, że udało się uniknąć czarnego scenariusza.

Średniaki w szczytowej formie

Zła sława maja dała się we znaki inwestorom głównie na początku miesiąca. Przez pierwsze dwa tygodnie WIG20 spadł o prawie 6 proc. Kilka sesji przeceny dotknęło również szeroki rynek. Kursy średnich i małych spółek szybko otrząsnęły się jednak po parodniowej korekcie. Najsprawniej poszło to indeksowi "średniaków" mWIG40, który rekord poprawił już 14 maja i od tego czasu niemal nieprzerwanie wspinał się na coraz wyższe poziomy. Drugi w kolejności był reprezentujący najmniejsze firmy sWIG80, który całe straty odrobił 24 maja. Najsłabiej zaprezentował się WIG20, który w ogóle nie zdołał powrócić do historycznego szczytu. Druga połowa miesiąca upłynęła dla tego indeksu w dość wakacyjnym nastroju. Indeks praktycznie tkwił w miejscu, a obroty zmalały do dawno nie widzianych poziomów. Na nudę narzekać mogli zwłaszcza inwestorzy na rynku kontraktów terminowych na WIG20, a niektóre sesje w ogóle nie warte były uwagi.

Dlaczego kursy dużych spółek pozostają daleko w tyle? Przyczynę słabości blue chips wyjaśnił sezon publikacji wyników kwartalnych. W I kw. spółki z WIG20 (z wyłączeniem węgierskiego MOL-a i czeskiego CEZ-u) zarobiły na czysto jedynie 4,8 proc. więcej niż w tym samym kwartale 2006 r. Przy tak skromnej dynamice wyników trudno się spodziewać, by WIG20 przeżywał hossę wszech czasów.

Banki dostały zadyszki

Za słabą postawą indeksu w minionym miesiącu kryje się zwłaszcza zatrzymanie hossy w sektorze bankowym. Bez banków trudno sobie wyobrazić zwyżkę WIG20, skoro mają one łącznie aż 42 proc. udziału w tym indeksie. Co prawda sektor ten może się pochwalić znacznie szybszym przyrostem zysków niż wiele innych spółek z WIG20 (w I kwartale ich wynik netto powiększył się o 47,3 proc.), ale inwestorzy już od dawna dyskontowali lepsze rezultaty.

Z banków nie zawiódł właściwie jedynie PKO BP, który dodał indeksowi przez miesiąc 25 pkt, czyli 40 proc. całej jego zwyżki. Pozostałe banki przez większość miesiąca pozostawały na minusie. Efektem był zastój WIG20. Okazało się, że do ruszenia indeksu z miejsca nie wystarczy zwyżka spółek surowcowych: KGHM (dodał indeksowi 27 pkt) i PKN Orlen (28 pkt).

Cała nadzieja w światowej

hossie

Z drugiej strony, wspomniany sezon publikacji wyników finansowych okazał się uzasadnieniem dla hossy na szerokim rynku. W I kwartale spółki spoza WIG20 zarobiły na czysto aż 53,6 proc. więcej niż przed rokiem. Okres prosperity gospodarczej to właśnie średnim i małym spółkom pozwala najszybciej zwiększać zyski. Tymczasem w gronie blue chips z poprawą rezultatów bywa kiepsko z różnorodnych powodów.

Z jednej strony w WIG20 są spółki, których rezultaty uzależnione są od zmiennych notowań surowców na rynkach światowych (KGHM, PKN, Lotos). Są tu również firmy borykające się z poważnymi problemami strukturalnymi spowodowanymi ostrą konkurencją. Mowa przede wszystkim o Telekomunikacji Polskiej. Nie najlepiej ma się również jej konkurent - Netia, która zapowiadając ambitne plany inwestycyjne coraz bardziej odsuwa w czasie perspektywę wypracowania jakichkolwiek zysków.

Wydaje się, że wobec takiej słabości WIG20, przed głęboką przeceną uchroniło duże spółki jedynie przedłużenie hossy na światowych rynkach akcji. Strach pomyśleć, co mogłoby się stać z indeksem blue chips, gdyby tym razem na globalnych giełdach sprawdziła się wspomniana na wstępie prawidłowość. A tak indeksy w USA jak i na wielu rynkach wschodzących biły rekordy. Inwestorów nie przestraszyło nawet tąpnięcie notowań w Chinach, które przykuwają coraz większą uwagę ze względu na szalejącą euforię na tamtejszych giełdach. Już w dzień po tym jak indeks CSI 300 (obrazujący notowania spółek w Szanghaju i Szenzhen) zanurkował o 6,8 proc., chińscy inwestorzy znowu ruszyli do kupowania walorów.

Szybkie otrząśnięcie się indeksów warszawskiej giełdy po korekcie na początku miesiąca jeszcze bardziej utwierdziło powszechną wiarę w hossę. Coraz bardziej widoczne przekonanie o tym, że kursy będą bez końca iść w górę, staje się mimo to niepokojące. Obawy nie zostały rozwiane. Wręcz przeciwnie. Wspinaczka kursów kontrastowała w maju po raz pierwszy od dłuższego czasu ze słabszymi od oczekiwań danymi z gospodarki. Rozczarowujące (choć nadal wysokie) było zarówno kwietniowe tempo wzrostu produkcji przemysłowej (12,4 proc. wobec oczekiwanego przez ankietowanych przez "Parkiet" ekonomistów 15,4 proc.), jak i sprzedaży detalicznej (15,1 proc. r./r wobec oczekiwanych 19,1 proc.).

30

procent

- tyle przez rok zyskał indeks WIG20. Z kolei sWIG80 miał na koniec maja wartość o 126,7 proc. wyższą niż przed rokiem. Indeks mWIG40 podskoczył

z kolei

o 112,4 proc.

Średniaki zdominowały rynek

Maj był miesiącem średnich spółek. Ich indeks mWIG40 zanotował zwyżkę zdecydowanie większą niż nawet mWIG80, grupujący najmniejsze firmy. To oznacza, że tym razem nie sprawdziła się już znana z kwietnia zasada "im mniejsza spółka, tym większy wzrost kursu".

Jedną z przyczyn może być fakt, że średnie spółki są, przeciętnie rzecz biorąc, nieco tańsze. Wskaźnik cena/zysk dla firm z mWIG40 to niespełna 28, dla tych z sWIG80 zaś - już 35. W każdym razie nic nie wskazuje, by zarówno średnie, jak i małe spółki miały zacząć przynosić inwestorom zyski mniejsze niż te wchodzące w skład WIG20.

Złoty był pod większą presją niż akcje

Zła sława maja bardziej dała się we znaki inwestorom na rynku walutowym niż na rynku akcji. Zakończyła się tendencja wzrostowa naszej waluty. W minionym miesiącu złoty był już pod presją. Poprawiły się notowania zarówno euro, jak i dolara względem naszej waluty. Przyczyn osłabienia było kilka. Złoty tracił choćby dlatego, że inwestorzy pozbywali się również walut na wielu innych rynkach wschodzących, w tym w naszym regionie. To głównie efekt realizacji zysków po wcześniejszych silnych ruchach notowań. Inna przyczyna to sezonowe wypłaty dywidend w polskich firmach. Część z tych pieniędzy inwestorzy zagraniczni wycofują z kraju, sprzedając złotówki.

Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego
Gospodarka
Ludwik Sobolewski rusza z funduszem odbudowy Ukrainy