Feralny piątek dla giełdy i złotego

Wystarczyły dwa dni, aby złoty stracił wobec euro niemal 10 groszy. Mocno spadała też giełda. Inwestorzy czekają na wyraźny sygnał z rynków zachodnich

Aktualizacja: 26.02.2017 13:39 Publikacja: 06.09.2008 05:44

Koniec tygodnia okazał się dla inwestorów bardzo nerwowy. Już piątkowy poranek na giełdzie z obrotami przekraczającymi 50 mln zł po kilkunastu minutach sesji sugerował, że możemy spodziewać się wzmożonej aktywności inwestorów. Jak się okazało, dominowali sprzedający. WIG20 na koniec dnia zamknął się na poziomie 2503 pkt, o ponad 4 proc. mniej niż w czwartek. Z kolei WIG przełamał granicę 40 tys. punktów, osiągając pułap 39 913 pkt. Sprzedających było tak dużo, że obroty akcjami sięgnęły dawno niespotykanej kwoty 1,4 mld zł. Giełdowi statystycy stwierdzili, że była to trzecia najgorsza sesja w roku.

Waluta spada

Spadek zaufania do polskiego rynku można było także zauważyć w handlu walutami. W piątkowe popołudnie za euro trzeba było już zapłacić 3,46 zł, co oznacza spadek wartości polskiej waluty o niemal 6 gr. Wobec dolara spadek sięgnął 5 gr (kurs USD/PLN osiągnął poziom 2,43). W obu przypadkach złoty tracił na wartości już drugi dzień z rzędu.

Ekonomiści przyznają, że takiej sytuacji można było się spodziewać. - To, co się dzieje teraz, to korekta gwałtownego umocnienia z czerwca i lipca, wynikająca z umocnienia dolara, spadku oczekiwań dotyczących skali dalszych podwyżek stóp procentowych w Polsce oraz prognoz, że gospodarka zaczyna zwalniać - podkreślił Grzegorz Maliszewski, główny ekonomista Banku Millennium. W zakończonym tygodniu Ministerstwo Finansów opublikowało szacunki inflacji w sierpniu (5 proc. rok do roku), która nie odbiegała od prognoz analityków. To utwierdziło część ekonomistów w przekonaniu, że Rada Polityki Pieniężnej nie podwyższy stóp.

Analitycy dodają, że fundamenty polskiej gospodarki nie zmieniły się. Eksperci Konfederacji Pracodawców Polskich przypominają, że rozwijamy się szybciej niż większość państw Unii Europejskiej, a deficyt budżetowy jest utrzymywany w ryzach. Ich zdaniem, oznacza to, że "do wysokiego kursu złotego względem euro powinniśmy się przyzwyczaić".

Uwaga na światową

koniunkturę

Optymizmu polskich ekonomistów nie podzielają analitycy banków międzynarodowych. Wskazują, że obecne zawirowania mają swoje źródło na rynku amerykańskim. Niepokój budzą także dane o wysokim spadku produkcji przemysłowej w Niemczech, które są największym partnerem handlowym Polski. Ekonomiści przyznają, że na pogorszeniu koniunktury na emerging markets tracą obecnie najwięcej. Dlatego są sceptyczni, czy dobre fundamenty lub działania rządu mogą powstrzymać spadki.

Głęboka przecena

Piątek skomplikował życie tym inwestorom, którzy spodziewali się, że ostatnie tendencje wzrostowe potrwają dłużej. Na pewno GPW nie przysłużyło się załamanie na rynku miedzi (notowania kontraktów na ten surowiec spadły poniżej 7 tys. USD na tonę), które pociągnęły kurs KGHM w dół. Kurs akcji lubińskiego koncernu spadł aż o 8,85 proc., do 67,10 zł. Obecnie trudno znaleźć analityka, który stwierdziłby, czy jest to jednodniowa korekta, czy czeka nas dłuższa fala spadków.

