Od czwartkowego popołudnia światowe rynki finansowe żyją planem amerykańskiego Departamentu Skarbu, przewidującym wykup za 700 mld USD ryzykownych aktywów od posiadających je banków. Dość mglisty projekt, który przez cały weekend był w USA przedmiotem debat, zaczyna nabierać kształtów. Ostateczną wersję poznamy jednak przypuszczalnie dopiero pod koniec tygodnia, gdy kongresmeni będą głosować nad odpowiednimi aktami prawnymi.
Szerokie spektrum aktywów
Oryginalny plan sekretarza skarbu Henry?ego Paulsona przewidywał, że od instytucji finansowych odkupione zostaną papiery wartościowe powiązane z rynkiem kredytów hipotecznych, które zapoczątkowały obecny kryzys. Resort skarbu zaproponował jednak, aby programem pomocowym objąć szersze spektrum niepłynnych i przecenionych aktywów. W zrewidowanym projekcie pakietu ratunkowego dla rynków finansowych podkreślono, że skorzystać z niego będą mogły także instytucje zagraniczne, prowadzące działalność w USA. Takie banki to m.in. szwajcarski UBS oraz brytyjski Barclays. Papiery zostaną przypuszczalnie odkupione na "odwróconych aukcjach", co pozwoli na ich rynkową wycenę. Instrumenty o dłuższym terminie zapadalności ministerstwo skarbu będzie mogło odsprzedać, dysponując przy tym dużą dowolnością.
Projekt, który ostatecznie zaakceptuje Kongres, będzie przypuszczalnie jeszcze bardziej uszczegółowiony. Demokraci domagają się bowiem zapisów, pozwalających na pomoc dla mających kłopoty ze spłatą kredytów posiadaczy domów. Chcą też nałożenia limitu na wynagrodzenia prezesów spółek korzystających z rządowego programu. Republikanie dążą natomiast do sprecyzowania, na jakie cele rząd będzie mógł przeznaczyć ewentualne zyski z tej operacji. Wiadomo również, że administracja Busha będzie dążyła do tego, aby język nowej ustawy był możliwie ogólny, co pozwoli na szybką reakcję w przypadku, gdyby kryzys finansowy nadal się rozprzestrzeniał. Analitycy obawiają się jednak, że przeprowadzenie akcji ratunkowej na zmienionych warunkach będzie kosztowało zdecydowanie więcej niż planowane 700 mld USD.
Kontrowersje wokół funduszy