[b]W połowie roku dobiegnie końca kadencja obecnego zarządu Polskiej Izby Ubezpieczeń. Jeśli chodzi o prawo, trudno chyba mówić o spektakularnych działaniach PIU?[/b]
Bo i też nie o spektakularność tu chodzi. Głośne było zniesienie podatku Religi [towarzystwa musiały oddawać NFZ 12 proc. składek z OC komunikacyjnego na leczenie ofiar wypadków – przyp. aut.], który znacząco ciążył na wynikach osiąganych przez towarzystwa. Ważne projekty to także przedłużenie GVO, czyli możliwość korzystania z tańszych części zamiennych i regulacje rynkowe w ramach wzajemnego uznawania regresów w ubezpieczeniach komunikacyjnych.
Na co dzień jednak opiniujemy dziesiątki aktów prawnych, które nie są tak spektakularne, toteż nikt ich specjalnie nie nagłaśnia. 162 spotkania komisji eksperckich i grup roboczych funkcjonujących wewnątrz PIU w 2010 r. to właśnie ta codzienna praca.
Faktem jest, że wielkim niespełnieniem Izby pozostaje brak systemu prywatnych ubezpieczeń zdrowotnych w takim kształcie, o jakim marzymy. Zresztą odkąd jestem prezesem Izby przekonałem się, że czasami udaje się przekonać ustawodawcę do zmian, które wydawały się niemożliwe. A czasami nie udaje się to w przypadku zmian, które wydawały się mało znaczące, a wręcz oczywiste.
[b]Jaka jest główna przeszkoda ku temu, by politycy zaakceptowali wasze propozycje urynkowienia służby zdrowia?[/b]