Była to odpowiedź na bardzo jasną deklarację Krzysztofa Jałosińskiego, prezesa zakładów z Kędzierzyna.
- Jestem zwolennikiem nie tylko strategicznego partnerstwa, ale nawet głębszych powiązań między oboma zakładami, ponieważ polskie firmy chemiczne są za małe na to, aby skutecznie konkurować z zagranicznymi potentatami, obecnymi też na naszym rynku - mówił wtedy w rozmowie
z "Parkietem" szef ZAK. Dodał, że działania w tym kierunku już zostały podjęte. Przyszła współpraca między Tarnowem
i Kędzierzynem miałaby, jego zdaniem, obejmować m.in. działalność handlową, logistykę, zakupy surowców, a także wymienianie się półproduktami.
Przypomnijmy, że choć dla spółki z Opolszczyzny alians
z Tarnowem wydaje się dość naturalny, nie można też wykluczyć innych sojuszy. - W grę wchodziłby na przykład Anwil - wskazał prezes Jałosiński. Włocławska grupa chemiczna, kontrolowana przez Orlen, wydaje się także dobrym partnerem dla Tarnowa. Synergie z tymi zakładami byłyby szczególnie cenne w dziedzinie produkcji poliamidów. Zjednoczenie sił spowodowałoby powstanie trzeciej co do wielkości mocy produkcyjnych siły w Europie. Anwil zresztą od dawna deklaruje, że jest zainteresowany wejściem kapitałowym zarówno do małopolskich zakładów, jak i dla przedsiębiorstwa
z Kędzierzyna-Koźla. Dotychczas jednak - inaczej niż
w przypadku Ciechu czy nawet PGNiG - za tymi zapewnieniami nie poszły żadne czyny.
Wizje tego rodzaju sojuszy strategicznych tym silniej rozpalają wyobraźnię inwestorów, że strategiczne partnerstwa nie są w Europie w branży chemicznej ewenementem.
Przez wiele lat, i to na różnych polach, współdziałały na przykład dwa koncerny ze Skandynawii: norweska Yara
i fińska Kemira GrowHow. Pierwszy, podobnie jak Puławy, specjalizował się w produkcji nawozów azotowych,
drugi - tak jak Police - wieloskładnikowych. Finałem tego partnerstwa było zeszłoroczne przejęcie przez Norwegów spółki z Finlandii.