- Należy zwrócić uwagę, że piątkowa przecena na warszawskim parkiecie nie ma podstaw fundamentalnych, a wyceny wielu spółek stają się coraz atrakcyjniejsze. Trzeba jednak pamiętać, że warszawski parkiet jest mocno uzależniony od otoczenia i takie sytuacje mogą się jeszcze powtórzyć - zaznaczył Łukasz Janus, analityk Beskidzkiego Domu Maklerskiego.

Bez busoli

Na brak jasnego scenariusza zwracał uwagę w ostatni poniedziałek prezes GPW Ludwik Sobolewski. - Rynek polski jest bardzo skorelowany z rynkiem amerykańskim. Nie jesteśmy tu wyjątkiem. Ale dobrze, aby sytuacja w USA w końcu się wyklarowała - mówił na konferencji z okazji zmiany harmonogramu sesji w Warszawie.Analitycy liczą jednak na to, że odwrót inwestorów od Rosji po spadku cen surowców energetycznych i zamieszaniu z inwazją w Gruzji przyczyni się do zwiększenia zainteresowania Warszawą.

ISB, Reuters

Inwestorzy pozbywają się bardziej ryzykownych aktywów

Piątek był dniem spadków na giełdach całego świata. Jednak nowojorska NYSE zdołała odrobić straty i zakończyć sesję na plusie. Europejski indeks Dow Jones Stoxx 600 stracił od poniedziałku blisko 5,2 proc., najwięcej od stycznia. Załamanie dotknęło również giełdy azjatyckie. Indeks MSCI Asia Pacific spadł najniżej od czerwca 2006 r. Indeks MSCI Emerging Markets stracił w ciągu

tygodnia na wartości blisko

7 proc. Dotarł do najniższego poziomu od marca 2007 r.

- Przyczyna spadków była wszędzie podobna. Rynki wschodzące nie różniły się tu bardzo od innych. Indeksy traciły głównie z powodu niekorzystnych danych o bezrobociu w USA i narastających obaw przed globalnym spowolnieniem gospodarczym - powiedział w rozmowie z "Parkietem" Stefan Waldburger, analityk ds. rynków wschodzących z Nomura Bank Switzerland.

Najgorszym spośród głównych światowych indeksów okazał się rosyjski RTS. W piątek stracił 3,76 proc. Od początku lipca spadł już o ponad

37 proc. Drugi rosyjski indeks - Micex - spadł w piątek o 3,68 proc.

Przyczynami trwającej na moskiewskiej giełdzie bessy są zarówno spadki na rynkach surowcowych (to właśnie koncerny naftowe i górnicze dominują wśród największych rosyjskich spółek giełdowych), jak i pogorszenie wizerunku Rosji, związane choćby z wojną w Gruzji. Dodatkowym impulsem do spadków była niedawna interwencja rosyjskiego banku centralnego na rynku walutowym, spowodowana najgłębszą od roku deprecjacją rubla. Na inwestorów źle podziałały również dane tej instytucji,

mówiące o tym, że w sierpniu odpłynęło z Rosji 4,6 mld USD zagranicznego kapitału netto. - Bank musiał dokonać interwencji, gdyż ludzie wyprzedają rublowe aktywa i zabierają pieniądze z kraju. Myślę, że w czasach niepewności rozsądnie jest wycofać się z Rosji. Sytuacja polityczna nie jest dobra - stwierdził Nigel

Rendell, strateg ds. rynków wschodzących w Royal Bank of Canada.

