Dużą porażkę i małe zwycięstwo odniósł podczas ostatniego WZA Orlenu jego prezes Wojciech Heydel. Porażką jest oczywiście przegłosowanie, wbrew rekomendacji zarządu, dywidendy. Sukcesem - przesunięcie o ponad dwa tygodnie terminu jej wypłaty. Tuż po głosowaniu Heydel zapewniał, że jego propozycja, aby wypłata dla akcjonariuszy nastąpiła nie 15 sierpnia, jak chciał pierwotnie Skarb Państwa, ale dopiero 1 września, wynikała tylko i wyłącznie ze względów technicznych. Dopytywany przez dziennikarzy zaczął nawet wspominać o konieczności ustalenia przez Orlen dokładnych adresów wszystkich jego akcjonariuszy, na co trzeba wiele czasu.

Tymczasem to nie spółka, ale Krajowy Depozyt Papierów Wartościowych zajmuje się wszystkimi technicznymi aspektami przydziału dywidendy. Wystarczy, że firma na dziesięć dni przed dniem ustalenia prawa do dywidendy zawiadomi KDPW o zamiarze wypłacenia pieniędzy akcjonariuszom. Panie prezesie, Pana niech więc głowa o to nie boli. Aż trudno uwierzyć, że jako prezes jednej z największych spółek giełdowych w Polsce nie zna Pan tych procedur? Po co mówić o technicznych trudnościach? Nie lepiej powiedzieć wprost, że w sytuacji gdy na wypłatę dywidendy trzeba zaciągnąć kredyt, każdy dzień zwłoki ma znaczenie. Zaoszczędzenie na dwutygodniowych odsetkach od kredytu na prawie 700 mln zł nawet dla takiego kolosa jak Orlen może się liczyć.