Chiński indeks CSI 300 spadł w piątek o 3 proc., do najniższego poziomu od stycznia 2007 r. Analitycy tłumaczą ten spadek obawą inwestorów przed tym, że globalne spowolnienie gospodarcze niekorzystnie wpłynie na wyniki finansowe chińskich eksporterów. Sensex, indeks giełdy w Mumbaju, stracił na wartości 2,8 proc., najwięcej w ciągu dwóch tygodni. Brazylijski indeks Bovespa spadł o 4 proc., do najniższego poziomu od marca. Po kiepskich danych o sprzedaży samochodów w USA wyprzedawano akcje tamtejszych producentów stali. Inwestorzy zasugerowali się również analizą banku Goldman Sachs, mówiącą, że wzrost kursu dolara i możliwe spowolnienie gospodarcze w Chinach uderzą w brazylijską branżę hutniczą. - Giełda działa w środowisku globalnego spowolnienia i niepewności, więc mamy teraz okres pozbywania się bardziej ryzykownych aktywów - zaznaczył Roni Lacerda, zarządzający funduszem w brazylijskiej firmie Mercatto Gestao de Recursos. - Niektóre rynki wschodzące wciąż jednak są bardzo atrakcyjne. Chińskie, rosyjskie i peruwiańskie akcje mają bardzo dobry współczynnik ceny do zysku - stwierdził Waldburger. Jego zdaniem, opłacalne może być nabycie stosunkowo tanich papierów tamtejszych koncernów metalurgicznych, górniczych, naftowych i elektrycznych. - Trzeba jednak inwestować tam bardzo selektywnie - podkreślił Waldburger.

Komentarze:

Mateusz Szczurek

GŁÓWNY EKONOMISTA ING BANKU ŚLĄSKIEGO

Wrzesień będzie niespokojny

Dzień rozpoczął się od bardzo dużego zysku dolara wobec euro, co zawsze kończy się osłabieniem polskiego złotego. Słabość rynków, jaką mogliśmy zauważyć, napędza się już sama z siebie. Wprawdzie w polskiej gospodarce nie zmieniło się na tyle wiele, aby sugerować kryzys, ale znacznie ważniejsze są obecnie globalInformacje o sierpniowym spadku produkcji i (na razie) brak sygnałów uspokojenia na rynku euro-dolara zapowiadają niespokojny wrzesień.

Juliet Sampson

GŁÓWNY EKONOMISTA BANKU HSBC W LONDYNIE NA KRAJE EUROPY ŚRODKOWEJ I WSCHODNIEJ

Druga runda kryzysu

To, co obserwujemy teraz na globalnych rynkach, to pewien rodzaj tzw. drugiej rundy po kryzysie sprzed kilku miesięcy. Wówczas problemem

była wycena instrumentów bazujących na rynku nieruchomości. Teraz jesteśmy świadkami dekoniunktury na rynkach wschodzących, po tym jak banki zacieśniają politykę kredytową.

Widoczne pogorszenie nastroju oddziałuje na rynki wschodzące. Zamieszanie dotyka polskiej waluty tym mocniej, im większe były ostatnie wzrosty jej wartości. Wciąż jednak złoty jest mocniejszy niż na początku 2007 r. Korekta może być jeszcze głębsza, ale nie sądzę, by trend spadkowy utrzymał się na dobre. Polska waluta powinien znaleźć naturalną barierę obecnej deprecjacji.

Edmund Harriss

Dyrektor inwestycyjny w Guinness Atkinson Asset Management

Chiny nadal są atrakcyjne

Na światowych giełdach warunki do inwestowania są bardzo trudne, więc podobnie jest na rynkach wschodzących. Ale wyprzedaż akcji sprawiła, że wyceny tamtejszych spółek są atrakcyjne. Inwestycje rozłożone w czasie powinny przynieść zyski. Szczególnie korzystnie prezentują się Chiny. Rząd w Pekinie zapowiedział, że wkrótce podejmie decyzje, które pozwolą utrzymać stopę wzrostu gospodarczego na wysokim poziomie. Na to czekają inwestorzy. Istnieją także czynniki wsparcia dla cen surowców. Popyt jest nadal wysoki, zwłaszcza w Chinach i Indiach.

Rośnie niebezpieczeństwo przebicia przez indeksy tegorocznych dołków

Jeszcze kilka dni temu można było mieć nadzieję, że inwestorzy giełdowi wciąż wierzą w stopniowe odradzanie się gospodarek. Teraz wrażenie jest przeciwne - czwartkowa przecena w Nowym Jorku jest wyrazem przeświadczenia o niekorzystnych perspektywach gospodarczych. Szczególnie negatywnie odbija się to na kondycji rynków wschodzących. Giełdom grozi przebicie tegorocznych dołków

W pierwszych dniach września warszawska giełda po raz kolejny wykazywała dużą siłę na tle zagranicznych parkietów. Inwestorzy wyraźnie zakładali, że trwająca od ponad miesiąca konsolidacja na rynku w USA będzie wstępem do dalszego ruchu w górę. Tymczasem czwartkowe notowania w Ameryce dobitnie pokazały, że takie rachuby są bardzo wątpliwe. S&P 500 znalazł się o 20 pkt od tegorocznego dołka.

Praktycznie przesądzone jest jego testowanie, a sprzedający mają ogromną szansę doprowadzić do jego przełamania. Sugeruje to nie tylko przebieg czwartkowych notowań, podczas których doszło do przeceny o skali trudnej do uzasadnienia bieżącymi informacjami fundamentalnymi. W mediach tłumaczono to najczęściej słabymi danymi o liczbie nowych bezrobotnych. Rzeczywiście, trochę rozczarowały. Jednak pogarszająca się sytuacja w tym względzie nie jest nowością. Problem jest znany od tygodni.

Głównie jednak chodzi o sekwencję obrotów, które w trakcie zwyżki od połowy lipca stopniowo malały, by w tym tygodniu, gdy rynek zaczął iść w dół, znacznie wzrosnąć. To charakterystyczne dla trendów spadkowych. Każe oceniać zdarzenia od połowy lipca jako korektę wcześniejszej wyprzedaży.

Jednocześnie jednak sytuacja na rynku pracy jest szczególnie istotna. Obawy przed obniżeniem się wydatków konsumentów towarzyszą inwestorom od początku tego roku. Presję na nie od dłuższego czasu wywierają trudności z dostępem do kredytów, związane z kryzysem na rynku nieruchomości, oraz spadek wartości majątków, wynikający z załamania hipotecznego. W żadnej z tych dwóch sfer nie ma poprawy. W związku z tym regres na rynku pracy może okazać się gwoździem do trumny.

Spowolnienie potrwa

Kluczem do rozstrzygnięcia perspektyw rynków akcji na świecie jest odpowiedź na pytanie, jaki scenariusz one dyskontują. Do tej pory w czasie obecnej bessy było tak, że inwestorzy zakładali, że w przyszłości da się uniknąć najgorszego, a potem mocno się rozczarowywali. To było paliwem dla kolejnych ruchów w dół. Można więc sobie wyobrazić, że fala zniżkowa, która napędzana byłaby nie negatywnymi doniesieniami, a tylko obawami o przyszłość, mogłaby się okazać ostatnią. Tym bardziej gdyby te obawy były mocno przesadzone.

Symptomy zapowiadające realizację takiego scenariusza mamy aktualnie, ale nie są one jeszcze zbyt silne. Część danych rzeczywiście wypada lepiej od prognoz, ale wskazuje raczej na stagnację na obecnym poziomie niż poprawę sytuacji. W takich kategoriach trzeba odbierać sierpniowe wskaźniki aktywności sektora usług w strefie euro czy USA. Nastąpiła poprawa, ale wciąż wskaźniki mają wartości charakterystyczne dla spowolnienia. W dojrzałych gospodarkach sfera usług jest kluczowa dla koniunktury gospodarczej.

Czy jednak warto się sugerować bieżącymi danymi, czy też zwracać uwagę na wskaźniki wyprzedzające koniunktury? Piątkowy ich odczyt dla państw OECD (najbardziej uprzemysłowionych krajów świata) wykazał kolejny spadek do poziomu nienotowanego od 2001 r. Z naszego punktu widzenia szczególnie istotne jest załamanie wskaźników dla strefy euro, zapowiadające znacznie gorsze spowolnienie niż to z początku XXI wieku.

Odzwierciedleniem obaw przed dalszymi kłopotami globalnej gospodarki jest odwrót od takich walut państw, w przypadku których liczono na uniknięcie problemów, a to się nie udało. Chodzi głównie o strefę euro, Wielką Brytanię oraz sporą część rynków wschodzących. Tegoroczne straty funta brytyjskiego do dolara przekraczają 11 proc., euro 2 proc. Kilkunastoprocentowe zniżki notują waluty krajów azjatyckich - Korei (ponad 16 proc.), Tajlandii (ponad 14 proc.), Indii (blisko 12 proc.). Szybko przy tym topnieją zyski takich walut, jak polskiej (złoty w tym roku jest już jedynie 2,4 proc. na plusie wobec dolara), węgierskiej (forint zyskuje niecałe 2 proc.), brazylijskiej (real rośnie o mniej niż 5 proc.).

Nie możemy też zapominać o tym, co dzieje się na rynku towarów. Przecena nie pozostawia złudzeń, że mieliśmy w pierwszej połowie roku do czynienia ze spekulacyjnym bąblem, który teraz został przekłuty. Indeks CRB spada z jeszcze większą siłą, niż zyskiwał przed ustanowieniem tegorocznego rekordu. Przez ostatnie 8 tygodni poszedł w dół o blisko 19 proc. Na początku lipca 8-tygodniowa zmiana indeksu zbliżyła się do 17 proc. Mimo towarzyszących od początku wyprzedaży surowców obaw, że jest to skutek lęków przed pogłębieniem się globalnego spowolnienia, początkowo giełdy traktowały ją jako korzystne zjawisko. Teraz raczej nie mają wątpliwości, że nie zapowiada to nic dobrego.

Słabe rynki wschodzące

Na warszawskiej giełdzie nadzieje na nadejście lepszych czasów dawała głównie wtorkowa sesja, podczas której nastąpił mocny wzrost. WIG naruszył tego dnia linię trendu biegnącą po szczytach z jesieni 2007 r. i wiosny tego roku. To wzmacniało nadzieje, że w połowie lipca zaczęła się korekta całej bessy, a nie jedynie fali zniżkowej, trwającej od lutego do lipca, której potencjał wyczerpał się wraz z dotarciem miesiąc temu do 42,5 tys. pkt. W piątek szanse na taki obrót spraw zostały zanegowane. WIG z impetem wrócił poniżej tej linii trendu. Towarzyszyła temu duża aktywność inwestorów, co wzmacniało znaczenie tego faktu.

Sytuacja jest tym gorsza, że obserwujemy odwrót od rynków wschodzących na całym świecie. Najbardziej wymowny jest trwający w ostatnich tygodniach wzrost premii za ryzyko inwestycji na emerging markets. W piątek wyrównała tegoroczny szczyt, który został ustanowiony na najwyższym poziomie od 2005 r. To najdobitniej pokazuje złe nastawienie do rynków wschodzących.

To dodatkowy czynnik skłaniający do obaw o polską giełdę. Potencjał zniżkowy na emerging markets jest bardzo duży. Indeks MSCI dopiero niedawno ostatecznie zakończył 5-letnią hossę. Potencjał spadku, wynikający z wysokości formacji głowy z ramionami, jaka obejmuje notowania od połowy 2007 r. do połowy tego roku, można szacować z obecnego poziomu jeszcze przynajmniej na 15 proc.

Przewrotnie, odwrót od aktywów z rynków wschodzących na dłuższą metę jest korzystną okolicznością. Po miesiącach bessy, kiedy inwestorzy niechętnie wychodzili z ryzykowniejszych rynków, teraz wreszcie zaczynają się ich bać, dyskontując z wyprzedzeniem złe scenariusze na przyszłość. To skłania do stopniowego myślenia o kupnie akcji, gdy kursy pójdą jeszcze mocniej w dół.

Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego
Gospodarka
Ludwik Sobolewski rusza z funduszem odbudowy Ukrainy